Nasz rodak, prof. Feliks Koneczny, pomijany przez polskojęzyczne środki przekazu i postkomunistyczne instytucje wydawnicze, a uznawany za jednego z najwybitniejszych myślicieli XX wieku, jeszcze przed drugą wojną światową w Rozwoju moralności tak pisał: „Gdzie państwowość nie jest związana cywilizacyjnie i etycznie z ogółem obywateli, tam państwo stanowi przedmiot grubego i ordynarnego wyzysku ze strony kilkuset spekulantów, którzy opanowują w tym celu państwowość, wiodąc państwo do zguby, tym bardziej zagrażającej, iż ogól obywatelstwa popada w takim państwie w zobojętnienie polityczne i moralną apatię".
Niestety, to, co brzmiało jak ostrzeżenie dla pokolenia przedwojennego, gdy Polska była państwem suwerennym, przybrało po ostatniej wojnie realne kształty. I po dziś dzień, mimo szumnych haseł o wolności i demokracji, nie powróciliśmy na tory naszej historii. Toczy się historia, to prawda, ale obcej nam państwowości. Co z tego, że car Mikołaj I był formalnie królem Polski? I tak nasz poczet królów kończy się na Stanisławie Auguście, postaci niechlubnej, ale jednak należącej do historii państwowości polskiej, do której żaden z carów nie należy jako król.
Z końcem drugiej wojny światowej Polska stanowiła część państwowości obcej, również pod względem cywilizacyjnym. Po roku 1989, gdy wielu naiwnie sądziło, że Polska wraca do historii własnej państwowości, okazało się, że ci współpracownicy obcego mocarstwa szybko przemienili się w owych „spekulantów", którzy opanowali naszą państwowość na własny rachunek, a dokładniej mówiąc - na własne konto. Nie było to trudne, gdyż znali mechanizmy funkcjonowania państwa, które przecież sami współtworzyli.
W odpowiedzi na to zdezorientowane społeczeństwo zobojętniało politycznie. Nie chodzi tu o brak aktywności politycznej w sensie przynależenia do takiej czy innej partii ani też o brak komentowania wydarzeń oglądanych w telewizji. Chodzi o świadomość rudymentarnej potrzeby posiadania własnej państwowości jako tego, co pod postacią ustroju, praw, urzędów czy instytucji chroni nasze interesy, aspiracje i cele.
Na domiar złego do obojętności politycznej dołączyła się apatia moralna - brak dostrzegania różnicy między dobrem i złem, a więc zatracenie nie tylko cech społecznych, ale także ludzkich, które odróżniają nas od zwierząt. Arystoteles na początku Polityki mówi: „To bowiem jest właściwością człowieka odróżniającą go od innych stworzeń żyjących, że on jedyny ma zdolność rozróżniania dobra i zła, sprawiedliwości i niesprawiedliwości i tym podobnych; wspólnota zaś takich istot staje się podstawą rodziny i państwa". Jeżeli więc jakieś państwo za cel stawia sobie „gruby i ordynarny wyzysk ze strony kilkuset spekulantów" kosztem zobojętnialego politycznie i moralnie społeczeństwa, to mamy do czynienia ze strukturą nie tylko ewidentnie antyspołeczną, ale wręcz antyludzką. Człowiek w takim państwie raptownie się degeneruje, zdemoralizowana zaś i zobojętniała społeczność traci zdolność zregenerowania sil i uzdrowienia państwa. Cóż za opór stawić może państwu oszołomiona dyskoteką (a może i narkotykami?) młodzież lub gromada narzekających pijaków? Nie łudźmy się, opór taki trwa krótko i pokonać go można bardzo łatwo.
Ze względu więc na postępującą degradację narodu musimy jak najszybciej odzyskać państwowość dla naszej tysiącletniej cywilizacji, u której podstaw leży poszanowanie praw człowieka i narodów chronionych Majestatem Boga Wszechmogącego. Bez takich podstaw państwo nasze nie będzie państwem polskim, a my „w obcy się naród, który nas nienawidzi, obrócimy" - jak mówił Piotr Skarga w O zgodzie domowej. Nigdy nie wolno nam do tego dopuścić.
Piotr Jaroszyński
"Patrzmy na rzeczywistość"
Jeśli prawda wyzwala, to nieprawda niewoli. Znakiem naszych czasów jest to, że "mistrz kłamstwa" ma coraz większą władzę. Dlatego coraz trudniej będzie rozróżnić, co jest prawdą, a co manipulacją.
Ludzie wywodzący się z pewnej szkoły filozoficznej (Wajda, Wałęsa i inne lewactwo, michnikowszczyzna, tuskizm, kaczyzm) idą najpierw na wiec polityczny, gdzie narzekają, że dzicy są traktowani jak zwierzęta, a następnie biorą udział w sympozjum naukowym, gdzie udowadniają, że praktycznie rzecz biorąc, dzicy są zwierzętami. Ci "nasi wybrani mędrcy" w tej nowomowie o sobie, że są jakoby współczesne demokraty, mędrce i geniusze zatracili już dawno poczucie rzeczywistości.