Dla wielu z nas PRL jest nie tylko faktem historycznym, ale również faktem prawnym. Było takie państwo, miało legalny status, czyli swoją nazwę (Polska Rzeczpospolita Ludowa), swoje godło (z orłem pozbawionym korony), swoje władze (ustawodawczą, wykonawczą, sądowniczą), uznawano je na arenie międzynarodowej. Z drugiej strony, dla tych, którzy urodzili się w czasach PRL-u była to jedyna Polska, bo innej przecież nie znali. W niej upływało ich dzieciństwo, młodość, praca zawodowa, jednym słowem wiosna, którą zawsze darzy się szczególnym sentymentem. Podważyć PRL, to tak jakby odebrać komuś jego własne życie.
A przecież gdy dziś patrzymy na naszą historię z odpowiedniego dystansu i bez emocji, to widzimy jak na dłoni, że PRL było państwem nielegalnym. Tak! To państwo było nielegalne. Musi to dotrzeć do najmłodszych pokoleń, urodzonych już po 1989 roku, gdyż trzeba zrewidować nasz obraz Polski, by odzyskać wiarę w sens posiadania własnej państwowości, by opuszczanie własnego kraju nie dokonywało się tak lekką ręką jakby to był PRL.
W znakomitym artykule Wybory 1947 - mit założycielski komunizmu ("Biuletyn IPN", styczeń-luty 2007, s. 106-115) dr Maciej Korkuć wyjaśnia: "Po roku 1939 funkcjonowały w kraju i na emigracji legalne struktury Rzeczypospolitej Polskiej. W obliczu prawa międzynarodowego oraz prawa polskiego bezsporny pozostaje fakt ciągłości istnienia państwa polskiego w latach II wojny światowej, także w okresie okupacji sowieckiej i niemieckiej" (s. 106). Posiadaliśmy to, co składa się na legalną władzę, łącznie z prezydentem i rządem, natomiast obie okupacje były jak najbardziej nielegalne, a tym samym bezprawne były władze ustanawiane przez najeźdźców.
Dotyczy to również powołania pod koniec wojny PKWN, które powstaje w Moskwie na rozkaz władcy obcego państwa. Ów władca zastosował tu metodę zalecaną przez Machiavellego: aby podbić obce państwo, trzeba powołać rząd marionetkowy (Książę, ks. V). Ale od kiedy to władca obcego państwa jest upoważniony do tego, aby zdelegalizować legalnie funkcjonującą władzę jakiegoś państwa, a na jej miejsce powołać nowy rząd? Przecież to brzmi komicznie, a właściwie tragikomicznie, tak jak dołączone wyjaśnienie, że PKWN jest "organem rządowym suwerennego Państwa Polskiego". Ładny to suwerenny organ: powstaje w Moskwie, nie ma żadnego związku z legalnie od 1939 roku funkcjonującymi władzami Polski, i nie ma nic wspólnego z wolą polskiego narodu. Z czyjej mocy rząd taki jest rządem i jest suwerenny? A przecież PKWN to jest właśnie ten organ - "chluba" komunistów - który leży u "legalnych" początków PRL-u.
Po zakończeniu wojny komuniści potrzebowali jednak społecznej "legalizacji", by sprostać standardom demokratycznym, by powiedzieć światu: jesteśmy u władzy, bo tego chce naród. Tym bardziej że Zachód uznał PRL pod warunkiem, że odbędą się wolne wybory. Więc komuniści wyszli naprzeciw tym oczekiwaniom, przygotowali operację na wielką skalę, wedle dokładnie przemyślanych scenariuszy. Z jednej strony terror, więzienie i zabijanie przeciwników ideowych, z drugiej gra polityczna i uruchomienie potężnej machiny propagandowej, w kraju i za granicą. Realne szanse wygrania wyborów przez komunistów były jednak ciągle niewielkie.
Jakie wyjście? Tytułem próby zarządzono najpierw referendum. Ale potrzebna była bratnia pomoc, żeby sprawdzić skuteczność możliwości uzyskania prawidłowych wyników. "Nad fałszowaniem wyników referendum z 1946 roku czuwała specjalna grupa wysłana przez Stalina 20 czerwca 1946 r. do Warszawy, dowodzona przez płk. Arona Pałkina, naczelnika Wydziału D Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (MGB) ZSRS, zajmująca się fałszowaniem i preparowaniem dokumentów. Techniczne szczegóły operacji fałszowania referendum Pałkin oraz główny doradca przy MBP płk Siemion Dawidow omówili z Gomułką i Bierutem 22 czerwca 1946 r. W ramach akcji fałszowania referendum oficerowie MGB sporządzili 5994 protokoły komisji obwodowych z obliczonymi głosami i podrobili 40 tys. podpisów członków obwodowych komisji wyborczych" (ibid., s. 111). No proszę, to się nazywa fachowa pomoc. Mimo że faktycznie trzy czwarte głosujących było przeciw, to oficjalny wynik brzmiał: 68% za.
Po takim sukcesie można był przystąpić do właściwych wyborów, jakimi były wybory do Sejmu. Bierut ściągnął ponownie ekipę pułkownika Pałkina (10 stycznia 1947). Jak pisze Korkuć: "fałszowano na każdym szczeblu komisji wyborczych". Repertuar fałszerstw był dość bogaty. Przede wszystkim na 5,5 tys. komisji ponad 3,5 tys. było obsadzonych tylko członkami PPR, mogli więc swobodnie zmieniać wyniki mając do dyspozycji dwa protokoły, w tym jeden pusty. Zamieniano urny, unieważniono listy PSL-u, a prawie pół milionom wyborców odebrano prawa wyborcze, zaś członków komisji masowo werbowano na agentów UB (s. 113). W ten sposób władza ludowa pomogła społeczeństwu zalegalizować samą siebie. A tak naprawdę? Tak naprawdę "jedynym źródłem władzy dla kolejnych rządów komunistycznych była wola sowieckiego dyktatora Józefa Stalina i jego decyzje podjęte w latach czterdziestych i pięćdziesiątych" (s. 114).
Czy IV RP stwierdzi z urzędu, że PRL był państwem nielegalnym? Chyba nadszedł po temu czas, bo są na to historyczne i rzeczowe dowody.
Prof. dr hab. Piotr Jaroszyński
Nasza Polska, 2007-07-24