Lewica chce zlikwidować Instytut. Platforma Obywatelska serwuje zaś pogląd, że jest on mocno upolityczniony, a zmiana sposobu nadzoru temu zapobiegnie. Wiele do powiedzenia przy wyborze Rady IPN miałyby środowiska naukowe. Czy jednak one zapewnią uwolnienie Instytutu od polityki?
- To jest niemożliwe, ponieważ inicjator tego pomysłu, czyli PO, wszystko, co robi, robi z racji politycznych. Więc to PO chce upartyjnić IPN. A obecność naukowców w Radzie IPN bez ich dekomunizacji i lustracji jest wręcz śmiechu warta, bo przecież to środowisko naukowe było bardzo silnie infiltrowane przez PZPR i służby specjalne. Środowisko to jest, niestety, ciągle mało wiarygodne, a w sprawach historycznych mało obiektywne, zwłaszcza jeśli jest związane z poprzednim systemem.
Złamana ma też zostać obecna kadencyjność stanowiska prezesa IPN - jego wybór i odwołanie będą znacznie łatwiejsze. To zdeterminuje sposób jego działania?
- Oczywiście zbyt wielka zależność wyboru i odwołania prezesa IPN od aktualnego układu politycznego sprawi, że ta osoba, aby się utrzymać, będzie musiała być poprawna politycznie, co oznacza, iż nie będzie mogła realizować długofalowego programu badawczego. A przecież tu chodzi właśnie o badania bardzo wnikliwe i żmudne, aby poznać prawdę, a nie tworzyć fakty medialne czy polityczne.
Przymierzając się do rewolucji w IPN, Platforma nie mówi nic o funduszach. Tymczasem ma powstać inwentarz, na podstawie którego dokumenty mają być wydawane w ciągu siedmiu dni. To realne założenie?
- Jest to nierealne. To tylko taki wabik, żeby zdobyć przychylność osób prowadzących kwerendę w IPN, a które na pewne materiały muszą czekać dłużej. W obecnych warunkach nie ma możliwości, aby trwało to krócej.
Jaki jest cel proponowanych zmian?
- Po pierwsze - chodzi o zablokowanie tych badań, które PO, czyli lewicy solidarnościowej i służbom specjalnym PRL, są nie na rękę, a które pokazują, jak jedni współpracowali z drugimi, a po drugie - chodzi o zwalczanie przeciwnika politycznego za pomocą materiałów znajdujących się wprawdzie w archiwum, ale zebranych wybiórczo.
Dziękuję za rozmowę.
Nasz Dziennik, 7 stycznia 2010