Po roku 1989 najpierw lansowano hasło: „Wróć, komuno", a gdy komuniści rzeczywiście wrócili, pojawiło się nowe hasło: „Wracajmy do Europy". Rzecz ciekawa, że w imię tego drugiego hasła zaczęto legalizować stare komunistyczne bezprawie, jak choćby aborcję, ale dodano uderzające w polską rację stanu bezprawie nowe - wyprzedaż polskiej ziemi cudzoziemcom. A jakie nowe hasło przynosi podpisany przez rząd dokument Narodowa Strategia Integracji dotyczący członkostwa Polski w Unii Europejskiej?
Aby je odkryć, trzeba się dokładniej wczytać w treść zdań, których misterna poetyka, jaką dawniej zaliczono by do klasy tzw. sofizmatów (a więc sztuczek myślowych), może przypadkowego czytelnika wprowadzić w błąd. A zatem, czy integrując się z Unią Europejską, „wracamy do komunizmu", czy „wracamy do Europy", czy też coś całkiem nowego nas czeka?
Odpowiedź znajdziemy w części I „Ogólne cele polityczne". Przeczytajmy: „Od ponad tysiąca lat Polska należy do Europy w sensie geopolitycznym, kulturalnym i gospodarczym oraz dzieli z nią podstawowe wartości, które współtworzyła i których broniła" (1. 1). To zdanie jest prawdziwe. Ale jaki wniosek ma wyniknąć z tej prawdziwej przesłanki? „NSI nie jest więc strategią powrotu Polski do Europy, ale strategią integracji ze strukturami europejskimi, w których budowaniu po roku 1945 nasz kraj nie mógł brać udziału, wbrew jego interesom i opinii społeczeństwa". Po uważnym przyjrzeniu się temu zdaniu dostrzeżemy, że jego część ostatnia jest prawdziwa, bo społeczeństwo polskie rzeczywiście zostało odcięte od cywilizacji Europejskiej, ale w części pierwszej słowo „więc" wskazuje na to, że mamy do czynienia z wnioskiem płynącym ze zdania poprzedniego.
Jest on następujący: Polska należała do Europy, dzieląc z nią podstawowe wartości, jednak po 1945 roku od Europy została odcięta.
W tym miejscu każdemu nasuwa się wniosek, że jeśli Polska jest wolna, to znowu wrócimy do Europy. Ale w tekście wniosek jest inny: „NSI nie jest więc strategią powrotu Polski do Europy, ale strategią integracji ze strukturami europejskimi..." Autorzy mówią więc wprost, że do tej Europy, w jakiej Polska miała swój twórczy udział, nasz kraj nie wróci. Potwierdzeniem słuszności tej interpretacji jest fragment zawarty w części VII dotyczącej działań informacyjnych (czyli, dodajmy od siebie, propagandy): „Kampania na rzecz integracji Polski ze strukturami Unii Europejskiej powinna być pozbawiona aspektu emocjonalnego zawartego w haśle «powrotu do Europy». Sformułowanie «powrót do Europy» w odbiorze społecznym lokuje proces integracji w perspektywie nakierowanej na przeszłość, podczas gdy strategia obecnego etapu wymaga zwrócenia się ku przyszłości" (7. 12).
Chyba po przeczytaniu tego tekstu nikt już nie ma wątpliwości: Polska nie wróci do Europy, do tej Europy, którą autorzy dokumentu przedstawiają jako cywilizację oparą na wspólnych wartościach, również przez nas współtworzonych i bronionych. Wiemy dobrze, dlaczego Polska nie wróci; bo w tamtej Europie na chrześcijaństwie zbudowane były wspólne wartości. Propagandziści zorientowali się, że ukuli hasło, które początkowo oddziaływało na uczucia, ale na obecnym etapie jest już niebezpieczne, gdyż dawna Europa była chrześcijańska, a przyszła ma być bez Boga. Integracja to po prostu ateizacja, to odwrót od prawdziwej Europy. Stąd wypływa wniosek, że zamiast powracać do Europy, będziemy musieli tę przyszłą Europę nawracać. I kto wie, czy nie spełnią się słowa Juliusza Słowackiego, który pisał:
Kiedy prawdziwie Polacy powstaną,
To składek zbierać nie będą narody,
Lecz ogłupieją - i na pieśń strzelaną
Wytężą uszy, odemkną gospody.
Piotr Jaroszyński
"Patrzmy na rzeczywistość"