Albert Speer to jeden z głównych twórców potęgi III Rzeszy. Najpierw był nadwornym architektem, który w lot chwytał rozmach pomysłów führera, przygotowując zarówno inscenizację do wielkich widowisk politycznych, jak i przebudowując Berlin na nową stolicę świata; później był ministrem wojny. W Norymberdze został skazany na 12 lat więzienia.
Speer jest przykładem człowieka o niezwykłej inteligencji. Określano go mianem geniusza organizacji. Ale też na jego przykładzie widzimy, do jakiego stopnia może nastąpić przepaść między zdolnościami i pojętnością a poczuciem moralnej odpowiedzialności. Trudno się dziwić niewykształconym masom, podatnym na manipulację i propagandę, że zostają zauroczone jakąś ideologią i całym systemem czynienia zła. Dlaczego jednak ludzie inteligentni, nawet bardzo inteligentni, nie ogarniają swą inteligencją moralności, przestają rozumieć, co jest realnym dobrem, a co złem? Dlaczego i oni ulegają, mimo inteligencji, swoistemu otępieniu umysłowemu? Takie pytania rodzą się dziś, gdy słyszymy wokół, że państwo ma być państwem prawa, a rządy mają być rządami ludzi skutecznych. Czy chodzi o jakiekolwiek prawo i jakąkolwiek skuteczność? Czy prawo złe jest rzeczywiście prawem? Czy skuteczność w czynieniu zła jest skutecznością? A może złe prawo jest gwałtem, a skuteczne czynienie zła jest po prostu niszczeniem. Pewne rzeczy należy nazywać po imieniu.
W trakcie procesu w Norymberdze Speer jako przedstawiciel przegranego imperium, miał więcej czasu na przemyślenia. I wówczas doszedł do bardzo trafnego spostrzeżenia, które po dziś dzień nie straciło na swojej aktualności. Zwraca uwagę na różnicę między dawnymi despotyzmami a współczesnym totalitaryzmem. We Wspomnieniach pisze: „Ale w tej fatalnej epoce oprócz ludzkiej nikczemności po raz pierwszy w historii pojawił się również czynnik, który ten despotyzm odróżniał od wszelkich dotychczasowych wzorców i który w przyszłości będzie jeszcze nabierał znaczenia. Jako najważniejszy przedstawiciel technokracji – mówił o sobie – która właśnie bezmyślnie i bez żadnych hamulców, wszystkie swoje środki zaangażowała przeciwko ludzkości, starałem się nie tylko przyznać, lecz także zrozumieć to, co się stało. W swoim ostatnim słowie powiedziałem: Dyktatura Hitlera była pierwszą dyktaturą państwa przemysłowego w dobie współczesnej techniki...” (A. Speer, Wspomnienia, Warszawa 1973, 723).
Współczesna technika jest najgroźniejszym narzędziem nie w ręku szaleńców, ale technokratów. Szaleniec bowiem działać może odruchowo, pod wpływem emocji i na krótką metę, natomiast technokrata jest człowiekiem inteligentnym, który działa na szeroką skalę i długofalowo. Problem polega na tym, że moc techniki posiada jakąś magiczną siłę stępiania wrażliwości moralnej. Technokraci, a więc ludzie, dla których technika jest głównym narzędziem działania, zaczynają ubóstwiać samo narzędzie do tego stopnia, że ich sumienie robi się zupełnie ślepe. Trzeba wówczas wielu nieszczęść, aby przynajmniej niektórzy z technokratów mogli przejrzeć na oczy i odzyskać choćby na chwilę własne sumienie. Ale kto naprawi zło?
Warto przypomnieć klasyczny już tekst Arystotelesa, w którym czytamy: „Jak bowiem człowiek doskonale rozwinięty jest najprzedniejszym ze stworzeń, tak jest i najgorszym ze wszystkich, jeśli wyłamie się z prawa i sprawiedliwości”. Prawo, o którym tu mowa, jest przede wszystkim prawem zakorzenionym w prawie boskim i w prawie naturalnym, które stanowi podstawę sprawiedliwości i zdrowego sumienia. „Najgorsza jest bowiem nieprawość uzbrojona, człowiek zaś rodzi się wyposażony w broń, jaką są jego zdolności umysłowe i moralne, które jak żadne inne mogą być niewłaściwie nadużyte. Dlatego człowiek bez poczucia moralnego jest najniegodziwszym i najdzikszym stworzeniem...” (Polityka, I, 12).
O wielkości człowieka nie stanowią więc tylko zdolności intelektualne, przeciwnie zdolności te mogą stać się źródłem zdziczenia człowieka, iż stanie się gorszy od zwierzęcia. Ma to miejsce wówczas, gdy człowiek zatraca sumienie, przestaje czytać obiektywne dobro i zło. Wtedy całą moc swego intelektu przeznacza na niszczenie. A dziś technika jest przepotężnym zwielokrotnieniem mocy intelektualnych. Co innego szaleniec, który kogoś pokaleczy nożem, co innego fortel wojenny, dzięki któremu konnica rozbije piechotę, a co innego użycie broni masowej zagłady. Jeżeli posługiwanie się techniką pozbawione jest hamulców moralnych, to staje się narzędziem czynienia zła, kwalifikując ją do zbrodni nawet przeciwko ludzkości.
Bardziej niż szaleńców należy bać się dzisiaj technokratów. Uzbrojeni są nie tylko w technikę wojenną, ale również administracyjną, finansową, prawną, medialną, edukacyjną. Dzięki temu mogą niszczyć i zniewalać miliony ludzi na całym świecie. Zauroczeni skutecznością, zapominają o człowieku, że jest to osoba, a nie poligon doświadczalny.
Dziś szczególne znaczenie ma wychowywanie ludzi od najmłodszych lat na ludzi. A takimi są nie dzięki nadmiarowi inteligencji, ale przede wszystkim dzięki właściwie ukształtowanemu sumieniu. Dziś trzeba ratować wrażliwość sumień, aby w dorosłym życiu korzystać i z inteligencji, i z umiejętności, i techniki – tylko dla dobra, nigdy dla zła.
Magazyn Polski, nr 1, Styczeń, 2024
prof. dr hab. Piotr Jaroszyński