Można by pomyśleć, że gdy człowiek przychodzi na świat, to jego konto jest czyste i dopiero później wypełnia się różnego rodzaju zobowiązaniami. Tymczasem każdy człowiek już od chwili poczęcia jest dłużnikiem, i to trojakim. Jest dłużnikiem wobec Boga, wobec własnych rodziców, wobec Ojczyzny.
Przecież nie bierzemy się znikąd, lecz stwarza nas z miłości sam Bóg, udzielając nam życia i podtrzymując nas w istnieniu. Dlatego Bogu przez całe życie winni jesteśmy cześć i wdzięczność, a to nosi miano religii. I nie mogliśmy wcześniej zasłużyć na zaistnienie, skoro nas jeszcze nie było. To więc nasze istnienie jest czysto Boskim darem, który zobowiązuje nas do nieustającej wdzięczności.
Jesteśmy dłużnikami wobec własnych rodziców, dzięki którym zostaliśmy poczęci i przyszliśmy na świat, których czułe oko spoczywa na nas zazwyczaj przez całe ich życie. Rodzicom należna jest z naszej strony pietas, wdzięczność, która jest zarazem obowiązkiem i pobożną miłością.
Dług wobec Boga i rodziców jest zrozumiały, jeśli człowiek choć przez chwilę pomyśli. Ale co to znaczy, że jesteśmy dłużnikami wobec Ojczyzny? Dlaczego Ojczyźnie też winni jesteśmy ową trudną do przetłumaczenia pietas, tę świętą miłość kochanej Ojczyzny, której dziś wielu nie dostrzega, a inni sobie z niej drwią?
Odpowiedź wcale nie jest skomplikowana. Rozwój człowieka, nade wszystko zaś rozwój osobowy, nie ogranicza się i nie wyczerpuje w trosce o mleko i pieluchy; jako ludzie potrzebujemy rozwijania naszej wrażliwości, naszych umysłów, naszej woli, w bardzo, bardzo wielu dziedzinach - takich jak nauka, moralność, polityka, technika, sztuka, religia, a których poziom jest efektem nie tylko naszego wysiłku czy wysiłku kilku lub kilkudziesięciu osób, ale jest owocem trudu całych pokoleń zachowujących między sobą tę bezcenną ciągłość, którą nazywamy tradycją.
Gdy przychodzimy na świat, to poza pieluchami i łóżeczkiem czeka na nas dziedzictwo cywilizacyjne i kulturalne, dzięki któremu w jakże krótkim czasie możemy przeskoczyć okres kilku tysięcy lat włączony w dzieje narodu. Otóż, dziedzictwo owo jest jak ściółka, rodzice, nauczyciele, wychowawcy jak promienie, a całość to Ojczyzna, w której człowiek wzrasta. Trzeba być nierozgarniętym albo do cna zepsutym, żeby nie wiedzieć, ile człowiek zawdzięcza Ojczyźnie; trzeba nie mieć sumienia, żeby nie wiedzieć, że Ojczyźnie winni jesteśmy pietas, tę świętą miłość.
Kto ślepy jest na Ojczyznę, przypomina gałąź, która szybko skarłowacieje lub uschnie, kto zaś siebie stawia ponad Ojczyznę - jest jak jemioła...
Kiedy popatrzymy na nasze powojenne losy, gdy systematycznie niszczono w nas patriotyzm, bez trudności zobaczymy, jak z jednej strony większość z nas zaczęła się kurczyć, karłowacieć, jak byśmy nie byli już potomkami Zawiszy, Chodkiewicza, Kościuszki, z drugiej zaś strony jak garstka obywateli miała się dobrze i kwitła, tyle że jej liście były zatrute, a kwiaty rodziły złe owoce, którymi naród karmić się nie mógł. Garstka ta gardziła nami i naszą Ojczyzną, nas starała się ośmieszać, Ojczyznę lekceważyć.
I tak jest również dzisiaj. Dlatego, jeśli chcemy być Polakami, a nie tubylcami, nie wolno nam mylić zdrowej korony drzewa z jemiołą; niestety, dzisiejszy zachwyt wielu nad ogładą i inteligencją tak zwanych Europejczyków to zachwyt nad jemiołą, która zjada nam Ojczyznę.
Naszym świętym obowiązkiem jest przywrócić Ojczyźnie należną jej pietas. Musimy o to zabiegać ciągle, niestrudzenie.
I zapytajmy siebie: Przed kim w każdą rocznicę Odzyskania Niepodległości pochylamy - wraz z cieniami rycerzy, powstańców, ofiarami zsyłek - nasze czoła? Ilu wśród nas jest tych, którym myśl o niepodległości Polski zawsze była nienawistna?
Piotr Jaroszyński
"Patrzmy na rzeczywistość"