Miejscem, w którym wykluwa się ideologia gender, są uniwersytety. Stamtąd też idzie fala, która rozlewa się po całej kulturze zachodniej, obejmując takie dziedziny jak mass media, film, teatr, edukacja, a w rezultacie wszystko, co kształtuje postawę człowieka z uwagi na zasięg publiczny.
Uniwersytet nie obejmuje wprost większości społeczeństwa, ale oddziałuje na większość. Uniwersytet bowiem formuje elity społeczne, a więc tę grupę, która w większości zajmie w społeczeństwie wpływowe stanowiska. Dlatego to, co dzieje się na uniwersytecie, nie jest tylko wewnętrzną sprawą środowiska uniwersyteckiego, ale jest to sprawa całego społeczeństwa. W fabryce obuwia produkowane mogą być buty liczone w dziesiątkach tysięcy par przez setki robotników, ale same buty, choćby najwygodniejsze, nie generują żadnych idei. Natomiast niewielkie środowisko akademickie może sporo zamieszać w wymiarze społecznym, i to na pokolenia. Uniwersytet w Wittenberdze liczył w czasach Marcina Lutra ok. 200 studentów, a więc tyle, ile dziś skromny wydział. A jak potężne uderzenie poszło stamtąd w społeczeństwo, i to w skali międzynarodowej. Jego skutki zarówno w wymiarze religijnym, jak i cywilizacyjnym trwają po dziś dzień.
Nic więc dziwnego, że ideologia gender, aby przeniknąć do społeczeństwa, musiała najpierw znaleźć oparcie właśnie w środowiskach akademickich. To ją z jednej strony miało nobilitować: proszę bardzo, oto mamy nową dziedzinę nauki, nowy nurt filozoficzny, nową teorię: gender studies. Naukowcy muszą się z nią liczyć, a jeśli liczą się z nią naukowcy, to musi to być coś bardzo ważnego i godnego zaufania.
Z drugiej strony ideologia ta potrzebowała nowych kadr, nowych propagatorów, którzy analogicznie do agitatorów komunistycznych przejdą szybką ścieżkę awansu intelektualnego. Uniwersytet ma ich uzbroić w argumenty, przy pomocy których później jako dziennikarze, politycy czy urzędnicy będą zdolni promować i bronić gender w swoich miejscach pracy. A promowanie gender w środowiskach katolickich to zadanie wcale nie takie łatwe, tu trzeba być dobrze przygotowanym, trzeba mieć do dyspozycji różne „fakty i autorytety”, różne argumenty i kontrargumenty.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 9 lipca 2014