Z prof. dr. hab. Piotrem Jaroszyńskim, kierownikiem Katedry Filozofii Kultury Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, wykładowcą i członkiem Rady Naukowej Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, rozmawia Dorota Zbierzchowska
W najnowszej książce Wydawnictwa Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu ukazał się artykuł Pana Profesora "O ład w kulturze". Na czym polega ład w kulturze rozumianej w sensie klasycznym?
- Najprościej mówiąc, ład jest wtedy, gdy wszystko jest na swoim miejscu. Brzmi to może zbyt banalnie, ale banalne wcale nie jest, bo po pierwsze, aby miał miejsce ład, nie może niczego brakować z tego, co powinno być, a po drugie, potrzeba wysokiej kultury, aby umieścić każdą rzecz tam, gdzie należy. Potrzebna jest siła porządkująca, nie są nią ani uczucia, ani wola, lecz wykształcony rozum. Uczuć i woli nam nie brakuje, ale z tym rozumem to bywa różnie...
A co w takim razie dzieje się w kulturze, jeżeli brak jest wspomnianego ładu?
- Kultura przechodzi wówczas albo w stan chaosu, albo wręcz antykultury. Chaos oznacza brak porządku, natomiast antykultura to zaplanowana walka z porządkiem po to, by zniszczyć pewien typ cywilizacji. To się dzieje dzisiaj w ramach cywilizacji zachodniej, którą próbuje się najpierw pozbawić tożsamości, czyli oderwać od korzeni greckich, rzymskich i chrześcijańskich, co owocuje chaosem. Europejczycy, w tym Polacy, nie wiedzą, kim są. A gdy już stracą orientację, wtedy wpuszcza się ich w objęcia cywilizacji śmierci z promocją zboczeń, aborcji i eutanazji, a więc wszystkiego, co zagraża życiu i prawidłowemu rozwojowi człowieka.
W swoim artykule pisze Pan Profesor o tym, że od wieków toczy się walka o kulturę polską. Jakie są największe zagrożenia dla naszej kultury narodowej?
- Jest ich bardzo wiele, ale wymienić warto przynajmniej dwa. Pierwsze to brak wiedzy na temat bogactwa naszej kultury, zarówno w skali jej konkretnych osiągnięć, jak i niezrealizowanych zamierzeń, bo przerwane zostały przez zabory, wojny, komunizm i obecny postkomunizm. Drugie zagrożenie to brak woli walki o polskość w perspektywie ideałów, których osiągnięcie wykreśla pole naszego życia. Ludzie nawet nie czują, kim mogliby być, nie żałują, że są tylko tym, kim są, a właściwie to są zahipnotyzowani posiadaniem. To jest ich główne zmartwienie i pole ambicji. Witają się byle jak, rozmawiają byle jak, piszą byle jak, czytają byle jak, śpiewają byle jak, żegnają się byle jak. To nie jest prawdziwa Polska.
Jak zatem budować ład w kulturze polskiej, by wygrać tę walkę?
- Trzeba odzyskać najmłodsze pokolenia dla Polski, aby każde dziecko, a najpóźniej młodzieniec, poznało konkretnie skarby naszej kultury, naszej historii i naszej przyrody, by je pokochało, i by ich zachowanie stało się ambicją jego życia. Jeżeli dziś na sali wypełnionej studentami ani jeden nie był w Żelazowej Woli ani w Muzeum Narodowym, ani w Zamku Królewskim, ani w Wilnie, to jaki z nich wyrośnie Polak? Żaden. A przecież ci młodzi ludzie mają rodziców, mieli nauczycieli polskiego i historii, lecz nikt nie wziął ich za rękę i nie powiedział: "Zobacz, to jest właśnie 'Bitwa pod Grunwaldem', a to 'Bociany', a tu grał swoje pierwsze utwory mały Fryderyk". Patriotyzm nie spada z nieba, on jest tutaj, tylko trzeba się nad nim pochylić. Jeśli dorośli przypomną sobie, jakie mają obowiązki wobec własnych dzieci i uczniów, to odzyskamy kulturę polską, a wtedy wygramy walkę.
Dziękuję bardzo za rozmowę.
Nasz Dziennik, 6-7 lutego 2010