Z profesorem Piotrem Jaroszyńskim, kierownikiem Katedry Filozofii Kultury Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler
Panie Profesorze, w tym roku obchodzimy 60. rocznicę śmierci wybitnego polskiego myśliciela katolickiego, Feliksa Konecznego. Ta rocznica mija jednak w Polsce bez echa. Dlaczego tak się dzieje?
- Powodów jest wiele, ale najważniejszy to ten, że nie mamy polskich elit, które troszczyłyby się o utrwalenie, upowszechnianie i rozwój dziedzictwa myśliciela tej miary co właśnie Feliks Koneczny. A chodzi tu o współczesne elity, zarówno akademickie, jak i polityczne, którym twórczość Konecznego jest zupełnie nieznana, albo mają jej obraz bardzo powierzchowny i wykrzywiony. Dzieło, choćby największe, samo się nie obroni, jest jak król, który musi mieć pałac i dwór, aby w pełni pokazać swój majestat, aby zadziwić i zaciekawić tych, którzy są otwarci na prawdziwą wielkość, ale nie wiedzą, że taka istnieje. Tymczasem prace Feliksa Konecznego w czasach PRL nie były ani wydawane, ani dostępne, a po roku 1989 pojawiły się przede wszystkim albo reprinty wydań książkowych przedwojennych, albo reprinty maszynopisów. A przecież Koneczny na głowę bije, nieliczne zresztą grono, myślicieli współczesnych, których nurtuje problem tego, co Koneczny nazwał wielością cywilizacji, jakie są, co się na nie składa, czym się różnią.
W książce "Przywracanie pamięci", stwierdza Pan, że "Feliks Koneczny jest niezastąpiony tam, gdzie pojawia się pytanie o tożsamość Zachodu". Co ma Pan na myśli?
- Często posługujemy się takimi słowami, jak Zachód czy Europa, albo kultura lub cywilizacja europejska, nie zdając sobie sprawy z tego, że Europa jako terytorium to teren ścierania się bardzo wielu różnych cywilizacji, a nie dominacja tylko jednej z nich. Ale to właśnie w Europie wykrystalizowała się cywilizacja szczególna, którą Koneczny nazwał cywilizacją łacińską, i ona właśnie w najwyższym stopniu określa tożsamość Europy czy Zachodu, podczas gdy pozostałe powstały na innych obszarach geograficznych. Jednak te obce Europie cywilizacje chcą od wieków ją podbić, czy to od zewnątrz - poprzez choćby ekspansję militarną, czy od wewnątrz - poprzez ekspansję kulturową lub administracyjną. Aby to rozpoznać, a więc z jaką cywilizacją faktycznie mamy do czynienia, musimy przyłożyć odkryte przez Konecznego kryteria i wtedy wszystko jest jasne: czy to Europa, czy Azja, czy Afryka.
Od końca 1889 r. do sierpnia 1890 r. Koneczny brał udział w tzw. ekspedycji rzymskiej, która prowadziła prace badawcze w archiwach watykańskich, otworzonych dla historyków przez Papieża Leona XIII. Jakie były owoce tych badań?
- Było to ze wszech miar interesujące przedsięwzięcie, wymagało dużych kompetencji i równocześnie świadczyło o dużym zaufaniu, jakim cieszyli się ze strony Papieża polscy naukowcy reprezentujący środowisko Polskiej Akademii Umiejętności, na którego czele stał prof. Stanisław Smolka (w sumie 10 osób). A chodziło tu przecież o Tajne Archiwa Watykańskie, przebogate, ale także dość nieuporządkowane. Kwerenda rozpoczęła się w roku 1886. Koneczny, młody wówczas historyk, dołączył po czterech latach, tyle że w archiwach przebywał stosunkowo krótko, bo pół roku. Ale i to miało dlań wielkie znaczenie naukowe.
Co w szczególności interesowało Konecznego?
- Koneczny zajmował się przede wszystkim misją nuncjusza papieskiego, Antonia Possevina, w Polsce i w Szwecji. Był to ciekawy okres, ponieważ dotyczył wojny Polski z Moskwą o Inflanty w czasach panowania Stefana Batorego. Efektem kwerendy było kilka interesujących i odkrywczych rozpraw, jak "Walter von Plettenberg, landmistrz inflancki wobec Zakonu, Litwy i Moskwy" (1891) i "Jan III Waza i misja Possevina" (1900). Pamiętajmy, że sprawę Inflant interpretowano wówczas dość tendencyjnie - albo na korzyść Niemców, albo Rosjan, Koneczny natomiast właśnie w świetle nowych dokumentów watykańskich pokazał autentyczną rolę i znaczenie Polski.
W swoich dziełach uczony podkreślał zawsze pozytywny wpływ Kościoła katolickiego na rozwój społeczeństwa oraz dominującą rolę idei w historii, ukazywał także wpływ wybitnych jednostek na nasze dzieje. Jak te poglądy odbierane były za jego życia, a jak współcześnie się do nich ustosunkowuje?
- Koneczny uważał, że Kościół katolicki to nie tylko instytucja religijna, ale również cywilizacyjna, ponieważ w dziejach Europy Kościół po upadku najpierw Grecji, a potem Rzymu, przejął nie tylko ich dziedzictwo, ale stał się twórcą nowej cywilizacji, którą nasz autor określił mianem cywilizacji łacińskiej. Zaczęła się ona krystalizować w zderzeniu z Bizancjum, które w porównaniu z upadającym Rzymem stawało się coraz bardziej centrum świata chrześcijańskiego, ale równocześnie od strony cywilizacyjnej ulegało wpływom orientalnym, które swymi korzeniami sięgało starożytnej cywilizacji Egiptu. Chodziło tu głównie o tzw. cezaropapizm, w myśl którego na czele instytucji religijnej stoi nie duchowny, ale władca polityczny, faraon (Egipt) lub cesarz (Bizancjum). Tymczasem w Europie pojawiła się genialna myśl, że Kościół, mając na oku inne cele niż polityka, musi być od władzy państwowej niezależny. Było to odkrycie Papieża Gelazjusza (2 poł. V w.). Ta zasada pozwalała na budowanie w Europie zupełnie nowej cywilizacji, różnej od bizantyjskiej, choć szło to z wielkimi oporami, gdyż bizantynizm, czy to w czasie trwania Bizancjum, czy po jego upadku, ciągle próbował rozsadzić europejską cywilizację łacińską od zewnątrz lub od wewnątrz.
Koneczny dostrzegł, że ten kwas bizantyński zaraził protestantyzm (słynna zasada: cuius regio eius religio, czyli kto ma władzę polityczną, ten decyduje o religii mieszkańców swojego państwa, tak jak cesarz decydował o powołaniu Papieża czy interpretacji dogmatów), potem wcielił się w ideologię rewolucji francuskiej, następnie w politykę pruską, a na koniec stał się jego najbardziej skrajnym wyrazem, bo ateistycznym, w komunizmie, gdzie władza decyduje nie w co (lub w kogo) ludzie mają wierzyć, lecz że w ogóle mają nie wierzyć, nawet pod karą śmierci. Przy takim nastawieniu i takiej diagnozie Koneczny musiał mieć wrogów z bardzo różnych stron, w Polsce międzywojennej, w PRL i dziś. Tyle że ponieważ nie dorównywali mu ani wiedzą, ani bystrością, to zamiast z nim dyskutować milczą (by go uśmiercić przez przemilczenie) albo oskarżają o klerykalizm, by w ten sposób poglądy jego zdeprecjonować. A tymczasem Koneczny ma rację - walka między cywilizacjami w Europie ma na celu zniszczenie tej cywilizacji, która jest najbardziej europejska, czyli cywilizację łacińską, a tym samym i Kościół katolicki.
Jakie jest znaczenie stworzonej przez uczonego teorii cywilizacji i jak należy ją rozumieć?
- Koneczny uważał, że cywilizacja to nie tylko rozwój techniki i przemysłu, ale przede wszystkim sposób organizowania życia społecznego ujętego jako pewna całość, która opiera się na pewnych zasadach, kluczowych i dla społeczeństwa, i dla poszczególnego człowieka żyjącego w tym społeczeństwie. Istotne są tu owe kryteria, które, przykładając do danej cywilizacji, pozwalają nam rozpoznać, z czym mamy do czynienia. Weźmy jako przykład małżeństwo i rodzinę. To jest istotna różnica cywilizacyjna: czy małżeństwo to nierozerwalny i dobrowolny związek kobiety i mężczyzny (cywilizacja łacińska), czy też jest to związek między jednym mężczyzną i wieloma kobietami (poligamia, cywilizacja arabska), albo gdy w ogóle nie ma takiego związku (stan acywilizacyjny właściwy dla niewolników). Albo kwestia moralności: czy ta sama moralność obowiązuje nasze odnoszenie się do wszystkich ludzi, czy też inną miarę stosujemy dla swoich, a inną dla obcych. Czy też prawo do prawdy i obowiązek prawdomówności. W cywilizacji bizantyńskiej władca mógł kłamać, a wszelką niesprawiedliwość legalizować jako prawo. I tak, po kolei przykładając te i inne kryteria podane przez Konecznego, nie tylko lepiej rozumiemy, co to jest cywilizacja i jakie są jej typy, ale również możemy konkretnie rozpoznać, w jakiej cywilizacji żyjemy obecnie, przecierając ze zdumienia oczy, bo to, co jest teraz, coraz mniej przypomina Europę (a więc szczególną dla niej cywilizację), choć przymiotnik europejski odmieniany jest we wszystkich przypadkach.
Co jeszcze odróżnia naszego uczonego od innych współczesnych filozofów?
- Koneczny nie był w ścisłym sensie filozofem, lecz najpierw historykiem, a potem filozofem cywilizacji. Rozległa wiedza historyczna poddana została interpretacji w oparciu o kryteria filozoficzne, takie jak prawda, dobro czy piękno, i to właśnie doprowadziło do tak zdumiewających rezultatów, jak choćby odkrycie specyfiki cywilizacji łacińskiej. Inni myśliciele stosowali kryteria drugorzędne. Huntington mówi ogólnie o Cywilizacji Zachodu. Ale jaka to cywilizacja, jeśli jest ona tak mocno wewnętrznie rozdarta, jeśli składające się na nią kultury operują inną koncepcją człowieka, inną koncepcją społeczeństwa, a nawet Boga, i to w kwestii zasadniczej, czy w ogóle Bóg istnieje. Z kolei Toynbee operuje pojęciem chrześcijaństwa zachodniego, gdy właśnie zachodnie chrześcijaństwo jest rozbite cywilizacyjnie, bo inaczej wygląda problem wolności czy status rodziny w katolicyzmie, a inaczej u protestantów, nie mówiąc już o wspomnianej różnicy w odniesieniu do relacji polityka - religia. To nie są tylko kryteria religijne, ale właśnie cywilizacyjne.
Dorobek Konecznego, skazanego przez komunistów na całkowite zapomnienie, jest nadal bardzo słabo znany w Polsce, a prawie w ogóle za granicą. Czy dla jakichś środowisk naukowych polski uczony pozostaje nadal niewygodny?
- Koneczny jest wśród teoretyków cywilizacji myślicielem najgłębszym, ale dramat polega na tym, że nie tylko nie jest on znany u nas, ale również na Zachodzie. Dzieła jego ucznia, Antona Hilckmana (zm. 1970), profesora w Moguncji, też są w zasadzie zupełnie zapomniane. Koneczny przeszkadza tym, którzy z różnych powodów nie lubią klasycznej kultury europejskiej, jaka formowała się w tej sukcesji: Grecja - Rzym - chrześcijaństwo. Najchętniej rozpoczęliby historię Zachodu albo od wojen religijnych, albo, co jeszcze lepsze, od rewolucji francuskiej, albo, co najlepsze, od ogłoszenia Manifestu komunistycznego, zostawiając w mrokach niepamięci "ciemne średniowiecze". Musimy sobie uświadomić, że u nas przez prawie pół wieku wyrastały pokolenia "naukowców", którzy ściśle trzymali się dyrektyw płynących z Ministerstwa Nauki, by historię i literaturę pisać i wykładać wedle zasad marksizmu-leninizmu. To był warunek zdobywania kolejnych stopni i tytułów naukowych. Dla nich Koneczny, jeśli w ogóle mieli czy mają pojęcie, że ktoś taki istniał, to była płachta na byka, esencja klerykalizmu, bo śmiał pozytywnie pisać o roli Kościoła katolickiego w tworzeniu kultury europejskiej. Z drugiej jednak strony powstaje, i to w różnych ośrodkach akademickich, coraz więcej prac magisterskich i doktorskich poświęconych poglądom Konecznego, a także Hilckmana, więc jest nadzieja, że nastąpi jakiś przełom. Tym bardziej że Koneczny funkcjonuje w obiegu internetowym, więc nie można mówić, że jest zupełnie niedostępny.
Napisał Pan kiedyś, że byłoby dobrze, gdyby powstał państwowy projekt rzetelnej reedycji dzieł Feliksa Konecznego oraz gdyby do projektu ich tłumaczeń na obce języki włączyły się organizacje polonijne. Jaką widzi Pan dziś szansę na realizację tego zamierzenia?
- Szanse są duże, ale pod warunkiem, że znajdą się osoby i instytucje chętne do współpracy na szerszą skalę, by wytworzyć pewien nacisk, ale też by podołać temu organizacyjnie. Polacy ciągle zbyt słabo rozumieją, że walka o znaczenie w świecie przebiega nie tyle na polu ekonomicznym, co na polu ideowym, liczy się kultura. Bo ekonomię łatwo wpuścić w pułapkę kryzysu, tak jak to ma miejsce obecnie, natomiast nazwiska i ich dzieła pozostają, ale jeśli zostaną odpowiednio nagłośnione i opracowane. Proszę zobaczyć, jak Niemcy propagują swoich filozofów, poczynając od nazw ulic (Kantstrasse, Hegelstrasse w Berlinie), a kończąc na stypendiach naukowych dla różnych nacji z różnych krajów, pod warunkiem jednak, że będą to badania poświęcone dziełom jakiegoś Niemca. Współcześni Polacy słabo to rozumieją, tę walkę kultur i cywilizacji, mimo że mają czym i kim się poszczycić. Nie dość mieć w narodzie geniuszy, bo - jak pisał Norwid - trzeba ich jeszcze obronić i upowszechnić, a tego nikt za nas nie zrobi.
Czy na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim odbywają się jakieś sesje naukowe poświecone Konecznemu lub w inny sposób przypomina się znaczenie jego dzieł?
- Pisane są prace magisterskie i doktorskie, jego poglądy stają się częścią wykładów zarówno kursorycznych, jak i sympozjów, które organizujemy od kilku lat w ramach cyklu "Przyszłość Cywilizacji Zachodu". Konecznemu poświęciliśmy też cały numer rocznika "Człowiek w Kulturze". Jednak odzew jest słaby i chętnych do współpracy jest ciągle zbyt mało. My jednak mimo to będziemy w miarę naszych sił i możliwości o Konecznym przypominać. Jest już w zasadzie gotowe tłumaczenie na angielski ostatniej, ale niezwykle cennej pozycji zatytułowanej "O ład w historii". Chcemy, aby Koneczny zaistniał w obiegu międzynarodowym. Pod tym względem ważne byłoby zainteresowanie Polonii, zwłaszcza tych, którzy mają kontakt ze środowiskami akademickimi. Na pewno coś dobrego z tego wyniknie, bo myśl, która odsłania prawdę, to dla człowieka największy skarb, a myśl Konecznego taką prawdę zawiera.
Dziękuję za rozmowę.
Nasz Dziennik, 24.03.2009