Gdy prof. Piotr Piotrowski obejmował w ubiegłym roku stanowisko dyrektora Muzeum Narodowego w Warszawie, zapowiedział, że będzie dążył do podniesienia rangi tej placówki w świecie. Wydawało się, że wreszcie arcydzieła naszego malarstwa zostaną w maksymalny sposób przybliżone Polakom i cudzoziemcom. Nic bardziej mylnego. - Nowy dyrektor postawił na "budowanie koncepcji muzeum krytycznego", tzn. takiego, które ma włączać się w debatę społeczną - mówi Katarzyna Wakuła, rzecznik placówki. Brzmi to niewinnie, jednak skandaliczne ekspozycje "Ars Homo Erotica" czy "Mediatorzy", które, według dyrekcji, wychodzą naprzeciw owemu dialogowi, ukazują prawdziwy kierunek działań prof. Piotrowskiego. - Muzeum według wizji dyrektora ma się otworzyć na pewne problemy społeczne. Wystawa "Ars Homo Erotica" jak najbardziej wdaje się w ten dialog, bo podejmuje problem mniejszości seksualnych w Polsce - dodaje Wakuła.
Taka koncepcja Muzeum Narodowego jest nie do zaakceptowania dla sygnatariuszy "Listu w obronie dobrego imienia Muzeum Narodowego w Warszawie", wysłanego do dyrektora placówki jeszcze przed otwarciem wspomnianej wystawy. Autorzy powołują się na opinię prof. Krystyny Czuby, która podkreśla, że "Muzeum Narodowe, utrzymywane z publicznych pieniędzy, ma służyć całemu Narodowi, a nie wyizolowanym, marginalnym grupom, nieidentyfikującym się ani z tradycją, ani z kulturą narodową". Profesorowi Piotrowskiemu widocznie jednak bliższa jest antysztuka i mieszczące się w niej nurty dewiacyjne niż eksponowanie wielkich arcydzieł narodowych, ponieważ mimo apelu profesorów, którzy list podpisali, otworzył amoralną wystawę. - Ta wystawa nie ma znamion sztuki ani tematycznie, ani gatunkowo, ani też pod względem poziomu artystycznego. Jest to ordynarna, prymitywna pornografia, męsko-męska, damsko-damska, by nie nazwać tego dosadnie. Kilka średniowiecznych obrazów nie zmienia postaci rzeczy. Z kolei przy bramie wejściowej do Muzeum Narodowego stoi wielki kontener, gdzie zainstalowano wystawę z niewinnie brzmiącym tytułem "Mediatorzy". W środku zaś non stop odtwarzany jest wulgarny film pornograficzny, w którym nie brak też postaci księdza w koloratce. Trzeba zapytać: kogo te wystawy mogą interesować? Moim zdaniem, dewiantów rozmaitej proweniencji. Ja miałam odruch wymiotny po obejrzeniu - zauważa Temida Stankiewicz-Podhorecka, krytyk teatralny.
Sami pracownicy placówki nie ukrywają niesmaku, podkreślając, że wystawa "Ars Homo Erotica" jest wyraźnie ideologiczna, a od takich Muzeum Narodowe powinno stronić. - Dyrekcja Muzeum Narodowego lekką ręką przeznacza pieniądze na kontrowersyjne wystawy w sytuacji, gdy brakuje środków na konserwację "Bitwy pod Grunwaldem", która najbardziej kojarzy się z naszą instytucją - skarży się rozgoryczony pracownik placówki pragnący zachować anonimowość. Sponsorem prac konserwatorsko-restauratorskich naszego narodowego skarbu jest Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które przekazało na ten cel 850 tys. złotych. Prace nie mogą jednak ruszyć, ponieważ drugie tyle środków potrzeba na zakup aparatury badawczej, która jest niezbędna do ich przeprowadzenia. Muzeum zorganizowało publiczną zbiórkę pieniędzy, licząc na to, że w ten sposób wybrnie z trudnej sytuacji finansowej. Szkoda, że na ten cel nie przeznaczyło pieniędzy, które wydano na skandaliczną wystawę "Ars Homo Erotica"...
Konflikt z dyrektorem
Wspomniana wystawa to jedynie wierzchołek góry lodowej. - Zgadzam się, że muzeum potrzebna jest reforma, jednak prof. Piotrowski nie jest odpowiednią osobą do jej przeprowadzenia. - Jego styl pracy uniemożliwia dyskusję i porozumienie z pracownikami. Mimo że dyrektor zobowiązał się uwzględniać opinię grona kuratorów, przy podejmowaniu konkretnych decyzji ich zdania nie bierze pod uwagę - podkreślają pracownicy placówki.
- Dyskusje i konsultacje są pozorne, gdyż dyrektor słucha, lecz nie słyszy argumentów. Pytania o zasadność i cel wprowadzanych zmian są przez dyrekcję zbywane twierdzeniem, jakoby podejmowane doraźnie kroki były częścią długofalowej reformy. Całości tej reformy nam nie przedstawiono, otaczając ją aurą tajemnicy. Czy zatem sam autor zna cel rozpoczętej reformy? - pyta prof. Antoni Ziemba, przewodniczący Kolegium Kuratorów Muzeum Narodowego w Warszawie. To właśnie on w imieniu Kolegium Kuratorów MNW wystosował list z żądaniem dymisji dyrektora. Zarzucono w nim prof. Piotrowskiemu upolitycznienie i ideologizację programu Muzeum Narodowego, konfliktowość i antagonizowanie zespołu. Pracownicy merytoryczni placówki twierdzą, że wizja "muzeum krytycznego", otwartego na problemy społeczne, rozumiana jest przez prof. Piotrowskiego bardzo wąsko, bo nastawiona jest przede wszystkim na akcentowanie kwestii mniejszości kosztem szeroko pojętej tradycji. Zarzucają, iż muzeum pod jego kierownictwem powiela profil innych warszawskich instytucji kulturalnych, takich jak Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, Galeria Zachęta, Muzeum Sztuki Nowoczesnej. W komunikacie, który wystosowali kuratorzy placówki, czytamy m.in.: "Przedstawiony przez dyrektora program Muzeum Narodowego ('Wizja i strategia MNW') jest radykalny politycznie. Zakłada zaangażowanie Muzeum w bieżące konflikty polityczne w społeczeństwie polskim. Ma charakter publicystyki politycznej. Kładzie akcent na spór, polemikę i konflikt. Opowiada się po jednej stronie polskiej sceny politycznej: po stronie ideologii lewicowej i ultralewicowej o profilu neomarksistowskim. Uważamy, że Muzeum - nawet to postulowane 'muzeum krytyczne' - powinno pozostać apolityczne - w tym sensie, że powinno być miejscem wielostronnego dialogu, prezentowania różnych poglądów, postaw, ideologii - a nie starcia, konfliktu, walki politycznej. Uważamy, że do krytycznego spojrzenia na problemy społeczne konieczny jest dystans, jaki daje wiedza o historii. Chcemy więc wystaw historycznych, poprzez tradycyjną sztukę patrzących na sztukę współczesną i na dzisiejsze społeczeństwo".
Profesorowi Piotrowi Piotrowskiemu zarzuca się ponadto lekceważenie systematycznej opieki konserwatorskiej nad zbiorami lekceważenie naukowego opracowania zbiorów w katalogach zbiorów, badań konserwatorskich, edukacji muzealnej. Poruszone przez środowisko kuratorów muzeum problemy pokazują, jak napięta jest sytuacja w stołecznym Muzeum Narodowym. Konflikt się zaognia, ponieważ Rada Powiernicza, która miała debatować nad odwołaniem prof. Piotrowskiego z pełnionej przez niego funkcji, nie tylko go nie odwołała, ale - co szczególnie zastanawiające - pogratulowała nowej wizji placówki.
Do dymisji!
Trudno pojąć, dlaczego dyrektor Piotrowski, którego odwołania domaga się grono specjalistów, nadal ma pełnię władzy. - Rozgłos, jaki nadano wystawie "Ars Homo Erotica", może świadczyć o tym, że dyrekcja Muzeum Narodowego ma nie tylko przyzwolenie obecnych władz rządowych, ale wręcz poparcie. Warto przypomnieć, iż jest to akcja, która nie dzieje się w odosobnieniu, bo także Galeria Zachęta w Warszawie prezentuje wystawę, w której aż roi się od elementów pornograficznych. Te dewiacje wystawiane w placówkach, które mają w nazwie przymiotnik "narodowy", dowodzą, że ich kierownictwo czuje się zupełnie bezkarne i zachowuje jak na własnych, prywatnych włościach, dogadzając gustom swoich mocodawców - oburza się Temida Stankiewicz-Podhorecka. Wszystko to dzieje się kosztem eliminowania z polskiej kultury dzieł narodowych, podkreślających korzenie naszej kultury, silnie związanej z tożsamością chrześcijańską. - Cała ta akcja pod płaszczykiem niby-tolerancji dla mniejszości seksualnych dąży do niszczenia naszej świadomości narodowej oraz - tak myślę - ma być przygotowaniem gruntu dla ustaw sejmowych dotyczących prawnego usankcjonowania związków homoseksualnych, a także adopcji dzieci przez takie właśnie pary. Uważam, że dyrektorzy Muzeum Narodowego oraz Zachęty powinni być zwolnieni z kierowania tymi placówkami w trybie natychmiastowym, bo obie wystawy dowodzą ich szkodliwej działalności dla polskiej kultury - stwierdza Stankiewicz-Podhorecka.
Misją Muzeum Narodowego - zapisaną w statucie - jest upowszechnianie, pielęgnowanie i przekazywanie tradycji oraz dziedzictwa kulturowego i narodowego, jakie znajduje się w zbiorach muzeum. Niestety, program obecnego dyrektora drastycznie rozmija się z tymi założeniami. - Bardzo wątpię w to, że w misję muzeum wpisuje się obecny program dyrektora - dodaje jeden z pracowników.
Całej sprawie nie dziwi się prof. Piotr Jaroszyński, kierownik Katedry Filozofii Kultury Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II.
- Działalność dyrektora Piotrowskiego wpisuje się w odgórną walkę z naszą narodową kulturą i tożsamością. Podobni dyrektorzy powoływani są po to, żeby muzea narodowe nie pełniły swojej misji, nie podejmowały wielkich zadań, tylko bawiły się w prowokacyjne, prymitywne eksperymenty - zauważa. Według prof. Jaroszyńskiego, Muzeum Narodowe powinno przede wszystkim starać się o odzyskiwanie arcydzieł polskiego malarstwa rozsianych po całym świecie. - To jest podstawowy obowiązek Muzeum Narodowego, którego żadnemu dyrektorowi nie wolno naruszyć, i to musi być prawnie chronione - podkreśla. Kierownik Katedry Filozofii Kultury KUL konkluduje, że prezentowane w tak ważnej w Polsce placówce wystawy prac dewiantów to wielki wstyd i hańba. - Obawiam się, że nowy dyrektor chce wciągnąć muzeum do jakiejś walki ideologicznej i promowania ideologii antysztuki, której częścią jest sztuka gloryfikująca różnego rodzaju dewiacje. Chodzi o zawłaszczenie rdzenia świadomości narodowej, żeby kreować gusty, sposób widzenia, rozumienia, oceniania. Dyrektora Piotrowskiego powinno się natychmiast odwołać - kwituje prof. Jaroszyński.
Piotr Czartoryski-Sziler
NASZ DZIENNIK, 23 czerwca 2010