Dziś jesteśmy rozpieszczani do tego stopnia, że szukamy tylko tego, co łatwe i przyjemne. Jesteśmy jak dzieci, tyle że podstarzałe. A człowiek dorosły nie powinien bać się trudu, również trudu myślenia. Dzięki temu bowiem hartuje się i staje mądrzejszy. A mądrość nie jest łatwa. Szukając odpowiedzi, dlaczego ludzie tak chętnie oglądają telewizję i tak bezkrytycznie dają jej wiarę, musimy sięgnąć do filozofii i do czasów, gdy nie było jeszcze telewizji.
W pierwszej polowie XVII wieku żyl Rene Descartes (1596-1650). Byl jednym z myślicieli nowożytnych, który wywarł potężny wpływ nie tylko na filozofię, ale i na całą kulturę zachodnią.
Na czym polegała istota przełomu kartezjańskiego? Na tym, że zmieniony został przedmiot ludzkich aktów, zarówno aktów poznania, jak i miłości, w porządku zmysłowym i w porządku duchowym. Miejsce realnych rzeczy zajęły idee. Kartezjusz uważał, że nie poznajemy i nie kochamy rzeczy takich, jakimi one są w rzeczywistości, lecz tylko istniejące w naszej świadomości ich przedstawienia.
Jak jednak wówczas ocalić prawdę, jeśli rzeczywistość sama w sobie jest niepoznawalna? Zarówno w starożytności jak i w średniowieczu, choć głoszono różne, czasem bardzo dziwne poglądy, to jednak klasyczna definicja prawdy była wspólnym dziedzictwem Zachodu. „Veritas est adequatio rei et intellectus". Prawda jest zgodnością poznania z rzeczywistością. Aby być w prawdzie, trzeba uzgodnić swoje poznanie, wyrażone w sądzie, ze stanem rzeczy, do którego ten sąd się odnosi. Jeżeli powiem, że „Jan Kowalski jest krawcem" i Jan Kowalski rzeczywiście jest krawcem, to mój pogląd jest prawdziwy. Jeżeli powiem, że ten sam Jan Kowalski istnieje, a on rzeczywiście istnieje, to również mówię prawdę. Ale jeżeli Jan Kowalski jest kierowcą, a mówię, że jest krawcem, to mówię nieprawdę. Jeżeli powiem, że on jest, a jego nie ma, to również mówię nieprawdę. Te przykłady ilustrujące klasyczną koncepcję prawdy wyglądać mogą wręcz banalnie. Ale do czasu. Jeżeli bowiem pójdziemy śladami Kartezjusza, to okaże się, że nie mamy jak stwierdzić, co jest prawdą, a co fałszem, ponieważ poznajemy tylko idee. Nie mamy sposobu, aby porównać tego - co poznajemy i o czym mówimy - z rzeczywistością, ponieważ rzeczywistości nie poznajemy.
I tu Kartezjusz jednak dokonuje swoistej ekwilibrystyki intelektualnej, twierdzi bowiem, że chociaż nie poznajemy rzeczywistości, to są jednak takie idee, które muszą być prawdziwe. Są to idee JASNE i WYRAŹNE. Kryterium uznania idei za prawdziwę, czyli zgodne z rzeczywistością, jest ich jasność i wyraźność, a nie autentyczna zgodność. Co więcej, gwarancją prawdy miał być dobry Bóg, który nie chce nas wprowadzać w błąd.
Filozofowie chętnie przyjęli tezę Kartezjusza, że poznajemy tylko idee a nie rzeczywistość, natomiast z dystansem podeszli do poglądu o boskich gwarancjach, jako pobożnym życzeniu nie mającym nic wspólnego z filozofią. Dzięki Kartezjuszowi filozofia nowożytna i współczesna zerwały z rzeczywistością, otwierając pole dla spekulacji i ideologii.
Filozofowie o tym wiedzą, ale czy wiedzą o tym przeciętnie wykształceni ludzie? Niestety, nie. Dlatego też podatni są na różnego rodzaju ideologiczne manipulacje. Największe jednak ofiary ponoszą nie specjaliści, ale masowa widownia, odbiorcy telewizji. Okazuje się bowiem, że właśnie telewizja zyskuje wiarygodność dzięki stosowaniu efektów kartezjańskiego kryterium prawdy w swoich programach. Albowiem sugestia prawdziwości obrazu telewizyjnego polega głównie na jego JASNOŚCI i WYRAŹNOŚCI. W porównaniu z szarą rzeczywistością świat telewizji wygląda barwniej, żywiej i bardziej „prawdziwie". Każdy, kto był w studio telewizyjnym, zaszokowany jest potężną ilością świateł, które padają na uczestników programu z różnych stron i z wielką mocą. Wszystko po to, aby uzyskać doskonałe efekty jakościowe obrazu. Filmy amatorskie, kręcone przy pomocy domowych kamer video, są najczęściej źle oświetlone, wskutek tego obraz jest płaski, ciemny i niewyraźny. Nawet jeśli jedna strona obrazu jest jasna, to druga jest zbyt ciemna. Powstaje bałagan wizualny, oglądanie filmów domowej produkcji staje się męczące i nudne. Natomiast filmy profesjonalne zabiegają o właściwą jasność i wyraźność, ponieważ w tym leży ich nie tylko siła przyciągająca, ale nade wszystko siła uwiarygodniająca.
Jakże często siedząc w gronie domowników i znajomych, nie możemy skupić się na temacie i na sobie, jeśli włączony jest telewizor. Wzrok mimowolnie ucieka w stronę szklanego ekranu. Postacie telewizyjne są tak intensywnie oświetlone i tak wyraziste w barwie i kształcie, że stanowią dla oka znacznie silniejszy bodziec niż siedzący obok nas realni ludzie. Ale właśnie, bodziec bodźcem, jasność jasnością, wyraźność wyraźnością - ale żywymi i prawdziwymi są ludzie, których mamy wokół siebie: mama, tata, dziadek, babcia, dziecko, sąsiad. To są prawdziwi ludzie, a nie telewizyjne obrazy. Aby stwierdzić, że tym obrazom odpowiada jakaś rzeczywistość, musielibyśmy wejść do studia, popatrzeć na lampy, na kamery, na rozwieszone dekoracje imitujące pokój lub salon. Do tego studia, w którym siedzą realni ludzie, nie wejdzie milion telewidzów, nie wejdzie nawet jedna osoba postronna, jeśli nie ma przepustki. Telewidz zauroczony obrazem jest zupełnie odcięty od prawdziwej rzeczywistości. To, co bierze za kryterium prawdy: jasność i wyraźność, jest generowane nie przez rzeczywistość, ale przez lampy, których nie widzi.
Warto o tym pamiętać, zanim włączymy telewizor szukając w nim prawdy, i zanim z pełnym przekonaniem powiemy: To jest prawda, bo widzę to na własne oczy... w telewizji. Takie oczy zapatrzone w telewizor nie są dobrymi świadkami.
Piotr Jaroszyński
"Nie tracić nadziei!"