Dziś szkołą życia i wzorem do naśladowania są dla wielu mieszkańców naszych wiosek właśnie telenowele. To tam roi się od luźnych związków, rozbitych małżeństw, plotek o księdzu. To tam określane są normy, bo pokazywana jest zwykła codzienność, tak bywa, więc tak można. Ona miała męża, ale zakochała się w innym, jednak teraz jej przykro, tylko że mąż znalazł sobie inną... i takie bzdury ciągną się setkami albo tysiącami odcinków, a ludzie oglądają. Niby z przymrużeniem oka, niby dla śmiechu, bo przecież ileż tam śmiesznych sytuacji, a dla równowagi to i łza spłynie po policzku.
Grają zaś same gwiazdy, znani aktorzy, można o nich przeczytać w kolorowych tygodnikach, ile to zarabiają i jakie mają bujne życie, zwłaszcza przedmałżeńskie lub pozamałżeńskie. Jednym słowem, gdy nadarzy się okazja, dlaczego by nie spróbować? Skoro takie gwiazdy mogą żyć tak swobodnie i w telewizji pokazują, że tak można żyć, to dlaczego ja nie miałbym pójść ich drogą? Więc próbują nasi rodacy, niestety, coraz częściej. I nie ma kto ich zatrzymać, bo seriale podsuwają odpowiednie plotki na księży, by stracili autorytet. A kto może być autorytetem w środowisku wiejskim, jeśli nie ksiądz?
Telenowele rozpuszczają perfidne plotki, jak dawniej UB czy SB, że jeden ma dziecko z kochanką, drugi deprawuje swych podopiecznych, trzeci każe sobie słono płacić za pogrzeby lub komunie, czwarty to, a piąty tamto. Takie plotki wprawdzie ludzi jeszcze nie odciągają od wiary, ale autorytet księdza jako osoby cieszącej się największym zaufaniem solidnie podkopują i nadwerężają. Potem przyjdzie czas na kolejny etap, zabraknie powołań, wtedy kościoły opustoszeją i można je będzie zamknąć lub – jak bywa niekiedy na Zachodzie – zamienić na dyskoteki. No i „hulaj dusza, piekła nie ma”. Uważajmy jednak, by nie pozostały nam jedynie świątynie pieniądza...
Jeszcze nie jest aż tak źle, ale gorzej niż mogłoby się wydawać tym, którzy wioskę znają tylko z okien samochodu albo z wczasów pod gruszą. Słabością mieszkańców naszych wiosek jest naiwność, jakaś niezwykła uległość wobec telewizora, wiara w te wszystkie filmy, filmiki, gwiazdy i gwiazdeczki, w ten świat z celuloidu, którego tak naprawdę nie ma, ale który może człowieka porządnie otumanić, by następnie popchnąć do czynów w swoich skutkach nieobliczalnych, a przynajmniej nieodwołalnych, bo jak inaczej nazwać rozpadanie się małżeństw i wchodzenie w nowe związki, jeśli nie jeden to kilka. Dla rodziny na wiosce jest to cios, który uderza nie tylko w rodzinę, ale też w gospodarstwo.
Mieszkańcy naszych wiosek, zwłaszcza dorośli, muszą zrewidować swoje nastawienie do życia rodzinnego i sprawdzić, czy czasem nie następuje jakieś zaburzenie spowodowane właśnie złym wpływem masowych mediów. Muszą pamiętać o tym, że telewizor stać się może swoistą namiętnością i używką, od której trudno jest się odzwyczaić i z którą prawie niemożliwe jest dyskutować. Telewizor mówi, ale nie odpowiada.
Mieszkańcy naszych wiosek muszą sobie uświadomić, że stali się przedmiotem ataku ze strony środowisk libertyńskich i antykatolickich, to one wsączają w nich takie idee i takie obyczaje, które mają rozsadzić rodziny od wewnątrz. Polska wieś musi podjąć ten temat, polityka i ekonomia to nie wszystko. Bo gdy rodziny się rozpadną, skończy się i polityka, i ekonomia. Nie będzie dla kogo pracować i dla kogo żyć. A rolnicy dobrze wiedzą, że gdy nie ma jedności i zgody w rodzinie, najpiękniejsze nawet gospodarstwa niszczeją w mgnieniu oka. Przychodzą kłótnie, tułaczka, alkohol i już po wszystkim. Łącznie z samobójstwem.
Mało się o tym pisze, ale na wioskach samobójstwa zdarzają się wcale nierzadko. Wyjątkowo słabi psychicznie są mężczyźni. Gdy nie mogą sobie dać rady z życiem, po prostu się wieszają. Czy ktoś ten temat porusza, czy jest to jakieś tabu, bo koniecznie trzeba zachować fałszywy wizerunek, który usprawiedliwi brak podejmowania jakichkolwiek kroków (tak ze strony rządu, jak i reszty społeczeństwa), by ratować mentalność, ba, duszę mieszkańców polskich wsi. A przecież bez rolników, ich pięknych rodzin, nie będzie narodu polskiego. To jest ciągle nasz wielki skarb.
Dlatego jest koniecznością odzyskanie rangi rodziny, właśnie w środowiskach wiejskich, aby nie ulegała bzdurnym, ale jakże groźnym telewizyjnym fikcjom. Ci ludzie naprawdę są bezbronni. Człowieka nie można do niczego zmuszać, zwłaszcza jeśli jest dorosły, ale tłumaczyć należy, bo na to zasługuje. Wieś ma nie tylko rozwijać „produkcję”, ale powinna odzyskać i rozwijać własną kulturę. Tutaj nie wolno naśladować złych wzorów i nie wolno eksperymentować. Należy trzymać się zdrowej tradycji i Chrystusowej wiary, bo to pozwoli przetrwać najtrudniejsze nawet czasy.
Piotr Jaroszyński
NASZA POLSKA NR 17/2009