Z prof. dr. hab. Piotrem Jaroszyńskim, kierownikiem Katedry Filozofii Kultury Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, etykiem, kulturoznawcą, wykładowcą w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, rozmawia Małgorzata Pabis
Imigranci to chyba dziś największe wyzwanie, z jakim zmaga się Unia Europejska. Jak Pan Profesor postrzega ten problem, dlaczego on wypłynął właśnie teraz?
– Największym problemem Europy jest zanik jej tożsamości: Europa nie wie, czym jest i do czego dąży. Poddawana jest ciągle jakimś utopijnym eksperymentom: a to walczy się z chrześcijaństwem, a to uderza się w normalną rodzinę, a to próbuje się wymieszać wszystkie rasy i narody – nic, tylko postępujący chaos, który, jak tak dalej pójdzie, faktycznie doprowadzi Europę do smutnego końca, przestanie się ona liczyć jako trzytysiącletnia cywilizacja, która ma na swoim koncie naprawdę wielkie osiągnięcia. Problem emigrantów stanowi część szerszego scenariusza przeprowadzanego w skali globalnej. Wydawało się, że człowiek Zachodu jest już tak uśpiony i bezwolny, że wszystko mu się wmówi i na wszystko się zgodzi. Ale, jak widać, realia tych ostatnich migracji jednak Europejczykami wstrząsnęły, zaczynają się budzić i nie przemawia do nich ta sentymentalna narracja, jaką podtrzymują media głównego nurtu, gdy na obrzeżach portali społecznościowych przekaz jest zupełnie inny. Trudno jednak przewidzieć, jak to wszystko się skończy, a więc kto uzna, że napięcia trzeba będzie na razie wygasić.
Rząd PO – PSL chce przyjmować uchodźców, a nie imigrantów ekonomicznych. Czy można to zrobić, a jeśli tak, to kto ma się tym zająć i jak ich oddzielić?
–To są tylko takie deklaracje prowadzone w ramach polemiki politycznej, gdy na państwach wymuszane są niechciane decyzje. Wtedy trzeba tak mówić, żeby zadowolić i decydentów z Brukseli, i uspokoić opinię publiczną w kraju. Realnie biorąc, operacja taka jest nie do przeprowadzenia, ponieważ mamy do czynienia z ludźmi, o których naprawdę nie wiemy, kim oni są i czego oni lub ich mocodawcy chcą; tym bardziej że mówią i piszą w nieznanym nam języku. W praktyce taki proces selekcji może mieć miejsce, ale tylko dlatego, że będą jakieś fundusze do podziału, a więc okazja, żeby coś zarobić.
Polacy w większości nie chcą uchodźców. Jak mówią, boją się. Jest czego?
– Oczywiście, że tak, ponieważ uchodźcy reprezentują zupełnie inną cywilizację, inną mentalność, inną religię, inną moralność – a ich pobyt w Polsce nie musi wynikać z miłości do Polski i chęci uszanowania jej gościnności, lecz może być podporządkowany innym celom, jakimi dalekosiężnie jest ekspansja ekonomiczna lub religijna. Polacy nie są nastawieni wrogo do obcych, a zwłaszcza tych, którzy są w potrzebie (świadczą o tym nasze dzieje), ale Polacy nie lubią, gdy ktoś na nich gościnność wymusza, bo to może być podejrzane. A w dzisiejszym świecie trzeba być podejrzliwym, bo naszym pierwszym obowiązkiem jest zapewnienie bezpieczeństwa własnemu Narodowi.
Czy można powiedzieć, że to jest walka cywilizacji?
– To jest walka cywilizacji, jaka prowadzona jest wewnątrz Europy i to przez Europejczyków, na czym niestety pozaeuropejskie cywilizacje korzystają, a Europejczycy tracą. Europa przez brak wspólnej cywilizacji buduje tak kruchą, a może nawet pozorowaną jedność, że łatwo o konflikty i podziały. W historii ludzkości nie było cywilizacji bez religii, Europa postanowiła przeprowadzić ten zabójczy dla siebie eksperyment. Oby politycy europejscy się opamiętali, póki jeszcze nie jest za późno.
Dziękuję za rozmowę.
Małgorzata Pabis
Nasz Dziennik, 16 września 2015