Druga połowa XVIII wieku to okres przełomowy dla świata zachodniego, powstają bowiem zręby nowych zasad budowania i funkcjonowania państw. Monarchie chylą się ku upadkowi, a ich miejsce zajmują tzw. państwa obywatelskie. Jedną z najważniejszych ról w nowym państwie odgrywa konstytucja. O ile dawniej, co warto przypomnieć, konstytucjami (czyli postanowieniami) były wszystkie ustawy sejmu, to teraz mianem konstytucji określa się ustawę zasadniczą. Wśród pierwszych nowoczesnych konstytucji jest nasza Konstytucja 3 Maja.
Przez lata niewoli konstytucja ta, unieważniona przez zaborców, była symbolem nieprzedawnionego prawa Polaków do niepodległości. Stąd też w polskich domach uroczyście czczono pamięć tak ważnego wydarzenia, które utrwalone zostało w muzyce, pieśni, poezji, malarstwie. Dziś rocznica uchwalenia Konstytucji 3 Maja ma charakter oficjalny, ale bardziej urzędowy niż odświętny, społeczeństwo zaś coraz bardziej zapomina, jaki sens ma ta rocznica. A przecież warto wracać pamięcią do tak ważnych wydarzeń ze względu na możliwość uchwycenia ducha narodu, który wówczas był duchem wolnym. To dla czasów wielokrotnie duchowo zniewolonych, takich jak czasy dzisiejsze, jest konfrontacją bezcenną. Kto nie zamierza poddawać się presji fałszerzy dziejów, ten tym bardziej powinien dokonywać tak cudownych nawrotów.
Ciekawe spostrzeżenia na temat konstytucji zawarł Adam Mickiewicz w wykładach paryskich. Zastanawiał się, na ile konstytucja była ciągłością ducha narodowego, a na ile ciąg ten przerywała. Mickiewicz uważał, że zapis o dziedziczności tronu naruszał głęboką więź, jaka istniała „między elekcją a bytem narodu”. Wybieralność króla przyczyniła się zarówno do powiększenia obszarów Rzeczypospolitej, jak i do dobrowolnego włączenia doń tylu różnych narodów, które właśnie w Polsce postrzegały siłę zdolną zapewnić im ład i pokój. Ziemie i narody Rzeczypospolitej były spojone mocą wolności wyboru władcy. Z tego tytułu zapis o dziedziczności tronu w Konstytucji 3 Maja wprowadzał swego rodzaju przymus, którego efektem było osłabienie związku narodów niepolskich z Polską.
Niezwykle cenną była natomiast, z punktu widzenia aspiracji ducha narodowego, idea nie samego równouprawnienia, co równouprawnienia opartego na zasadzie równania w górę. Mickiewicz mówił: „Wszystko tam (w Konstytucji 3 Maja) jest określone: władza królewska, władza prawodawcza, sądownicza, stosunki między tymi władzami. Zjawia się tam jedna tylko idea nie nowa, odnaleziona w skarbnicy starodawnych idei polskich: idea zrównania wszystkich członków Rzeczypospolitej, dania im sposobów, by z czasem osiągnęli równość”.
Jakże ciekawe spostrzeżenie, tradycja polska oparta była na ideale równości mierzonej wysoką miarą, demokracja miała być republiką a nie ochlokracją (rządem najgorszych mas pospólstwa). Wieszcz kontynuował: „Szlachta stawała się od wieku XVII coraz bardziej zamkniętą w sobie kastą. Teraz postrzeżono to niebezpieczeństwo: sejm nie idąc na lep rozumowań XVIII wieku, nie mając zamiaru równać klas w dół, chciał, przeciwnie, nobilitować mieszczan i chłopów. Konstytucja 3 Maja dawała królowi, hetmanom, a nawet samej szlachcie jak największą łatwość nobilitowania mieszczan; według ścisłych obliczeń można było przewidzieć, że wszyscy Polacy w ciągu lat pięćdziesięciu zostaliby szlachtą, to znaczy wszyscy członkowie Rzeczypospolitej posiedliby też same prawa i przywileje. Idei tej nie dobyto z żadnej teorii politycznej XVIII wieku”. (Literatura słowiańska, kurs II, wykład XVII).
Trudno myśleć, bo aż serce boli, jak niesamowity mógłby być rozwój Polski, gdyby nie zabory. Wszak idea „równania w górę” sięgająca czasów greckich (samego Homera) przyczyniła się do upowszechniania wysokich ideałów zarówno obywatelskich, jak i ludzkich. Unia Polski z Litwą była dobrowolna, szlachta polska przyjmowała do swych herbów Litwinów, którzy dzięki temu otrzymywali takie same prawa (wolnościowe!) jak Polacy, a których jako Litwini, nawet należący do wielkich rodów, nie mieli.
Konstytucja 3 Maja ułatwia i promuje przyjmowanie do rodzin szlacheckich mieszczan, a następnie chłopów, aby w ciągu pół wieku, czyli dwóch pokoleń, uszlachetnić całe społeczeństwo. Tylko naród kulturalny mógł zdobyć się na tak odważną myśl. Bo cóż to za problem zrównać wszystkich w dół i sprowadzić do rzędu pospolitych, niewychowanych, agresywnych wyrobników, którzy bez wiedzy i smaku zadawalają się byle czym. Ale podciągnąć masy ku wyższym wzorom kultury, takim jakie reprezentowali Kochanowski, Mickiewicz, Pułaski, Kościuszko, Staszic – to jest wyzwanie na miarę dziejową. I to była perspektywa rozwoju naszego narodu, jaką zakreślała Konstytucja 3 Maja.
Nic dziwnego, że zaborcy, widząc w Konstytucji zagrożenie dla własnych interesów, popchnęli zdrajców ku zawiązaniu Targowicy i unieważnieniu Konstytucji. Przyszły rozbiory i zamiast uszlachetnienia mieszczan i chłopów, degradowano szlachtę, a stany napuszczano jedne na drugie, po to, by wzajemnie się wyniszczały i oskarżały. Niestety, skutki tej antypolskiej polityki okazały się dalekosiężne, odczuwamy je po dziś dzień, bo nadal – jako naród – nie możemy się pozbierać.
Czy jednak nie pozostał w nas żaden ślad z tych dawnych ideałów? Został. Nie zwracamy się do siebie WY, a do osoby obcej nie mówimy TY, ale „Proszę Pani” i „Proszę Pana”. Taki drobiazg, a jaki piękny.
prof. dr hab. Piotr Jaroszyński
Magazyn Polski, nr 5, Maj 2024