Gdy stoimy przed Matką Miłosierdzia i wpatrujemy się w Jej cudowną twarz, w oczy z lekko opuszczonymi powiekami, to czujemy, iż Jej wysmukłe dłonie przytulą do serca każdego, kto tylko uklęknie, pomodli się i poprosi. A z każdą prośbą Matka staje się coraz piękniejsza. I słychać nieustanny szept w kaplicy, w przedsionkach, na poszczerbionych od kolan schodach, na ulicy, a dawniej - w całym mieście, ba, w kraju całym. Zdrowaś, Maryjo, łaski pełna... Mater Misericordiae - Matko Miłosierdzia...
Minęły czasy, gdy śpiewano: „W tey Ostreybramie obrona potężna, / Królowa Polska, a Litewska Xiężna". Polska nie ma już króla, a Litwa - księcia, nie ma też unii, która z miłości się wzięła. Propaganda rosyjska zrobiła swoje: zaszczepiła nienawiść, na grobach połamała krzyże, a część kościołów obróciła w ruinę albo, w najlepszym przypadku, zamieniła w magazyny. Okaleczeni ludzie i ich dzieła... ciągle nie mogą dojść do siebie. I tylko Matka Miłosierdzia wyczekuje cierpliwie na rozproszone dzieci swoje, wyrzucone i rozrzucone po całym świecie.
My, Polacy, musimy pamiętać, że to jest ta sama Panna Święta, która nie tylko Jasnej broni Częstochowy, ale i w Ostrej świeci Bramie. Dlatego i tam winniśmy modlić się za Polskę. Bo z którejkolwiek strony wjeżdżamy dziś do naszego kraju, czy ze Wschodu, czy z Zachodu, to uderza ciągle i niezmiennie, że Polska powstała z wiary i dalej tę wiarę rodzi, Polska, mimo tylu wad i grzechów, jest ciągle płodna, a Kościół jest ciągle żywy. Na wszelkie sposoby próbuje się nas otumaniać, straszyć, nęcić i ośmieszać, a jednak od wiary nie odeszliśmy. I nie odejdziemy.
Zygmunt Krasiński przed półtora wiekiem ostrzegał:
„A krzyczą jedni: Zdejmiem ci okowy,
Lecz nie mów więcej - rodzinnym językiem".
Drudzy wścieklejszym jeszcze wrzeszczą rykiem:
„Nie dość, że własnej wyrzekniesz się mowy,
Lecz plwaj na matek i na ojców kości,
Byś zdeptał przeszłość, a w niej - dni przyszłości".
A ponad wszystkie - groźniejszy głos woła:
„Ty nie nasz, póki nie zaprzaniec z ciebie!...
Jeśli chcesz wyżyć - zaprzyj się Kościoła,
Jeśli chcesz wyżyć - bluźń Bogu, co w niebie".
Odrodzenie Polski...
Uważajmy, bo te obietnice to podrzutki, jak to określa dalej nasz wieszcz, „Pychy" i „Wścieklizny", która od co najmniej dwustu lat na różne sposoby nas atakuje krzykiem i groźbą; skoro przez tyle lat nie ulegliśmy, to i nadal troszczmy się o nasz cudowny język, nadal pielęgnujmy tradycje ojców naszych, a Kościoły nasze niech się pną w niebo na chwałę Bożą, tak by mogli je ujrzeć ludzie zagubieni ze Wschodu i z Zachodu. Bo Polska jest ciągle płodna wiarą i nie powinna ulegać ni „Pysze" Zachodu, od której broni nas Panienka z Jasnej Góry, ni „Wściekliźnie" Wschodu; prośmy, a obroni nas Królowa Polski z Ostrej Bramy.
Piotr Jaroszyński
"Naród tylu łez..."