138 lat temu w nocy z 22 na 23 stycznia wybuchło powstanie styczniowe. Rozpaliło wielkie nadzieje narodów żyjących pod zaborami na ziemiach I Rzeczpospolitej. Walki trwały aż dwa lata, ale zakończyły się klęską. Śmierć, więzienie, wywózka na Sybir, utrata majątków to cena jaką zapłaciło pokolenie, które nie chciało pogodzić się z niewolą. Mimowolnie przychodzą na myśl słowa Krzysztofa Kamila Baczyńskiego:
„Wisło, pamiętasz? Lesie w twych kartach
widzę ich, stoją - synowie powstań
w rozdartych bluzach - ziemio uparta -
- j a k drzewa prości.
W sercach rozwianych, z hukiem dwururek
rok sześćdziesiąty trzeci.
Wiatr czas zawiewa. Miłość to? Życie?
Płatki ich oczu? Płatki zamieci?
(Mazowsze)
Wielkie wydarzenia dziejowe mają przyczyny bardzo złożone. Na wydarzenia te można też patrzeć z różnorakiej perspektywy. Najtrudniejsza i najbardziej ryzykowna jest sama ocena powstania, zwłaszcza jeśli opiera się na skąpych wiadomościach, i to zaczerpniętych wprost lub pośrednio z materiałów propagandowych wrogów Polski, dawnych i dzisiejszych. Najczęściej powstanie rozpatruje się w kategoriach politycznych i militarnych, a przecież jest jeszcze wymiar moralny, narodowy, a wreszcie religijny. Dziś łatwo powiedzieć, siedząc wygodnie w fotelu: po co wywoływać powstanie, jeśli ma być przegrane i jeśli pociągnie za sobą takie ofiary. Ale wówczas sprawa nie była taka prosta.
Mijało już prawie 100 lat od czasu pierwszego z trzech rozbiorów, które przeprowadzone zostały z pogwałceniem prawa narodów i uznane przez opinię zachodnią za najbardziej barbarzyński w kronice Europy rozbój. Ta opinia nie zmieniła faktu, że rozbiór trwał, łączył się z kolonialnym wyzyskiem, germanizacją i rusyfikacją ziem, brakiem wolności kulturalnej i politycznej, zahamowaniem reform, które stanowiły podstawę Konstytucji 3 maja.
Po upadku powstania listopadowego wyrosło młode pokolenie, w którym marzenia o niepodległej Polsce odżyły na nowo. Na początku roku 1860 rozpoczęła się nowa forma protestu, która miała poruszyć sumienie zaborców i sumienie Europy. Były to potężne manifestacje religijno-patriotyczne, które gromadziły dziesiątki tysięcy uczestników. 25 lutego 1861 roku w rocznicę bitwy pod Olszynką Grochowską kozacy zaatakowali lud zebrany na Starym Mieście, dwa dni później na kolejnej manifestacji wojsko strzelało do bezbronnych ludzi. Myśl o zbrojnym powstaniu zaczęła zataczać coraz szersze kręgi.
Jednoczyła się nie tylko szlachta z ludem i mieszczanami, ale również na powrót bratały się narody. 12 sierpnia obchodzono jako dzień upamiętniający rocznicę unii polsko-litewskiej. Jakaż to musiała być scena, gdy tego dnia 1861 roku w Kownie 3 tysiące Litwinów przedarło się przez dwa kordony kozackie, aby spotkać procesję Polaków na moście, pośrodku Niemna. Z kolei 10 października na pamiątkę unii w Horodle (1413) po obu stronach Bugu zebrało się 15 tysięcy ludzi.
Wojsko rosyjskie nie dopuściło do bezpośredniego spotkania, więc na wzgórzu zbudowano ołtarz, by wziąć udział we wspólnej Mszy świętej. Nad zgromadzonymi powiewało 40 chorągwi, na których widniały herby wszystkich ziem i województw dawnej Rzeczpospolitej. Do Orła - herbu Polski, i Pogoni - herbu Litwy, przyłączono Archanioła - herb Rusi.
14 października 1861 roku w przeddzień rocznicy śmierci Kościuszki w Warszawie odbywały się liczne nabożeństwa. Namiestnik cara rozkazał wojsku wtargnąć do kościołów, kolbami wypędzano wiernych, a tysiące uwięziono w cytadeli. Napięcie rosło z dnia na dzień.
Podsunięto carowi myśl, żeby przeprowadzić zakrojoną na szeroką skalę brankę, czyli pobór do wojska. Poborem tym mieli być objęci młodzi ludzie wskazani przez policję, a więc już odnotowani jako aktywni patrioci. 50 tysięcy Polaków miało zostać wcielonych do wojska carskiego na 25 lat. Pobór w Warszawie przewidziano na 17 stycznia 1863 roku, poza Warszawą na 27 stycznia. Jeśli pobór zostałby dokonany, nie byłoby co marzyć o powstaniu. Młodzież zaczęła uciekać przed poborem do lasu. 21 stycznia niedaleko Mińska wygrano pierwszą potyczkę, w której zginął carski pułkownik. Od walki zbrojnej nie było już odwrotu. Stąd następnego dnia władze powstańcze - już jako Rząd Narodowy - wydały manifest, w którym zaapelowały do narodów Polski, Litwy i Rusi o powszechny udział w wojnie przeciwko zaborcy. I poszli.
A teraz... „widzę ich - stoją - synowie powstań - jak drzewa prości."
Piotr Jaroszyński
"Kim jesteśmy"