Minęła dwieście szósta rocznica uchwalenia wiekopomnej Konstytucji 3 Maja. Choć w naszej tradycji prawniczej konstytucjami od połowy XVI wieku zwano wszelkie uchwały sejmu wydrukowane po polsku (wcześniejsze drukowane były po łacinie i zwano je statutami), to dokument uchwalony 3 maja 1791 roku uzyskał wyjątkowy status. Powstał bowiem w celu ratowania ginącej już Ojczyzny.
I warto przypomnieć dziś choćby fragment preambuły, aby usłyszeć, jak brzmi polska konstytucja pisana po polsku - dla Polski: „W imię Boga w Trójcy Świętej Jedynego. Stanisław August z Bożej łaski i woli narodu Król Polski, Wielki Książę Litewski, Ruski, Pruski, Mazowiecki, Żmudzki, Kijowski, Wołyński, Podolski, Podlaski, Inflancki, Smoleński, Siewierski i Czernichowski, wraz ze Stanami Skonfederowanymi w liczbie podwójnej naród polski reprezentującymi.
Uznając, iż los nas wszystkich od ugruntowania i wydoskonalenia konstytucji narodowej jedynie zawisł, długim doświadczeniem poznawszy zadawnione rządu naszego wady, a chcąc korzystać z pory, w jakiej się Europa znajduje i z tej dogorywającej chwili, która nas samym sobie wróciła, wolni od hańbiących obcej przemocy nakazów, ceniąc drożej nad życie, nad szczęśliwość osobistą, egzystencję polityczną, niepodległość zewnętrzną i wolność wewnętrzną narodu, którego los w ręce nasze jest powierzony, chcąc oraz na błogosławieństwo, na wdzięczność współczesnych i przyszłych pokoleń zasłużyć, mimo przeszkód, które w nas namiętności sprawować mogą, dla dobra powszechnego, dla ugruntowania wolności, dla ocalenia Ojczyzny naszej i jej granic, z największą stałością ducha niniejszą konstytucję uchwalamy i tę całkowicie za świętą, za niewzruszoną deklarujemy..."
Gdy dziś słyszymy te słowa, wypowiedziane na Zamku Królewskim, to serce mocniej w nas bije, a gdzieś z mroków przeszłości błyska promień nadziei, który przenika nieprzerwany ciąg pokoleń polskiego narodu. Bo Polska - jak przypominał Stanisław Wyspiański - to wielka rzecz. Polski nie możemy się zaprzeć, Polski nie wolno nam zdradzić, Polski nie wolno nam sprzedać. Zygmunt Krasiński nie wahał się 7 sierpnia 1851 r. napisać do Władysława Zamoyskiego: „Polak, który się odpolszcza, równocześnie się odczłowiecza".
Obecny projekt konstytucji to antykonstytucja, to zaprzeczenie Konstytucji 3 Maja. Ta antykonstytucja powstała na zgubę Polski i zgubę naszego narodu. Nie ma w niej miejsca dla Boga w Trójcy Świętej Jedynego, nie ma pragnienia wykorzystania chwili dla autentycznego przywrócenia nas samym sobie, nie ma miłości Ojczyzny droższej nad szczęśliwość osobistą. Jest natomiast utrata niepodległości zewnętrznej, jest promowanie zła prowadzące do utraty wolności wewnętrznej narodu, jest furtka dla panowania w Polsce hańbiących nakazów obcej przemocy, które chcą nas wyzuć z naszej własności, naszych granic, naszej tradycji i moralności chrześcijańskiej.
Ten projekt konstytucji nie jest polski i nie jest dla Polski, a wiele sformułowań świadczy o tym, że nie jest też napisany po polsku. Można projekt ten nazywać antykonstytucją z tego względu, że autorzy projektu w swej zuchwałości posunęli się tak daleko, że chcieli początkowo ustalić datę referendum na 3 maja, aby w ten sposób, wykorzystując wiekopomną rocznicę, dodatkowo nas upokorzyć. Ale odpowiedzmy im głośno: Nie okradniecie nas z Polski! Polska to wielka rzecz.
Zygmunt Krasiński 13 października 1848 r. w liście do Jerzego Lubomirskiego pisał: „Tak, Jerzy - zwyciężym! - ja Ci to zapowiadam, a choćby nam zgon miał tysiąc tysięcy razy grozić, choćby nas chciały komunisty i łajdaki nie wiedzący, co Polska, co zacność tysiącletnia Polski, rozszarpać, wieszać, rzezać, nie lękaj się, wyprowadzi nas ramię Boże..."
I my też dziś nie lękajmy się - „wyprowadzi nas ramię Boże".
Piotr Jaroszyński
"Patrzmy na rzeczywistość"