Nie zrozumiemy walki toczonej w obrębie socjalizmu ani przez pryzmat konfliktu jednostek, ani przez pryzmat walki klas. Ponad tą walką toczy się walka idei. Jednak tych idei wszyscy nie znają, tylko wybrani, wtajemniczone gremia, jak choćby dawniej komitet centralny partii, gdzie ustalano „prawdę”, która miała obowiązywać następnego dnia (to zadanie brał na siebie sowiecki dziennik „Prawda”) albo przez kolejne pięć lat, jak program marksistowskich studiów uniwersyteckich lub pięciolatka jako program gospodarczy.
Walka toczy się wszędzie i ciągle, jest wróg zewnętrzny, ale także wróg wewnętrzny. Gdy brakuje wroga zewnętrznego, rozpoczynają się tzw. czystki, zwalnia się, więzi lub zabija swoich (np. czystki stalinowskie), którzy nie nadążają za aktualnymi wariantami nowej prawdy albo którzy nie zmienili wersji dawnej prawdy. Dynamika zmian bywa oszałamiająca. Społeczeństwa opanowane przez lewicę przestają za tym nadążać, bo nie mogą otrzymać jakiejś definitywnej odpowiedzi, co w końcu ma obowiązywać, a co należy odrzucić. I tak ma być, bo społeczeństwa nie są od tego, żeby wiedzieć, zwłaszcza nie mogą wiedzieć, że toczy się wojna między demonami.
Ta wojna trwa od wieków, sięga starożytnego manicheizmu, który głosił, że kosmos to pole walki boga dobrego z bogiem złym, boga jasności z bogiem ciemności. Walka przenosi się na glob ziemski, na społeczeństwo, na człowieka. Walczą wybrani z potępionymi, duch walczy z materią. Aż wreszcie przychodzi kolejny etap, tym razem obwieszczony przez gnozę zwycięski bóg sam się pożera, by stać się bogiem… jeszcze większym.
Mitologia manichejska i gnostycka przenikają ciągle, choć w różnych postaciach, do kultury Zachodu. Raz jako religia (katarzy), innym razem jako sztuka (turpizm), a kiedy indziej jako filozofia (heglizm), nauka (psychoanaliza) lub właśnie ideologia (marksizm). Mitologie te są jak hydra: gdy jedna wersja zostanie zdemaskowana, w jej miejsce wyrasta dziesięć nowych, zamiast jednego komunizmu bolszewickiego mamy teraz 10 nowych socjalizmów. Zamiast jednej lewicy mamy 10 odmian Nowej Lewicy.
Demony walczą i się mnożą. Ale potrafią też się jednoczyć: przeciwko chrześcijaństwu. Bo to właśnie już w II w. św. Ireneusz z Lyonu obnażył gnozę w swym wiekopomnym dziele „Przeciwko herezji”; zdemaskował fałsz i obłudę gnostycyzmu. Ukazał gnozę jako jedno z największych zagrożeń dla chrześcijaństwa, a praktycznie dla całego Zachodu. Jednak potęgą łaski zdrowej wiary i intelektualnego geniuszu (św. Tomasz z Akwinu) katolicyzm się obronił. Obronił, to znaczy zachował swoją tożsamość. Ale bronić się musi nadal. Walka trwa.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 28 listopada 2013
Pozdrawiam.