Zakończył się pierwszy akt tragikomedii konstytucyjnej. Trzeba przyznać, że był to akt wystawiony z wielką pompą, z udziałem świateł, kamer i „autorytetów". Żeby był większy efekt, na koniec odegrano hymn Jeszcze Polska nie zginęła... A przecież według projektu grających w sztuce aktorów Polska straci swoją niepodległość (art. 90.); i to w sposób legalny i demokratyczny. Mimowolnie przychodzą na myśl słowa Adama Mickiewicza:
Po co się ten gmin głupi na radę zgromadził?
Chce, żeby mu radzono to, co już uradził.
Nie wolno nam zapomnieć o jednym niepokojącym aspekcie dotyczącym konstytucji. Mianowicie da się słyszeć tu i ówdzie, że jeśli będzie zgoda na konstytucję, to będzie również podpisany konkordat. A więc - konkordat za konstytucję. Chyba dlatego ciągle mówi się o konsensusie. Przypomnijmy, że w tradycji prawa rzymskiego - jak pisze Władysław Rozwadowski w Prawie rzymskim - przez konsensus (kontrakt konsensualny) rozumiano porozumienie stron wyrażone w jakiejkolwiek formie w sprawach takich jak: kupno-sprzedaż, najem, zlecenie, spółka. A więc konsensus jest niczym innym jak targiem. Polacy zatem słusznie spostrzegli, że istnieje groźba przehandlowania konstytucji za konkordat. A to już jest sprawa poważna, ponieważ co innego parlament, który określił już, kogo reprezentuje i jakie zło chce Polsce wyrządzić, a co innego wciąganie Kościoła w jakieś ciemne interesy.
W związku z tym warto przypomnieć uwagi, które jezuita Antonio Possevino, pośrednik w pertraktacjach między Watykanem, Polską i Moskwą w czasach Stefana Batorego, umieścił w dziele Moscovia: „Po przeprowadzeniu długich rozmów z doradcami księcia [moskiewskiego] i zaznajomieniu się z dokumentami tajnego archiwum i pismami, które pragnął przedstawić papieżowi w obronie swych interesów przeciw królowi Polski, doszedłem do przekonania, że to, co o ciągłej przyjaźni z papieżem, cesarzami i książętami, począwszy od czasów Leona X, a zwłaszcza Klemensa VII, mówił Wasyl, ojciec księcia, i on sam, miało służyć do rozszerzenia granic ich władzy i schizmy oraz do przygotowania sobie broni dla osiągnięcia tych celów. Nie inaczej postępował w poprzednich latach Turek, który podstępnie, na drodze szukania lub ofiarowania chrześcijaństwu przyjaźni, wdarł się do środka Europy". Possevino miał rację, potwierdza to późniejsza historia - ani Turek, ani Moskwa nie przeszły na katolicyzm, nigdy też nie oferowały szczerej przyjaźni, mamiły tylko naiwnych, szczególnie w chwilach, gdy imperium słabło.
Czy dziś, gdy postmoskiewski Turek wdarł się do środka Polski i w majestacie prawa legalizuje kolejne przykazania antydekalogu - zabijanie poczętych dzieci, demoralizację dzieci i młodzieży, używanie dzieci do celów pornograficznych, wyprzedaż polskiej ziemi, rozbijanie rodziny, wyszydzanie Chrystusa, Kościoła i Papieża - czy wchodzenie w konsensus i kompromis, a więc w handel, jest rzeczywiście znakiem roztropności, czy raczej jest potworzeniem wariantu tureckiego? Przecież parlamentarny projekt konstytucji wypracowały te same ugrupowania, które zalegalizowały już antydekalog, byłoby więc naiwnością sądzić, że wraz z uchwaleniem konstytucji antydekalog przestanie w Polsce obowiązywać. Wręcz przeciwnie, zostanie jeszcze wzmocniony, ponieważ parlamentarny projekt konstytucji wszelkie prawa pozostawia rządzącym: tam, gdzie jakiś punkt artykułu mówi o wolności, tam punkt następny tę wolność ogranicza lub znosi za pomocą doraźnej ustawy, czyli doraźnej woli rządzących. Np. w punkcie 1. art. 53. czytamy: „Każdemu zapewnia się wolność sumienia i religii", ale już w punkcie 5. tegoż artykułu jest napisane: „Wolność uzewnętrzniania religii może być ograniczona jedynie w drodze ustawy..." Słowo „jedynie" nie osłabia możliwości ograniczeń, lecz potwierdza, że to parlament może zrobić, co zechce, czyli może również zabronić Kościołowi katolickiemu w Polsce działalności publicznej. I tak rzecz wygląda ze wszystkimi „wolnościami" polskiego obywatela. I może dojść do tego, że człowiekowi wolno będzie tylko czynić zło, bo czynienie dobra będzie zakazane na mocy ustawy.
Spytajmy wprost: Czy może być konsensus dobra ze złem, Kościoła z antykościołem, Dekalogu z antydekalogiem? Może być, ale na pewno nie w Imię Boga Wszechmogącego, który stworzył niebo i ziemię. Dlatego ostrożnie z tym tureckim konsensusem.
Piotr Jaroszyński
"Patrzmy na rzeczywistość"