Okres Adwentu to czas oczekiwania. Na świat przyjść ma Chrystus, Bóg, który stał się człowiekiem. Stajemy tu wobec tajemnicy wiary. Bez wiary nie poznamy prawdziwego Boga. Ale nie poznamy prawdziwego Boga bez Objawienia. Objawienie i wiara dopełniają się.
Człowiek z natury jest bytem religijnym. Człowiek musi wierzyć, nie dlatego że jest naiwny, ale dlatego że rozum nie da człowiekowi odpowiedzi na najbardziej podstawowe pytania. Nauka poczyniła olbrzymi postęp, wiedza zgromadzona przez naukę przekracza możliwość opanowania jej przez jednego człowieka. Jest to jednak wiedza, która odpowiada na pytania: jak coś działa? jak czegoś używać? a nie - dlaczego? skąd? i po co? jest świat, kosmos, człowiek. Potrzebujemy wiary i Objawienia, aby usensownić nasze życie.
Wiara bez Objawienia prowadzi donikąd. Taką wiarą bez Objawienia było pogaństwo. Zawiera ono w sobie różne deformacje wiary, jak animizm, totemizm, fetyszyzm. Cześć boską oddawano zwierzętom, przodkom, przedmiotom nieożywionym. Wierzono też w całą plejadę bóstw mniejszych i większych, jak Zeus, Hera, Apollo, Hefajstos, Atena, których zmyśloną historię zawierały różne mitologie, przekazywane ustnie lub spisane przez poetów.
W pogaństwie trzeba odróżnić wiarę, która jest czymś dla człowieka naturalnym i wynika z ludzkiej potrzeby, od przedmiotu wiary, a więc co lub kto jest uznawany za Boga. I właśnie ta sfera boska jest w pogaństwie nie do przyjęcia, ponieważ nie odnosi się do prawdziwego Boga, lecz tylko do ludzkich konfabulacji, czyli zmyśleń. Walka z pogaństwem to nie była walka z wiarą, ale z fałszywie pojętym kultem. Taki właśnie charakter miała misja chrześcijańska, której celem było ukazanie ludom pogańskim prawdziwego Boga, aby dobrowolnie Go uznali i przyjęli.
W XIX w. pojawia się całkiem nowe zjawisko w historii świata. Jest nim ateizm. Mamy tu do czynienia nie tylko z odrzuceniem tak lub inaczej pojętego Boga, ale z odrzuceniem Boga w ogóle. Ateizm to negacja Boga (a - znaczy „nie", theos - „bóg", gr.). Jego konsekwencją jest potępienie wiary zarówno w wymiarze osobistym, jak społecznym i instytucjonalnym. W XIX wieku ateizm legł u podstaw nowej ideologii, której celem było urzeczywistnienie raju na ziemi, nie tylko bez Boga, ale przeciwko Bogu. Tą ideologią był socjalizm i komunizm. Dojście do władzy socjalistów i komunistów oznaczało walkę na śmierć i życie wydaną religii i Kościołowi. Walka ta objęła wszystkie fronty i trwała dziesięciolecia: burzenie świątyń, mordowanie duchownych, agitacja antyreligijna, indoktrynacja w szkole, w prasie, w sztuce... Społeczeństwo socjalistyczne miało być społeczeństwem całkowicie areligijnym.
Można nauczyć psa, żeby nie brał pożywienia od obcych, a nawet żeby nie szczekał, ale nie można „nauczyć" wody, żeby nie drążyła skały, a człowieka - żeby nie szukał Boga. Gdy więc zakazano religii, rozpoczął się kult bohaterów rewolucji. Miejsce przydrożnych i ogrodowych kapliczek zajęły srebrne lub złote posągi Lenina, którego „nieśmiertelne" szczątki spoczęły w mauzoleum. Socjalistyczny lud oddawał hołd nowemu bóstwu, którego idee miały być „wiecznie żywe". Tylko gdzieś po kryjomu na wiosce babcia uczyła wnuczki modlić się po polsku: Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo, bo tak nauczyła ją jej babcia. W raportach NKWD możemy przeczytać, że największy kłopot w ateizacji społeczeństwa sprawiały... babcie.
Przymusowa ateizacja w ZSRS się skończyła, na wypaloną ziemię wracają kościoły, ale bardzo wolno, szybko natomiast mnożą się sekty, ciągle jednak gros ludzi znajduje się w nieludzkiej próżni.
Inną drogę do ateizowania społeczeństw znalazł Zachód. W ludzi zaczęto wpompowywać tak potężny konsumpcjonizm, że rozsadzono im zmysły, natomiast rozum ukierunkowano wyłącznie na technologię, czyli na cele praktyczne. Człowiek utonął w materii i we własnych wytworach-artefaktach. Odnieść można wrażenie, że każdą szczelinę ludzkiego ducha wypełniono ciastem, gumą do żucia, napojami, samochodami, pralkami, dezodorantami, mydłem, pastą do zębów, że ludzki duch stał się potężnym workiem na śmieci produkowanymi w nadmiarze, których człowiek nie może już strawić, więc upycha sieje i wgniata, a jeśli coś boli, to oferuje się tabletki przeciwbólowe. Kupuj, jedz, konsumuj, gdy cię nie stać, to masz 0 czym marzyć. Ociężały i ogłupiony człowiek nie ma sił, aby się podnieść. Jego już nie trzeba ateizować, on już nie walczy, on trawi, patrzy na trawienie albo myśli o trawieniu, samo patrzenie i myślenie stają się trawieniem.
Ale przecież człowiek musi w coś wierzyć. Wierzy w to, do czego jest zdolny. Nowym bóstwem stała się kanapka z kotletem, górująca ponad drogami i ponad miastami. To jest bóstwo brzucha. A co jest bóstwem oczu? Jest nim Myszka Miki. Za Oceanem tysiące ludzi defiluje po ulicach miast, pochłaniając ubóstwione kanapki i tańcząc wokół nadmuchanej Myszki Miki. Religia stała się parodią.
Nadszedł czas Adwentu. Przetrwaliśmy sowiecką ateizację, przed nami kolejna próba, śmieszna jak kreskówka, ale niebezpieczna. Kpina potrafi być groźniejsza od strachu. Trzeba się wyciszyć i skupić. To nie są bachanalie. To jest Adwent.
Piotr Jaroszyński
"Kim jesteśmy"