Suwerenność każdego dojrzałego narodu opiera się na dwóch podstawach: na własnej ziemi i na własnej kulturze. Gdy jakaś społeczność traci ziemię i traci kulturę rychło przestaje być narodem, staje się ludem, którego jedyną perspektywą jest służba obcym. Narodem, który od ponad 200 lat dramatycznie walczy o przetrwanie jest Naród Polski.
Utraciliśmy wiele z naszych ziem, w stosunku do czasów przedrozbiorowych prawie 3/5, a w stosunku do okresu międzywojennego prawie połowę.1 Obecnie zaczynamy tracić również te ziemie, które znajdują się w obrębie obecnych granic Rzeczpospolitej, a w dalszej perspektywie wskutek integracji z Unią Europejską grozi nam powrót do Rzeczpospolitej jako Kraju Priwislinskiego. Tę utratę ziemi stosunkowo szybko będzie można dostrzec, choćby po tabliczkach: Private, Eintritt verboten, czy teren pryvatny, nie mówiąc już o lokalnych społecznościach, która szukać będzie pracy parobka u obcych na polskiej ziemi. Ta zdradzona ziemia rychło Polakom o sobie przypomni.
Problem posiadania bądź utraty własnej kultury jest natomiast bardzo złożony i subtelny. Kultura bowiem posiada swój wymiar materialny, który łatwo dostrzec, ale i swój wymiar duchowy - trudniej dostrzegalny. Ziemia, niezależnie do kogo należy, jest na swoim miejscu. Kultura, która ginie, przestaje być obecna, a tego już może nie być widać. Brak widać tylko przez porównanie, gdy takiego porównania nie ma, to i braku nie widać. A gdy czegoś nie widać, to wydawać się może, że tego nie było i że to jest niepotrzebne. Dramat, jaki nas dotyka, polega na tym, że tracimy wielką kulturę polską, nie zdając sobie z tego sprawy. Ten upadek kultury polskiej traktujemy jako coś normalnego, jako coś, co nie boli i co nie jest potrzebne. Nie widzimy, że przestajemy jako Polacy przypominać samych siebie. Tracąc kulturę tracimy duchową suwerenność na rzecz obcych, w efekcie myślimy cudzymi kategoriami i dążymy do cudzych celów.
Ta utrata kultury polskiej posiada trzy aspekty, na które należy zwrócić baczną uwagę:
1. Instytucjonalne minimalizowanie, deformowanie i niszczenie kultury polskiej;
2. Utrata warstwy społecznej, która tę kulturę tworzyła i pielęgnowała;
3. Zbytnie upolitycznienie dzisiejszych nurtów narodowych.
Nasze spojrzenie na przeszłość, zarówno społeczno-polityczną jak i kulturalną, jest spojrzeniem przez cudze okulary, przez okulary zaborców, kolonizatorów i ideologów. Przez ostatnie 200 lat tak usilnie pracowali nad zmianą naszej świadomości, że my nie znamy siebie, wypieramy się siebie, wstydzimy się siebie, a nawet siebie nie szanujemy i nie lubimy.
Feliks Koneczny w artykule Warunki pracy kulturalnej w Polsce porozbiorowej2 pokazuje jak to trzej zaborcy systematycznie podkopywali fundamenty, na których opiera się rozwój kultury, uderzając w dobrobyt i oświatę. Na przykład w Galicji już w roku 1785 wycofano z urzędów łacinę i polski, a prawdziwy interes monarchii austriackiej oficjalnie postrzegano w tym, żeby naród polski przekształcić w ludność niemiecką, pilnując równocześnie doprowadzenia do ruiny ekonomicznej kraju (s.382). W zaborze pruskim germanizacja szkół rozpoczęła się w roku 1825, natomiast w zaborze rosyjskim rusyfikacja posuwała się do prób wymiany alfabetu z łacińskiego na grażdżankę, a słowo „polski" cenzura zamieniała na „miejscowy". Kary za próbę niesienia oświaty były niewyobrażalne. Oto jakich środków użył rosyjski książę Trubecki na uczestnikach organizacji kierowanej przez Szymona Konarskiego, której celem było niesienie oświaty ludności wiejskiej: „Księdzu Trynkowskiemu ściskano głowę obręczą żelazną, aż dostał pomieszania zmysłów; Jerzego Brynka karmiono śledziami i zamykano w gorącej kaźni, nie dając wody do picia; studenta Ejzenblatera, który uniesiony gniewem na obelżywe wyrazy księcia Trubeckiego, odpowiedział policzkiem, zabito kijami. Na początku roku 1839 skończyły się wreszcie te męczarnie; na podstawie aktów śledczych skazano Konarskiego na śmierć przez rozstrzelanie, współwinnych jego do katorgi, na Sybir lub w sołdaty" (s. 389). Takie były kary za to, że chłopa chciano uczyć pisać po polsku. A jednak miłość do polskiej kultury przetrwała zabory i wybuchła gorącym ogniem w II Rzeczpospolitej.
Potem jednak Polska znowu została napadnięta przez Niemcy i Związek Sowiecki, a po wojnie pozostawiona została w orbicie kolonialnej tegoż Związku Sowieckiego wraz z wyznawaną przezeń ideologią. Komunizm w Polsce składał się z przynajmniej dwóch elementów, pierwszy dotyczył samej ideologii komunizmu, drugi związany był z elementem prorosyjskim ze względu na polityczną dominację Związku Sowieckiego. Ta mieszanka komunistyczno-rosyjska sprawiła, że Państwo Polskie zostało po prostu wyrwane z korzeniami ze swojej tożsamości kulturowej i cywilizacyjnej. Dominacja Moskwy pociągała za sobą odcięcie polskiej świadomości od Kresów Wschodnich, jej mieszkańców, ośrodków kultury, miast (w tym Wilna i Lwowa), dziejów. Dominacja komunizmu z kolei pociągała za sobą wpajanie ideologicznej nienawiści do królów, arystokracji i szlachty jako wrogów klasowych. Naród zredukowano do starej warstwy chłopskiej i do młodszej warstwy robotników. Kultura polska w edukacji i w mediach włożona została w szablon ideologii, której nadrzędnym celem było stopniowe wynarodowienie świadomości Polaków. Ta stopniowość polegała na tym, że faza przejściowa preferowała schemat: narodowy w formie - socjalistyczny w treści. Wskutek tego Polacy nie bardzo orientowali się, że są wynaradawiani, ponieważ zewnętrzne elementy kultury polskiej były jakoś obecne. Były zespoły pieśni i tańca, były muzea, były teatry, były święta narodowe. Ponieważ jednak Polska była krajem skolonizowanym, to występowały kolonialne formy wynaradawiania. Charakteryzują się one głównie rym, że zachowane są zewnętrzne pozory niezależności, realnie jednak istnieje całkowita zależność od obcych.
W okresie komunizmu skala wynarodowienia Polaków, a więc odcinania ich od własnej kultury narodowej była olbrzymia. W efekcie nastąpiło niesłychane uśpienie potrzeb kulturalnych. W roku 1990, gdy stanęliśmy oko w oko z dziedzictwem komunizmu, okazało się, że 88,6% Polaków nie odwiedza muzeów, 92,4% nie ogląda wystaw plastycznych, 86,2% nie uczestniczy w spektaklach teatralnych, 96,4% w przedstawieniach operowych, 91,9% w przedstawieniach operetkowych, 95,5% nie chodzi do filharmonii, 91,7% nie bierze udziału w imprezach organizowanych przez ośrodki i domy kultury, zaś 43% Polaków w ogóle nie czyta książek, a 40% ma kłopoty z rozumieniem sensu prostych tekstów. Okazało się, że Polacy zajmują jedno z pierwszych miejsc wśród wtórnych analfabetów.3 Luki kulturalnej nie wypełni telewizja przesycona zagranicznymi serialami i prostackimi teleturniejami, w której co najwyżej kilka procent czasu poświęcone jest na tzw. kulturę wyższą, i to najczęściej w nocy.
Tak rozpaczliwie niski kontakt Polaków z rodzimą kulturą pogłębia fakt, że sposób ukazywania tej kultury poddawany był ideologizacji np. w teatrze wystawiano niektóre tylko dzieła klasyki polskiej i najczęściej ocenzurowane pod pretekstem oryginalności reżysera. W efekcie pokolenia nie znające pełnych wersji oryginalnych, i pozbawione możliwości porównania choćby z teatrem przedwojennym, skazane zostały na „obowiązującą" wersję. Wiwisekcji dokonywano też na pieśniach narodowych, z których większości nie upowszechniano, a w tych, które można było śpiewać lub nagrywać, dobierano zwrotki, a nawet zmieniano słowa (np. w pieśni „Bartoszu, Bartoszu" słowa „moskiewskie pałasze" zamienione zostały w nagraniu na „te wrogie pałasze"). Dziedzictwo kultury narodowej podległo całkowitej kontroli państwa. Było dawkowane w niewielkich ilościach, a w razie potrzeby - zmieniane. Ale taka kultura narodowa albo w ogóle przestaje być pokarmem polskiej duszy (a tak jest w 90%), albo też tam, gdzie dociera zatraca swój autentyczny, ożywczy impet. A cóż mówić o tradycji i ciągłości, którą Feliks Koneczny nazywa „kością pacierzową" kultury?"4 Dzięki tym szkodom wyrządzonym przez komunizm narodowi polskiemu, dzisiejszy liberalizm i globalizm, czyli oficjalna doktryna rządzących ugrupowań od roku 1989 ma ułatwione zadanie. Prowadzone jest systematyczne niszczenie tych kilku procent kultury polskiej, jaka jeszcze została. Wprowadzana reforma edukacji na zlecenie Unii Europejskiej i OECD, likwidacja szkół artystycznych, bibliotek i ośrodków kultury, przejęcie prasy przez zagraniczne koncerny, zalew amerykańskiej tandety filmowej - to wszystko ma doprowadzić do 100% wynarodowienia Polaków.
Na skutek prześladowań wieku XIX i XX Polska straciła całą warstwę społeczną, dla której kultura polska była naturalnym żywiołem. Przez dwa ostatnie wieki trwał proces nieustannego wykrwawiania się najaktywniejszej części narodu. Krew ta płynęła niczym lawa z krateru bez względu na więzienia, zsyłki, utratę majątku, zdrowia i życia. Płynęła krew setek tysięcy, milionów Polaków. To dzięki niej zachowaliśmy jedną tożsamość narodową mimo systematycznego wynaradawiania przez trzech zaborców, i dzięki niej Polska odzyskała niepodległość po 123 latach rozbiorów. Ale dziś pytamy: Czy po zniszczeniach II Wojny Światowej i komunizmie dalej wypływa z nas życie narodowe na przekór wszystkim trudnościom i niebezpieczeństwom? Czy rwiemy się do Polski jak kwiaty do słońca? Czy może ten wulkan już wygasł? Odpowiedź jest bardzo trudna. Jednak w ciągu tych ostatnich dwustu lat systematycznie następował proces nie tylko wynaradawiania Polaków, ale wytracania tych najaktywniejszych i to w skali uderzającej w przyszłość narodu. Feliks Koneczny we wspomnianym artykule podkreśla: „ W powstaniach i w następstwach powstań ginęła najlepsza na ogół część młodzieży - a czyż tylko młodzieży? Najbardziej owiani miłością dobra publicznego, najbardziej przedsiębiorczy, najodważniejsi padali ofiarą, dawali życie i tracili majętności. [...] Żadne zaś środki heroiczne nie zdołały wstrzymać obniżania się poziomu inteligencji, gdy w powstaniach, na zesłaniach i emigracyach ginęły w każdem pokoleniu najinteligentniejsze w sam raz jednostki. "5
Widać to wyraźnie na przykładzie Syberii. Pierwsze zsyłki rozpoczęły się przed 400 laty, a obejmowały jeńców wojen polsko-moskiewskich, których wcielano do armii podbijającej ludy syberyjskie.6 Natomiast idea zsyłania do pracy katorżniczej, głównie w kopalniach, pojawiła się pod koniec wieku XVII za panowania Piotra Wielkiego. Pierwsza wielka fala polskich zesłańców obejmuje uczestników konfederacji barskiej, zarówno szlachtę jak i chłopów, kolejna fala to uczestnicy powstania kościuszkowskiego, później powstania listopadowego, a wreszcie powstania styczniowego. Później w latach 1936-38 Polacy byli pierwszym z narodów, który poddany został wysiedleniu z ukraińskich i białoruskich miast, miasteczek i wsi. Aż wreszcie w latach 1940-41, po napaści Związku Sowieckiego na Polskę, miały miejsce 4 deportacje, głównie na Syberię i do Kazachstanu, które objęły ok. 2 miliony Polaków; te deportacje ciągnęły się również po wojnie za zgodą władz komunistycznych PRL-u.7 A zatem przez ostatnie 200 lat trwał proces systematycznego wynaradawiania Polaków zarówno pod względem duchowym, jak i biologicznym. A przecież nad tym wynaradawianiem intensywnie pracowali nie tylko Rosjanie, ale również Austriacy i Niemcy, jako zaborcy bądź jako wojenni okupanci (Niemcy). Żaden z narodów europejskich nie był poddawany tak długiemu i wielostronnemu procesowi wynaradawiania jak właśnie Polacy.
Reaktywowanie kultury polskiej dziś nie jest tylko kwestią jej pełniejszego udostępnienia, jest to kwestia uczynienia podatnym tego społeczeństwa, jakie nam zostało na tę właśnie kulturę.
Wydawać by się mogło, że ratunek powinien przychodzić ze strony różnych odłamów tzw. prawicy narodowej. Jednak, jak widzimy, jest to ratunek bardzo słaby. Jednym z powodów tej słabości jest z pewnością fakt, że środowiska narodowe były ze szczególną zaciekłością prześladowane, więzione i mordowane przez władze PRL-u. Ale jest też drugi powód. Zmiany po roku 1989 otworzyły furtkę do swobodnej możliwości działania i zrzeszania się. W związku z tym można był reaktywować bądź tworzyć na nowo środowiska myślące w kategoriach narodowych. I rzeczywiście, powstały różne ugrupowania, głównie o charakterze partii politycznych. Co jest jednak charakterystyczne, to fakt bardzo małego wpływu społecznego tych środowisk. Utrwala się proces stagnacji ugrupowań narodowych, które wobec współczesnych kosmopolitycznych zagrożeń dla Polski, są przecież jak najbardziej potrzebne. Wydaje się, że jednym z głównych powodów takiej stagnacji jest brak głębszego przełożenia kulturowo-cywilizacyjnego tzw. prawicy narodowej. Prawica ta wpychana jest przez swoich przeciwników w różne szuflady polityczne, i zamykana w nich z takimi etykietami jak: oszołomy, nacjonaliści, faszyści, antysemici. I nie bardzo wie, jak się bronić. Otóż, wydaje się, że wyjście z tej trudnej sytuacji nie może polegać na mnożeniu barokowego nazewnictwa, a więc że dane ugrupowanie jest prawicowo-narodowo-patriotyczno-katolicko-chrześcijańskie, ale na osadzeniu działalności w głębszym podłożu kulturowo- cywilizacyjnym, którego polityka jest jednym, ale wcale nie najważniejszym z odgałęzień. Tzw. prawica narodowa musi zwracać baczniejszą uwagę na to, co dzieje się z kulturą polską, do jakiego stopnia i w jakich dziedzinach jesteśmy wynaradawiani. Społeczeństwo polskie bez kultury polskiej nie stworzy żadnej prawicowej siły politycznej. Podobnie środowiska prawicowo-narodowe nie znajdą odzewu w społeczeństwie pozbawionym takiej kultury. Trzeba patrzeć i ostrzegać, co dzieje się z nauką i edukacją, co z moralnością, obyczajami, rodziną i ekonomią, co dzieje się z polską sztuką, co z religią - to jest kultura, a więc pole osobowego rozwoju człowieka, a jako kultura polska - pole osobowego rozwoju Polaka. Uprawianie polityki na poziomie zaczepek personalno-partyjnych do niczego nie doprowadzi, należy sięgnąć głębiej.
Jako Polacy mamy to szczęście, że skarbiec i dziedzictwo naszej kultury jest na tyle bogaty, że na wszelkie okoliczności znaleźć możemy antidotum. I właśnie wydaje się, że na dzisiejsze tak trudne czasy takim lekarstwem jest myśl Feliksa Konecznego. A to z tej racji, że Feliks Koneczny przekroczył myślenie czysto polityczne, a sięgnął do samego spodu, do tego podglebia, z którego wyrastaj ą różne rodzaje etyki i polityki. Można z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że jego teoria cywilizacji nie ma sobie równych w świecie. W jej świetle widać bardzo wyraźnie cały mechanizm procesów, jakie zachodzą w świecie zachodnim, w tym również w Polsce. Jest to dokładne przeciwieństwo mediów, które urabiają opinię publiczną przez niezwykle krótkowzroczne patrzenie, które poza prowokacją nie daje szerszej możliwości ruchu. Teoria cywilizacji pozwala natomiast rozumieć to, co się dzieje, wychodząc poza sprawy personalno-partyjne, a dochodząc aż do zasad. Pozwala tym samym na uderzanie w przyczyny, a nie w skutki.
Dziś ponownie grozi nam utrata niepodległości państwowej i suwerenności narodowej. Nie dzieje się to na drodze wojny, ale poprzez działania polityczno-ekonomiczne. Jednak pod podszewką chęci władzy czy pragnienia zysku ze strony takich czy innych państw, organizacji lub konsorcjów międzynarodowych, wynurza się coraz wyraźniej kształt cywilizacji niełacińskiej i niepersonalistycznej, której te aspiracji władzy i zysku są przejawem. Główne zagrożenie dla Polski polega na tym, że jesteśmy wpychani w żywioł cywilizacji i kultury nam całkowicie obcej. Prawdopodobnie mamy do czynienia z mieszanką cywilizacji bizantyńsko-żydowskiej. Aby się bronić musimy te zagrożenia dokładniej zdiagnozować, właśnie na poziomie cywilizacyjnym. Ale to nie wszystko, musimy wiedzieć, czym jest cywilizacja łacińska i czym jest kultura polska, aby bronić jej i tworzyć ją w każdym centymetrze życia społecznego, rodzinnego i osobistego. Dopiero wówczas wytworzone zostaną skuteczne mechanizmy obronne w sferze politycznej. Nasi przeciwnicy polityczni mają oparcie we własnych cywilizacjach i kulturach, dlatego są silni. My poza cywilizacją łacińską i kulturą polską, nie utworzymy żadnej znaczącej alternatywy prawicowej, działalność ograniczy się do kilku haseł i do kilku osób. Takiego błędu nie wolno nam popełnić, ponieważ pętla wokół Polski coraz bardziej się zaciska. A nas łączyć mają nie płytkie hasła polityczne, ale miłość do Polski, do jej ziemi, narodu i kultury. Dopiero z takiej miłości wyrosnąć może trwały i skuteczny program polityczny.
Piotr Jaroszyński
"Polska i Europa"
Przypisy:
1. Polska przed rozbiorami zajmowała powierzchnię ok. 725 tyś. km 2, w okresie międzywojennym 388 390 km2, a dziś 312 tyś. km2.
2. Feliks Koneczny, Warunki pracy kulturalnej w Polsce porozbiorowej, w: Polska w kulturze powszechnej, red. F. Koneczny, Kraków 1918, s. 366-412.
3. U. Kaczmarek, J.Grad, Uczestnictwo w kulturze społeczeństwa polskiego, w: „Kultura polska 1989-1997. Raport", Warszawa 1997, ss. 127,129,140.
4. Feliks Koneczny, art.cyt., s. 368.
5. Feliks Koneczny, ibidem, s. 367.
6. A. Kuczyński, Syberia. 400 lat polskiej diaspory, Wrocław 1998, s. 16.
7. Ibidem, s. 57-120.