Mija kolejna, osiemdziesiąta trzecia rocznica zbrojnej napaści Związku Sowieckiego na Polskę. Nasze młode państwo po zaledwie dwudziestu jeden latach niepodległości nie miało szans, aby obronić się przed uderzeniem powiązanych tajnym spiskiem imperiów: Niemiec i ZSRR. O ile jednak na wykładach historii drugiej wojny światowej przekazywana była prawda o okupacji niemieckiej, o tyle okupacja sowiecka okryta była tajemnicą, a cenzura blokowała przepływ jakichkolwiek prawdziwych informacji.
W rezultacie tych działań wyrosło kilka pokoleń Polaków o okaleczonej świadomości. Druga wojna światowa kojarzy się im przede wszystkim z Niemcami i tzw. hitlerowskim najeźdźcą, natomiast los milionów rodaków ze wschodnich części państwa polskiego, utrata tamtych ziem, miast, dóbr kultury, okrucieństwo sowieckiego okupanta jest coraz mniej znane, a przez to coraz bardziej obojętne. Dziś można już mówić i pisać o wszystkim, nie tylko dlatego, że zmienił się system, ale dlatego, że tamta prawda już przestała być groźna: kto miał umrzeć, umarł - gdzieś w śniegach z zimna lub głodu albo zabity strzałem w tyl głowy; komu udało się uciec lub wyjechać, ten zamieszkał z dala od ziem ojczystych; kto złamał się i zdradził, ten jeszcze bardziej oddawał się na służbę złu. Ostatecznie w miejscu żywej pamięci, która poprzez edukację, naukę i sztukę tworzy tożsamość narodu, pozostały wspomnienia, którymi interesują się nieliczni. Pięćdziesięcioletnie systematyczne ukrywanie prawdy o sowieckiej okupacji wyrządziło narodowi niepowetowane szkody.
Jednak świadomości prawdy naród musi strzec jak źrenicy oka. Musi jej strzec po to, by mógł istnieć jako naród i by przetrwał jako państwo. Wielu powie, że ujawnianie historycznych faktów jest już niepotrzebne: granic się nie zmieni, ofiarom nie przywróci się życia, a większość winowajców już zmarła. Więc po co do tego wracać? Po co rozdrapywać rany? A jednak trzeba wracać ze względu na prawdę: naród musi wiedzieć, kim jest i co z czyjej strony go spotkało, bo to miało wpływ nie tylko na tych, którzy zginęli, ale jest ważne również dla tych, którzy zostali. Trzeba wracać ze względu na sprawiedliwość, aby zło zostało nazwane po imieniu, a szkody naprawione. Trzeba wracać ze względu na przyszłość - jeżeli Polacy są dziś przyjaźnie nastawieni do wszystkich, to wcale nie znaczy, że wszyscy żywią równie przyjazne zamiary wobec nas. Na zająca nie dlatego się napada, że jest agresywny, ale dlatego, że jest smaczny i że z jego skóry można zrobić czapkę. Świadomość prawdy o przeszłości musi w nas nieustannie żyć, abyśmy nie dali się uśpić i zachowali ostrożność. Tylko wtedy przetrwamy jako naród i ocalimy niepodległe państwo. Wymaga tego od nas nasze położenie geopolityczne i nasze dzieje. Bądźmy ostrożni!
Juliusz Słowacki w wierszu Do pani Joanny Bobrowej pisał:
"Bo to okropnie! rany pozamykać,
Zagoić wszystkie dawne serca blizny!
Iść - i aniołów już nie napotykać!
Już nie mieć ani serca! - ni ojczyzny!"
Nasze polskie serce jest pełne ran i blizn, ale w takim właśnie sercu jest nasza Ojczyzna, nad którą czuwają aniołowie. Miłości uczy nas serce, a ostrożności - rany. Musimy kochać, ale równocześnie nie wolno nam zapominać o ostrożności, bo stracimy i serce, i Ojczyznę.
17 września 1939 roku wojska sowieckie zajęły wschodnią część państwa polskiego. Miało to swoje konsekwencje wówczas, miało i potem; Polska stała się jednym z satelitów Imperium Sowieckiego. Dziś państwo nasze odzyskało niepodległość, wojska sowieckie nie stoją już pod Warszawą, władze nie są przysyłane z Moskwy. Ale czy odzyskaliśmy naszą narodową godność i dumę? Czy nasza niepodległość jest zabezpieczona na przyszłość? Czy umiemy sami wybierać tych, którzy autentycznie chcą dobra Polski? Za kilka dni przekonamy się, na ile skutki tamtego napadu przynoszą jeszcze zatrute owoce.
Piotr Jaroszyński
"Patrzmy na rzeczywistość"