Wywiady rzeki ze znanymi ludźmi (najczęściej są to aktorzy, dziennikarze, politycy) przyciągają zazwyczaj wielu czytelników, nie zawsze kierując się wzniosłymi pobudkami. Bo gdy jedni chcą bliżej poznać swoich ulubieńców - wywiad to przecież okazja do wspomnień, a nawet zwierzeń, ujawnienia faktów dotychczas nieznanych - inni nastawieni są głównie na plotki lub tanie sensacje. Z drugiej jednak strony wywiad może być środkiem do przekazania ważnych idei, które zabarwione nutą osobistą stają się przez to bardziej pociągające i przyswajalne. I właśnie z tą ostatnią sytuacją mamy do czynienia w przypadku wywiadu Szymona Cieślara pt. "Życie jest ciekawe. Z Ojcem Dyrektorem Tadeuszem Rydzykiem CSsR rozmowy niedokończone" opublikowanego przez Fundację Nasza Przyszłość, Szczecinek 2011.
Próżno by w tym wywiadzie szukać plotek, nie ma też mowy o samozadowoleniu z osiągniętego sukcesu. Wyłania się natomiast postać osoby, która od wczesnego dzieciństwa wyróżniała się spośród otoczenia jakimś wewnętrznym imperatywem dążenia do czegoś innego, niż było to udziałem najbliższych: "koledzy, koleżanki... różnie to było z tym koleżeństwem. Spoglądając z perspektywy czasu, widzę, że niektórzy z grona znajomych gdzieś się nawet pogubili" (s. 11). Reminiscencja czasów dzieciństwa jest podporządkowana nie rzeczom błahym czy sentymentalnym, ale takim, które już wówczas mają głębsze znaczenie, a zwłaszcza napotkani ludzie, jak choćby pani nauczycielka ze szkoły podstawowej, która przygarnęła małego chłopca do szkoły, by wcześniej posmakował radości czytania (s. 29).
W przeczuciu spraw wielkich
Młody chłopak nie wie, co sprawia, że zachowuje się tak lub inaczej, ale odczuwa w sobie tę wewnętrzną presję, która popycha go na indywidualną drogę, mimo że jej celu tak naprawdę jeszcze nie rozumie. Zachowane w pamięci obrazy lub postaci będą później odgrywać ważną rolę jako ostrzeżenie lub wzór. W ten sposób odnajdujemy się w świecie, który - choć widziany oczyma dziecka, później chłopaka, a wreszcie kapłana - jest otwarty na jakieś wielkie sprawy i na wielkich ludzi. Ale to wszystko nie powstaje w próżni. To wszystko dzieje się w polskim kontekście. A więc z jednej strony coraz bardziej okrutne i niesprawiedliwe pazury systemu, z drugiej cienie lub przebłyski naszej wielkości.
Walka o Pana Boga
Nad wszystkim jednak przebija powołanie Ojca Tadeusza, którego grunt znajduje się w rodzinnym domu: "Największą rolę w odkrywaniu Pana Boga, Jego ogromnej Miłości, miała moja rodzina, począwszy od bardzo religijnej Mamy" (s. 11). Tu kryteria niższej lub wyższej pozycji społecznej nie odgrywają roli, mowa jest o prostej polskiej rodzinie ("pochodzę z rodziny robotniczej", s. 9). Tu najważniejsza jest wierność, to jest ten fundament, który pozwala człowiekowi zarówno dotrwać do końca, jak i sięgać po rzeczy wielkie: "Pamiętam moje pierwsze doświadczenia Pana Boga. To była nawet walka o Pana Boga w moim życiu, w moim sercu, obrona, żeby On w nim był" (s. 9).
Ta walka przyniosła liczne owoce. W świetle Ewangelii przyjętej do serca można było coraz ostrzej postrzegać rzeczywistość, czyli po prostu odkrywać kłamstwa, jakimi posługiwała się propaganda komunistyczna. Gdy więc z jednej strony trąbiono o sprawiedliwości społecznej, to tak naprawdę niesprawiedliwość jeszcze bardziej się pogłębiała. Gdy głoszono, że młodzież jest "przyszłością Narodu", o którą trzeba się troszczyć, to w rzeczywistości młodzież była przez reżim systematycznie niszczona lub pozostawiona sama sobie ("widziałem często pijanych studentów i niejednokrotnie fatalne zachowanie młodych", s. 19-20). W ten sposób dojrzewało przekonanie o misji zwróconej szczególnie w stronę młodzieży. W efekcie młody duszpasterz zgromadził wokół siebie w Toruniu ponad 200 ministrantów.
Pod płaszczem Maryi
A potem mamy tę niezwykłą przygodę z Radiem, częsty powrót do momentów, kiedy i jak to się zaczęło. Nie w Polsce, ale w Niemczech. Najpierw była myśl: "Pojawiła się idea - a może radio? Nie dowierzałem, jak to radio? Nie ma na to miejsca, nie ma pieniędzy, nie ma pozwoleń. Nic nie ma, ale pojawiła się idea" (s. 21). Z niczego, tylko w myśli, ale była to myśl natchniona. Nie mogła więc być przypadkowa i nie mogła sama przypadkowo się poukładać, bo "ja czuję, że Pan Bóg prowadzi". Do Torunia trafia statua Matki Bożej Fatimskiej, dar od przyjaciół Niemców, która ma opiekować się Radiem i mu towarzyszyć. I nagle jak spod ziemi wyrastają ludzie, setki, tysiące, a potem miliony. To sprawia wrażenie cudu, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, gdy tzw. rynek mediów jest już podzielony i kontrolowany, a ludziom nic się nie chce. A tu się okazało, że im się chce. I to jak! Istotne było nastawienie, Radio będzie istnieć i rozwijać się, jeśli ludzie naprawdę tego będą chcieli: "Dziękuję za to, że składacie ofiary, proszę was, nadal pamiętajcie o tych dziełach. Jeżeli chcecie, żeby to dzieło istniało, warunek jest taki, że je utrzymacie" (s. 24). Ale nie tylko ludzie, bo to byłoby za mało: "Matko Boża, jak mi nie chcesz robić wstydu, to pomagaj! Teraz do Ciebie wszystko należy, ja jestem Twoim dzieckiem i sługą. Pragnę tego Radia dla Ciebie" (s. 25).
To zawierzenie Maryi i włączenie w to dzieło tak wielu ludzi z różnych krajów i kontynentów, różnych sfer i ze wszystkich pokoleń, nie tylko wierzących, i nie tylko katolików, sprawia, że na przekór najrozmaitszym trudnościom, nie mówiąc już o wściekłych także personalnych atakach, całe dzieło wypełnione jest ludzką miłością, nadzieją, wiarą i ofiarnością. I to na przekór złu przybierającemu nawet kształty diaboliczne. To ścieranie się ze złem nigdy nie może odebrać nam radości, bo "życie niesie ze sobą bardzo dużo radości", bo jest bardzo ważne, "żeby mieć w sobie radość" (s. 33). Ta radość, jeśli płynie ze zdrowych źródeł, jest wręcz konieczna, żeby nie ulec defetyzmowi, zobojętnieniu, rozpaczy, a takie właśnie uczucia i takie nastroje próbuje w nas wyzwolić świat kreowany przez propagandę medialną. A tymczasem trzeba konsekwentnie pamiętać i działać w świetle tej najbardziej podstawowej prawdy, że jest się dzieckiem Boga i że płaszczem swoim otacza nas Jego Matka. Właśnie taką myśl przekazywali ludzie wielcy, bo Radio jest odpowiedzią na ich misję w Narodzie Polskim, zwłaszcza bł. Jana Pawła II i Sługi Bożego Stefana kardynała Wyszyńskiego, Prymasa Polski.
Z papieskim błogosławieństwem
Nieliczne, ale pozostawiające trwały ślad spotkania, są dowodem na to, że ziarno prawdy może paść na bardzo urodzajną glebę i wtedy wydaje nie dziesięciokrotny, ale milionowy plon. Bo jeśli kiedyś ks. Prymas kierował swoje słowa na placu jasnogórskim do setek tysięcy ludzi, to wielu z nich mogło potem o nich zapomnieć, ale jeśli dziś przypomni je Radio Maryja, to jakby ożywają i trafiają do milionów. Prymas więc mówił: "Dzieci Boże, my nie musimy mieć wszystkiego największego. To, co mamy, musi być przede wszystkim dobre dla nas w naszej sytuacji (...) my musimy być gospodarni, a gospodarność to jest pracowitość i oszczędność. Nie pożyczajmy od nikogo..." (s. 125). I słowa te, mimo że upłynęło kilka dziesiątek lat, są aktualne, a może jeszcze bardziej niż kiedyś. Tak mówił prawdziwy gospodarz w poczuciu odpowiedzialności za powierzone mu dzieci Boże, polski Naród.
Było też spotkanie z Prymasem na czele pielgrzymki młodzieży, która odważnie stanęła w obronie krzyża, nawet pod groźbą wyrzucenia ze szkoły, na co Prymas odpowiedział: "Nigdy nie wyciągajcie ręki przeciwko krzyżowi, nigdy! Nie bójcie się!" (s. 127). I wreszcie spotkanie ostatnie, gdy młody redemptorysta mówi: "Przychodzimy do człowieka, bez którego Polska nie miałaby takiego oblicza, jakie ma. Może nie mówilibyśmy językiem polskim... Przychodzimy do człowieka, bez którego nie byłoby Papieża Polaka". Na co Prymas odpowiada już nie tylko jako kapłan i kardynał, ale jako po prostu "stary człowiek", a więc ktoś, kto wiele widział i wiele doświadczył, ale nigdy nie ustąpił, nie zszedł z prawej drogi, mimo tak potężnego osaczenia ze strony wrogów Kościoła i nieprzyjaciół Polski: "Wszystko postawiłem na Maryję. Postawcie na Maryję. Jak nie wierzycie Prymasowi Polski, to uwierzcie staremu człowiekowi" (s. 129). W tych słowach zamyka się mądrość nie tylko Prymasa, ale i ostatniego interrexa.
Spotkań z Janem Pawłem II było bez liku. Najważniejsze było to, że "Ojciec Święty był zawsze bardzo życzliwy i zawsze błogosławił Radio" (s. 132). Miało to kapitalne znaczenie, gdy z różnych stron, nie tylko z zewnątrz, ale i od wewnątrz, atakowano toruńską rozgłośnię. Jednak Papież zawsze był za Radiem i dawał temu niejednokrotnie publiczny wyraz, zarówno przyjmując Pielgrzymki Radia Maryja, jak i wypowiadając się na temat Radia, jego znaczenia i misji.
Dobrze przeżyć dzień
Są wielkie zadania i zwykła codzienność. Ale tych wielkich zadań nie będzie bez codzienności właściwie przeżytej. Więcej, ta codzienność musi być bardzo dobrze przeżyta, bo "nie ma większych planów, niż dobrze przeżyć dzień" (s. 151). Doświadczenie pracy związanej z Radiem i dziełami, jakie przy nim powstały, jak Telewizja Trwam, "Nasz Dziennik", Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej, fundacje i instytuty - odsłania tę podstawową prawdę: chcąc osiągnąć coś wielkiego, nie możemy się rozmarzać i czekać z założonymi rękami, że ktoś za nas coś zrobi. To my musimy to robić codziennie i jak najlepiej. Wtedy właśnie będziemy nie tylko skuteczni, lecz także szczęśliwi.
Warto zanurzyć się w świat Ojca Dyrektora Tadeusza Rydzyka, którego energia i optymizm umacniają i pobudzają tak wielu z nas, nie tylko w Polsce, i nie tylko wśród Polaków, do działania i do wiary. Książka jest bardzo ładnie wydana, prowadzącemu wywiad udaje się płynnie poruszać różne tematy, a całość czyta się jednym tchem. Dodatkowo w książeczce "Pamiątka XX-lecia posługi Radia Maryja" (Szczecinek 2011) możemy znaleźć liczne i piękne zdjęcia, które unaoczniają miniony, ale jakże znaczący dla Kościoła i Polski czas. Czas, który nadal stawia przed nami nowe i wielkie zadania. Dzięki temu życie naprawdę jest ciekawe.
Piotr Jaroszyński