Za gender stoi neomaltuzjanizm. Jest to nazwa ideologii, która za swego protoplastę uważa Thomasa Roberta Malthusa. Aby więc zrozumieć, na czym polega neomaltuzjanizm i czy rzeczywiście ma tu miejsce kontynuacja, musimy najpierw zobaczyć, kim był i co twierdził Malthus. Urodził się w roku 1766, był jednym z ośmiorga dzieci Daniela Malthusa. Studiował w Cambridge, gdzie zdobył tytuł magistra sztuk wyzwolonych (matematyka i humanistyka) i gdzie przez pewien czas był profesorem. Był również profesorem historii i ekonomii na East India Compagny College i członkiem prestiżowego Royal Society. Ale poza tym był również duchownym anglikańskim.
W roku 1798 wydał anonimowo książkę pt. „Esej o zasadzie populacji”. To właśnie ta książka, której pierwsze wydanie jest dziś nie do zdobycia, stała się zaczynem dyskusji, która po pewnym czasie przerodziła się w program ekonomiczno-polityczny i ideologię. Cały liberalny nurt w ekonomii czerpał właśnie z tej książki.
Malthus wyszedł z założenia, że człowiek ma dwa popędy – pierwszy, żeby się odżywiać, a drugi to popęd seksualny. Nie jest to, oczywiście, wielkie odkrycie. Słuchajmy więc dalej. Popęd seksualny, twierdził Malthus, jeśli nie napotka przeszkód, prowadzi statystycznie do geometrycznego (przez podwojenie) wzrostu ludności. Na przykład po 200 latach z jednego małżeństwa urodzi się sukcesywnie 256 dzieci. Jeśli jednak będzie to ciąg arytmetyczny (przez dodanie pierwszej wartości), to tylko dziewięcioro. Gdy więc populacja Wielkiej Brytanii i Szkocji wynosiła w 1800 r. 10 mln, to przy postępie geometrycznym (podwojenie tej sumy w każdym pokoleniu) powinna w roku 1950 wynosić 672 miliony. Właśnie taka perspektywa wzrostu geometrycznego, ale w odniesieniu do całego świata, zaczęła budzić przerażenie ekonomistów i polityków. Miliony zaczęły zamieniać się w miliardy, a państwa, kontynenty i cała ziemia wydawały się za małe, by wkrótce pomieścić nas wszystkich, zabezpieczając nasz byt.
Przez wieki głównym środkiem hamującym wzrost populacji były głód, bieda, epidemie i wojny. Ale człowiek bronił się przed śmiercią, choćby dzięki rozwojowi medycyny i coraz efektywniejszej gospodarce żywnościowej. Wskutek tego liczba ludności zaczęła wzrastać. Tu Malthus zadał pytanie, w jaki sposób można ją przyhamować i ograniczyć? Odpowiedź była zupełnie inna, niż to ma miejsce dzisiaj. Malthus uważał, że nie wolno stosować środków niemoralnych, a więc np. antykoncepcji. Można natomiast, zachowując wstrzemięźliwość, założyć rodzinę później, i to tylko wtedy, gdy ma się na to odpowiednie środki materialne. Sam dał przykład: zawarł związek małżeński, mając lat 38, doczekał się trojga dzieci, choć uważał, że optymalne w ówczesnych warunkach byłoby sześcioro.
Dziś dominuje antykoncepcja i aborcja, a za wzór małżeństwa uchodzą związki homoseksualne. Nawet Malthus przewraca się w grobie.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 17 października 2014