"Doszło już więc do absurdu, że ludzi trzeba na przykład przekonywać, aby zgodzili się na uwłaszczenie, czyli zechcieli odebrać swoją własność, ba, by zechcieli, aby Polska pozostała w rękach Polaków. To jest stan, który za Seneką, określić można mianem insania publica, czyli obłęd zbiorowy".
Nesciunt ergo homines, quod velint... - ludzie nie wiedzą, czego chcą - pisał przed bez mała dwoma tysiącami lat w listach do Luciliusza rzymski mędrzec Seneka. Ktoś, jeden czy drugi, zaprotestuje: „Ja wiem, czego chcę". Być może. Ale czytajmy dalej: Variatur cotidie iudicium et in contrarium vertitur — poglądy zmieniają się z dnia na dzień i obracają w ich przeciwieństwo. I jeszcze jedno zdanie: Pauci sunt, qui consilio se suaque disponant - niewielu jest takich, którzy układają swe życie i sprawy w sposób celowy. Otóż to: co innego zachcianki, bo te każdy ma, poczynając od malutkiego dzidziusia, które raz chce pić, za chwilę jeść, a potem siusiu, a potem nie chce już pić i nie chce jeść; a co innego świadoma i przemyślana decyzja o kierunku i celu życia. Przychodzi czas, kiedy nie jest się już dzidziusiem i trzeba postanowić: Ideo constituendum est, quid velimus et in eo perseverandum - musimy się zdecydować, czego chcemy i trzymać się tego wytrwale.
Powtórzymy za Seneką raz jeszcze: trzeba wiedzieć, czego się chce i trzeba się trzymać tego wytrwale.
Kiedy patrzymy dziś na Polskę, to odnieść można wrażenie, że naród nasz nie bardzo wie, czego chce, że miota się między jedną a drugą zachcianką, niby kapryśny dzidziuś, ale tak naprawdę to celu nie ma, decyzji nie podjął. A cóż mówić o wytrwałości w dążeniu do celu, jeśli takowego brak?
Gdy nie ma celu, to nie wiadomo, jakim językiem do ludzi przemawiać, do jakich racji apelować. Społeczeństwo można tylko drażnić lub pieścić, można zbić na nim fortunę, można je okłamywać, można mu pogrozić, można wystawić je do wiatru. Wpadliśmy w stan niedołęstwa, nie zmierzamy do celu, lecz jesteśmy jak rzeczy fluminibus innatant - unoszone przez rzekę. Oto naród, który - nie do wiary - przekroczył już jedno tysiąclecie swojego istnienia, a nie wie, kim jest, nie wie, w kogo wierzy, nie wie, czego chce.
Ma natomiast tysiączne zachcianki, niezadowolenia, pretensje, złości, żółcie, zazdrości, zawiści, wszystko na czym dyrygenci od propagandy i zorganizowanej - a nawet zalegalizowanej - przestępczości, grają po mistrzowsku.
Zbliżają się kolejne progi na tej rzece, która nas unosi nie dla naszych celów, lecz dla obcych nam interesów. Jeszcze chwila a rozparci przed telewizorami, damy się ponieść temu prądowi wrogich nam mocy, które od ponad 200 lat wiedzą, gdzie i co nacisnąć, jak naród uśpić i zmylić jego czujność. Byłoby najlepiej, gdyby nam w głowy wmontowano telewizory, a zamiast guzików od płaszcza czy marynarki, żeby były przyciski do zmiany kanałów, i w ogóle gdybyśmy zatracili zdolność samodzielnego myślenia i oceniania.
Doszło już więc do absurdu, że ludzi trzeba na przykład przekonywać, aby zgodzili się na uwłaszczenie, czyli zechcieli odebrać swoją własność, ba, by zechcieli, aby Polska pozostała w rękach Polaków. To jest stan, który za Seneką, określić można mianem insania publica, czyli obłęd zbiorowy.
Niestety, droga głupoty jest nie tylko pochyła, ale i spadzista. Kto na nią przez różnych „fachowców" zostanie wprowadzony, to zlatuje po niej szybko, samodzielnie i już bez przewodnika. I zdaje się, że istnieje taka specjalna mapa „drogowa" dla Polski, skoro tak łatwo wyzbywamy się niepodległości, suwerenności i własności.
Pytamy się więc, pytamy bez końca, wraz z Janem Kochanowskim:
„Także nas już na wieki,
Boże nasz opuścisz I srogim wilkom drapać stado swe dopuścisz?
Wspomni na swe dziedzictwo i na swój lud wierny,
Z któregoś Ty zdjął jarzmo w jego czas mizerny!
Długoż się pastwić będą ci sprośni poganie
Nad nami? Długoż mają Ciebie bluźnić, Panie?
Czemu tak długo kurczysz możną rękę swoją?
Podnieś wżdam kiedy wzgórę, podnieś prawą Twoją!".
(Psalm 74)
Piotr Jaroszyński
"Rozmyślania o mojej Ojczyźnie"