Czy zwróciliśmy uwagę na to, że często mieszkamy obok siebie, czasem żyjemy w jednym mieście, w zasadzie należymy do jednego państwa, ale tak naprawdę to wcale nie tworzymy społeczności, a więc takiego zgranego organizmu, który połączony jest wspólnym celem? Mieszkamy razem, ale nie wiadomo dlaczego i po co? A przecież zbiór ludzi bez wspólnego celu, bez drożności we wzajemnych kontaktach, to nie jest społeczeństwo. To tylko gromada, zbiegowisko, ale nie społeczeństwo, a cóż dopiero mówić - naród.
Jeśli zaś nie umiemy być społeczeństwem, to liczyć się musimy z tym, że każda zorganizowana mniejszość będzie nas po wiek wieków eksploatować. Dlatego umiejętność samozorganizowania się narodu polskiego jest naszym - „być albo nie być"...
Co jest najważniejsze i od czego zacząć. Już dawno, bo w czasach antycznych, zauważono, że ludzie tworzą tylko wówczas społeczność, jeśli mają do siebie zaufanie. Nieufność rozdziela. Ale jak zdobyć zaufanie? Nie jest to wcale trudne, trzeba się po prostu poznać. To dzięki wzajemnemu poznaniu budujemy wzajemne zaufanie, a tym samym zaczynamy tworzyć społeczność.
Ktoś jednak powie: „Nie wyjdę na ulicę i nie zacznę krzyczeć, że szukam kontaktów, bo wszyscy pomyślą, że oszalałem". To prawda - i widzimy od razu, co się z nami stało. Mieszkamy i żyjemy razem, ale nie bardzo wiadomo, gdzie można się spotkać.
Czy to w Grecji, czy w Rzymie, czy w średniowiecznej Europie, było takie miejsce, które służyło wymianie myśli, a nazywało się forum. To tam zbierali się obywatele i dyskutowali o najrozmaitszych sprawach, zarówno drobnych jak i bardzo ważnych. Dzięki temu poznawali się bliżej i tworzyli społeczność. Nie musieli się we wszystkim zgadzać, ale na pewno się rozumieli.
To słowo forum tłumaczymy dzisiaj za pomocą słowa „rynek". Ale spójrzmy, co się stało. Dzisiejszy rynek to już nie jest dawne forum, to jest bazar, a to jest słowo perskie i należy do odmiennej cywilizacji. Bo na rynku-forum spotyka się ludzi i wymienia poglądy, zaś na bazarze kwitnie po prostu handel; chodzi o sprzedaż towarów i jak największy zysk. W ten sposób - pozbawieni rynku-forum - odchodzimy od cywilizacji łacińskiej, zachodniej, a wpadamy w objęcia Wschodu, gdzie główny sens życia to handel od dzieciństwa po starość.
Cywilizacja bazarowa nie utworzy społeczności ludzi wolnych; ją w ryzach ciągle trzymać musi despota zaopatrzony w doborowe oddziały policji, strażników, szpiegów i poborców podatkowych.
Powstaje więc pytanie: jak się bronić przed taką azjatyzacją Polski? To wcale nie jest takie trudne. Chodzi o to, abyśmy mogli się spotykać, wymieniać poglądy i nabierać do siebie zaufania. Pod tym względem dziś niezastąpiona winna być nasza parafia, właśnie ta parafia, do której należymy, która ma swój kościół, sale katechetyczne i miłego księdza proboszcza z energicznymi i pełnymi zapału do pracy wikarymi.
W kościele parafialnym musimy się spotykać z różnych okazji, a jest ich mnóstwo; mogą mieć charakter bardziej religijny, albo bardziej narodowy, w zależności od święta, które w danym czasie przypada. A również znakomitą okazją może być spotkanie z jakimś profesorem, który zajmuje się katolicką nauką społeczną, a którego warto zaprosić. To wcale nie jest trudne. Prelekcja wcale nie musi być zbyt akademicka, bo nie chodzi o popis erudycyjny, ale chodzi raczej o przedyskutowanie bieżących i palących spraw w świetle nauczania społecznego Kościoła. Chodzi nie tylko o to jak modlić się po katolicku, ale jak pracować, jak spędzać czas wolny, jak traktować pieniądze i zysk, jak wychowywać dzieci...
To wszystko są nasze wspólne sprawy, które, niestety, przez mass media są deformowane, wskutek tego człowiek wierzący się gubi. A tymczasem możemy się spotykać osobiście, możemy w szczególnych wypadkach dyskutować nad jakąś znaczącą wypowiedzią, albo możemy też coś wspólnie poczytać. To jest takie proste; to właśnie - a nie rozdygotany spiker w telewizji - tworzy środowisko.
Pamiętajmy, że ludzie z natury lgną do siebie, a takim naturalnym spoiwem jest rozmowa. Jeśli będziemy się spotykali i rozmawiali ze sobą, to utworzymy społeczność i staniemy się narodem. A wtedy nasze życie razem, w Polsce, na nowo odzyska sens.
Piotr Jaroszyński
"Rozmyślania o mojej Ojczyźnie..."