Wiele osób ciągle nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo obraz telewizyjny może zatruwać naszą świadomość. To prawda, że gdy patrzymy na flakon z trującą substancją zaopatrzony w trupią czaszkę, to samo patrzenie nie wpływa na nas trująco, trzeba połknąć zawartość, żeby trucizna zaczęła działać. Jednak w odróżnieniu od flakonu obraz filmowy działa już w momencie oglądania go; patrzeć w telewizor to jakby już połykać coś, co może być zdrowe i czyste, ale również może być chore i brudne. Przypatrzmy się bliżej.
Obraz filmowy wchodzi do oczu tak jak świat, który nas otacza: drzewa, łąki, niebo. Jednak świat został stworzony przez Boga, natomiast obrazy filmowe tworzy człowiek. Może to być człowiek zdolny, uczciwy i prawy, a może być, choć zdolny, zaprzedany złej sprawie. A wówczas jakie dzieło wyjdzie z jego rąk? Co przekaże naszym oczom? Co z nami zacznie się dziać?
Truciznę lub coś szkodliwego poznajemy po smaku lub zapachu, obrazu filmowego nie rozpoznamy po tych właściwościach. A więc tym bardziej jest groźny. Świat, na który patrzymy, układa się w naszej wyobraźni i w naszej myśli; lepiej lub gorzej rozumiemy to, co ukazują nam nasze oczy. A co dzieje się z ujrzanym przez nas obrazem filmowym?
Znawcy problemu zwracają uwagę, że pierwszy efekt, jaki wywołuje obraz filmowy, wcale nie musi być intelektualny, często jest fizjologiczny. Znaczy to, że zanim obraz zrozumiemy, już poza naszym umysłem i wolą następują pewne zmiany w naszym organizmie. Równocześnie następuje obniżenie świadomości, której skutkiem jest jakby ubezwłasnowolnienie widza. Człowiek patrzący w ekran robi się natychmiast niesłychanie bierny. Ponadto film jest ruchem następujących po sobie obrazów. Ruch przykuwa oczy, które śledzą zmianę nie dlatego, że jest interesująca, lecz dlatego, że jest zmianą. Zmiana obrazów wprawia oczy w ruch i poddaje je nieomal fizjologicznemu rytmowi, oczy połykają ruch. A wreszcie na obrazie filmowym pojawiają się nowe obszary wzrokowe, których w świecie realnym nie widać. To tym bardziej obciąża oczy i blokuje dalsze rozumienie.
Jednym słowem, obcowanie z filmem czy programami telewizyjnymi ubezwłasnowolnia człowieka, przyćmiewa rozum, wprowadza w stan bierności i obciąża podświadomość. Człowiek, oglądając, czuje się lekko, ale ta lekkość jest podobna do stanu narkotycznego. Tymczasem trucizna migających obrazów może dokonać ogromnych, wręcz niewyobrażalnych spustoszeń w naszym ciele i w naszej duszy.
Lenin, przywódca najbardziej zbrodniczej rewolucji i twórca imperium zła, powiedział; „Film jest dla nas najważniejszy ze wszystkich sztuk". I rzeczywiście, rosyjska propaganda filmowa, w której ślady poszli później niemieccy propagandziści, zahipnotyzowała setki milionów ludzi, pozbawiła ich jakichkolwiek hamulców moralnych i popchnęła w kierunku zbrodni, jakich świat jeszcze nie widział. Bo propaganda filmowa - jak pisał Siegfried Krackauer w dziele Teoria filmu. Wyzwolenie materialnej rzeczywistości - za pośrednictwem oczu tylko pozornie działa na głowę, w rzeczywistości zaś, jak to się określa w fachowej terminologii, oddziaływuje najpierw na mięśnie brzucha, dopiero później obraz wraca do głowy, ale z jakże zdeformowanym wyobrażeniem prawdy czy dobra.
Dzisiejszy polski, masowy widz daje sobą manipulować przeciętnie cztery godziny dziennie, czyli prawie trzydzieści godzin tygodniowo. W takim czasie można widzowi wypaczyć wszystkie pojęcia i przestawić wszystkie uczucia. A gdy oszołomiony odrywa się od telewizora, jest już bezsilny, bo hipnoza nadal działa, a narkotyk domaga się kolejnej dawki, pilot przecież jest w zasięgu ręki...
Zbliża się referendum konstytucyjne i wybory parlamentarne. Podstawową rolę opiniotwórczą pełni telewizja. Ale telewizja publiczna jest publiczną tylko z nazwy, faktycznie jest to telewizja rządowo-parlamentarna, ponieważ sprawujący władzę decydują o obsadzie najważniejszych stanowisk i kierunku ideowo-politycznym. I nietrudno zauważyć, jakie są wiadomości, jakie rozrywki, jakie filmy; sugeruje się, że wszystko, co antypolskie i antychrześcijańskie, jest dobre. A Polacy i katolicy to oglądają, wolą używać mięśni brzucha zamiast głowy. Powstaje wobec tego pytanie, jak będą głosować. Jeśli brzuchem, to z pewnością przegramy, przegra Polska. A może by tak pójść wreszcie po rozum do głowy, a nie do telewizora? Może by tak przynajmniej na tydzień przed referendum telewizor w ogóle wyłączyć? Pomyślmy i zachęćmy innych.
Piotr Jaroszyński
"Patrzmy na rzeczywistość"