Gdy myślimy o roku, który nas czeka, mamy wiele obaw. Zbyt wiele osób dotkniętych jest bezrobociem, inni pracując niewiele zarabiają, jeszcze inni wykonują pracę poniżej swoich możliwości. Coraz więcej rodzin ma trudności w zapanowaniu nad domowym budżetem. Patrzymy w przyszłość z niepokojem. Pytamy: Jak odnaleźć sens i nadzieję?
Przyszłością Polski jest młode pokolenie. Brzmi to może banalnie, ale jednak nie zawsze pamiętamy o upływającym czasie, skupiając uwagę tylko na sobie. A czas płynie w sposób nieubłagany. Nadzieją dla narodu jest jego trwanie, to zaś dokonuje się nie przez jedno, ale poprzez ciąg pokoleń. A każde nowe pokolenie wnosi nowe życie, a z nim nową nadzieję.
Wiek człowieka nie posiada ścisłych ram fizycznych. Są ludzie, którzy mając lat 60, 70 lub 80 zachowują przedziwną energię, otwartość i chęci; są tacy, którzy w wieku lat 30 sprawiają wrażenie starych. Wiele zależy od kondycji fizycznej, jeszcze więcej od kondycji duchowej. Gdy myślimy więc o nadziei, jaką mamy wiązać z młodym pokoleniem, to chodzi tu nie tylko o fizyczny wiek, ale również o kondycję duchową. Na tę ostatnią składa się dobre wychowanie, dobre wykształcenie i życiowe ideały. Jeżeli chcemy, aby młode pokolenie było pokoleniem nadziei, to musimy dobrze je wychować i wykształcić, ukazując taki cel życia, który wyrasta ponad trudności i który do końca ma sens. Żyjąc, musimy patrzeć za siebie, nie dlatego, że tam jest przeszłość, ale właśnie dlatego, że tam jest przyszłość, za nami bowiem kroczą kolejne pokolenia. Nie możemy ich tracić z oczu. Nadzieję stracimy wówczas, gdy zgubimy młode pokolenie. A o to dziś wyjątkowo łatwo.
Nie wystarczy cieszyć się, że dziecko jest do nas wizualnie podobne, nie wystarczy, aby dziecko fizycznie dorosło. Wychowanie człowieka polega na tym, że zaszczepiamy w nim pewne idee, które mają być drogowskazem na całe życie. Jest to proces i rozciąga się latami. Chodzi o to, aby pod naszymi skrzydłami, pod jednym dachem, nie wyrósł obcy człowiek, obcy w swojej wrażliwości, w swoich poglądach i obyczajach, obcy w swojej wierze. W naszej polskiej tradycji zwracano na to szczególną uwagę. Rodzice pamiętali, że ich dziecko musi wyrosnąć na porządnego człowieka.
Oto fragment listu, który ocalał: „Konrad nam wyrasta ślicznie. Serce ma złote, a z sumieniem i umysłem łatwo będzie, gdy mu takie pole przygotujesz. Często bywa ze mną w kościele i prawie zawsze jałmużnę rozdaje. Gdy mu się sprzykrzy siedzieć cicho, powiada: „Mamo miła! pozwól wyjść przed kościół; pogadam sobie z ubogimi, bo ich bardzo kocham." I dalejże rozprawy o Babuni rodzonej, o Tatuniu, a czasem o koniach, o niedźwiedziach etc. ...Niejednego biedaka prawdziwie rozśmieszy i ucieszy."1 Tak pisała w lipcu 1861 r. Ewa Korzeniowska do męża Apolla o małym Konradzie, który miał wówczas 4 latka. Dziecko ma złote serce, ale sumienie i umysł trzeba wychować. Apollo Korzeniowski po powrocie z syberyjskiego zesłania, gdy już został tylko sam, przejawia nieustanną troskę o wychowanie syna. Ta myśl, mimo osobistej i narodowej tragedii, dodaje mu chęci do życia. „... Szczerze, głęboko nie jestem przekonany, abym już mógł zdać się na cokolwiek i komukolwiek. Jedyna wymówka to wychowanie Konradka."2 „Sam bez mego wdania się pisuje, i dobrze - a już co kocha, to kocha tych, których mu jako godnych wskażę."3
Ojciec uczył syna pisać i kochać. Bo umiejętnos'ć pisania, to nie jest rzecz drobna, za pisaniem idzie umiejętność prowadzenia myśli, człowiek robi się coraz inteligentniejszy. Wiedzieć, kogo kochać, a na kogo uważać - to również wielka rzecz, dzięki temu człowiek coraz lepiej potrafi dążyć do tego, co szlachetne, a unika tego, co podłe. To trzeba sobie przyswajać od najmłodszych lat pod czułym, ale i roztropnym okiem rodziców.
Jak więc możemy nie mieć nadziei dziś, jeśli idą za nami nowe pokolenia. Co powiedzielibyśmy rodzicom Józefa Conrada, którzy urodzili się w niewoli i umarli dla Polski, i wychowali syna, że zajaśniał wielkim talentem pisarskim, ale i wielką szlachetnością. Musimy być skromniejsi, by baczniej przyjrzeć się skali odpowiedzialności za młodych Polaków. Nie wszystko nam się należy i nie wszystko można urzeczywistnić w jednym pokoleniu. Nadzieję niesie ze sobą nowe pokolenie, którego nie możemy pozostawić i którego nie możemy zarazić naszą frustracją czy zniechęceniem.
Musimy je chronić przed medialną inwazją nieszczęść całego świata. Komasacja nieszczęść niszczy w młodym człowieku naturalny optymizm i chęć do życia, a więc to, co jest witalną sprężyną jego rozwoju. Nadmiar kontaktu ze złem stępia wrażliwość i sumienie. A gdy serce przestaje być złote, jak wychować sumienie, jak kształcić umysł? Trzeba starannie oczyścić pole wychowania człowieka, aby rósł prosto, umiał dążyć do celu i nie zrażał się trudnościami. Wtedy jest nadzieją dla rodziców i dla narodu, i to w każdych warunkach.
Rozpoczął się więc nowy rok. Będzie to z pewnością trudny rok, ale nie wolno się poddać pesymizmowi. Jest wiele dobra do uratowania i do zrobienia, w nas samych i w naszym kraju.
Piotr Jaroszyński
"Nie tracić nadziei!"
Przypisy:
1 Conrad wśród swoich, opr. Z. Najder, Warszawa 1996, s. 71.
2 ibid., s. 154.
3 ibid., s. 160.