Styczeń przywodzi na myśl postać, która zabłysnęła w dziejach Polski wielkim heroizmem i wielką świadomością. Tą postacią jest Romuald Traugutt. Zginął powieszony wraz z towarzyszami na stokach warszawskiej Cytadeli. Stał na czele Rządu Narodowego kierującego powstaniem styczniowym. W chwili śmierci miał 38 lat.
Pozostawił żonę, wywodzącą się z rodu Kościuszków, i dwie małe córeczki. W uzasadnieniu wyroku możemy przeczytać, że „wszyscy oni winni są w tym, że byli członkami tajnego związku, stojącego na czele buntu, a znanego pod nazwą Rządu Narodowego, i przez to należeli do głównych filarów polskiego powstania (W. Kluż, Dyktator. Romuald. Traugutt, Kraków 1986)”.
Wyrok został zatwierdzony przez hrabiego Berga, jednego z licznych Niemców pozostających w służbie rosyjskiej. 5 sierpnia 1864 r. wyrok wykonano. Na szubienicy zawisło pięć osób: Romuald Traugutt, Rafał Krajewski, Józef Toczyski, Roman Żuliński, Jan Jeziorański.
Pod Cytadelą zebrało się około 30 tys. osób, które padając na kolana śpiewały suplikację Święty Boże!. Skazańcy tuż przed śmiercią zachowali przedziwną godność, która poruszyła nawet samych oprawców. Rafał Krajewski uścisnął dłoń oficera rosyjskiego, mówiąc, że w jego osobie wybacza wszystkim Moskalom.
Jan Jeziorański w ostatnim liście do żony pisał: „Wiem, że jutro mam umrzeć. Ale ci, którzy mi ten los przeznaczyli, nie wiem tego, na jakim prawie to oparli. Ani jeden człowiek nie stawał mi do oczu z zarzutem; jeden tylko zeznał i zeznania tego w oczy nie powtórzył; byłem policzkowany, opluwany, kopany; przyznałem się w komisji; w sądzie, przeciwnie, odwołałem jeszcze 4 czerwca, i od tego czasu zaczepiany nie byłem; aż dziś dowiaduję się, że jutro mój koniec na ziemi. Przebaczam im – i oby Bóg miłosierny i mnie przebaczył”.
Powstańcy mieli poczucie wielkiej misji nie tylko politycznej (odzyskanie niepodległości przez Polskę), ale cywilizacyjnej i religijnej. Polacy reprezentowali cywilizację łacińską i zachodnią, jej tarczą był ciągle Kościół katolicki, carat uosabiał Azję i dzicz – słowem: cywilizację turańską, której obce są uniwersalne zasady moralne, której prawo sankcjonuje łamanie sumienia, nie liczy się z naturą i historią, z pojedynczym człowiekiem i całymi narodami.
Powstańcy polscy mieli świadomość, że walka o niepodległość Ojczyzny posiada ów głębszy wymiar, którego tępy i bezwzględny żywioł Rosji nie jest w stanie pojąć. Zderzały się dwa światy, różne w stopniu niewyobrażalnym. Polacy byli nie tylko ofiarami przemocy, reprezentowali zasady moralne i religijne, którym poza siłą nie można było nic przeciwstawić. Wobec tych zasad brutalna siła często pozostawała bezsilna.
Romuald Traugutt nie wahał się wyjawić przesłuchującej go Komisji Śledczej, dlaczego włączył się do powstania: „Głównym celem agencyj politycznych postanowiono: oświecenie opinii publicznej co do prawdziwych powodów i dążności powstania naszego, a takoż działanie zawsze zgodne z prawem każdej narodowości do jej niezależnego bytu, a to, prócz wspólności z naszą sprawą, głównie z tych pobudek, iż skoro Bóg podzielił ludzkość na narody, dając każdemu z nich pewne odrębne cechy, każdy więc naród równe ma prawo do swego istnienia jako niezależna jednostka, rozwijająca ze swobodą zupełną tę myśl, którą Stwórca w jej łonie złożył”. Traugutt nawiązuje tu do wielkiej idei Pawła Włodkowica, który już w XV w. tłumaczył na Soborze w Konstancji, czym są prawa narodów i dlaczego nie wolno ich pod żadnym pozorem, nawet religijnym, łamać. Gdy zaś prawa te zostały pogwałcone, żadne prawo takiego gwałtu nie może usankcjonować. Zbyt wiele cierpieli Polacy niesprawiedliwości, aby stan taki można było dalej tolerować. Rosja łamała sumienia, zmuszając do zmiany wyznania, narzucała papieżowi biskupów, a cara nakazywała czcić, jakby był samym Bogiem. Wyjątkowym bluźnierstwem, na które zwrócił uwagę nie tylko Traugutt, ale już wcześniej Mickiewicz, było wydanie Katechizmu o czci cara. Coś podobnego zdarzyć się mogło tylko w azjatyckiej Rosji, której religią był cezaropapizm.
Traugutt wyjaśniał: „Celem zaś jedynym i rzeczywistym powstania naszego jest odzyskanie niepodległości i ustalenie w kraju naszym porządku opartego na miłości chrześcijańskiej, na poszanowaniu prawa i wszelkiej sprawiedliwości...”. Taki cel był dla Rosji nie do przyjęcia, oddani Bogu i ojczyźnie polscy bohaterowie zasługiwali tylko na karę śmierci. Umarli w pełnym przekonaniu wielkości swego powołania, ale i skromności swych osób.
Dla następnego pokolenia, które wywalczyło, a nawet doczekało się niepodległości, ofiara powstania styczniowego była niewyczerpanym źródłem siły i natchnienia. Nawet dziś pamięć o powstańcach, o ich wielkim poświęceniu, modlitwie i myśli, pomaga lepiej zrozumieć, czym tak naprawdę powinna być Polska i jakiej winna bronić kultury, zwłaszcza gdy barbarzyństwo przychodzi dziś nie ze Wschodu, ale z Zachodu.
prof. dr hab. Piotr Jaroszyński
Magazyn Polski, nr 1 styczeń 2021