Wydana niedawno staraniem „Tygodnika Solidarność" książka Jamesa Goldsmitha Pułapka zawiera bardzo wiele celnych spostrzeżeń i ostrzeżeń odnośnie inicjatyw przekształcenia naszego globu w jedno wielkie targowisko.
Autor, jeden z najbogatszych ludzi na świecie, zna z pewnością znacznie lepiej od zwykłego śmiertelnika mechanizmy, również ukryte, odgórnego kierowania wolną gospodarką. Być może dlatego książka ta nie jest specjalnie nagłaśniana, a nawet po prostu przemilczana w większości polskich mediów, ponieważ zbudzić by mogła naszych obywateli z półkolonialnego letargu.
Mimo jednak tych zalet, które zostały już wyeksponowane w jednej z recenzji zamieszczonych w „Słowie - Dzienniku Katolickim", warto zatrzymać się nad pewną sprawą, której przemilczeć i przełknąć się nie da. Oto pod koniec książki pojawia się próba szerszej diagnozy obecnej kryzysowej sytuacji. Goldsmith przywołuje tu opowieść z Księgi Rodzaju, gdy Bóg, zwracając się do człowieka, mówi, aby był płodny, zaludnił ziemię i uczynił ją sobie poddaną (s. 188).
Szukając interpretacji tych słów, autor nasz zaczyna się wikłać w dyskusje teologiczne, w których, niestety, nie jest specjalistą. Po zacytowaniu kilku opinii stwierdzających, że panowanie nad ziemią nie oznacza jej maksymalnej eksploatacji, lecz troskliwe doglądanie, Goldsmith zaczyna niebezpiecznie sterować w kierunku panteizmu. Tak, panteizmu. Skłania się bowiem do poglądu, że człowiek wcale nad ziemią nie góruje, lecz że wszystko, co Bóg stworzył, jest na Jego obraz i podobieństwo (s. 189n). I całe zło bierze się właśnie z prób wywyższania człowieka ponad naturę. A jeśli człowiek naturze jest równy, natura zaś - równa jest Bogu, no to mamy czysty panteizm. Nic więc dziwnego, że kolejny krok autora Pułapki to odrzucenie chrześcijaństwa i zwrot ku religiom... Wschodu, takim jak taoizm, buddyzm czy hinduizm, ponieważ nie ma w nich „żadnej głębokiej przepaści między gatunkiem ludzkim, a innymi żyjącymi stworzeniami" (s. 192).
Panteizm będący ubóstwieniem natury byl zawsze groźną herezją, która dziś odżyła jako patron ruchów ekologicznych. Trzeba w związku z tym pamiętać, że koncepcja człowieka jako bytu osobowego, stworzonego na obraz i podobieństwo Boga, wiąże się przede wszystkim z obecnością w człowieku aktów duchowych (poznanie rozumne, miłość duchowa, świadomość), które suponują zapodmiotowanie w niematerialnej duszy. Takich aktów duchowych w świecie przyrody nie spotykamy i dlatego mówimy, że przyroda jest stworzona na podobieństwo Boga, ale nie na Jego obraz.
Próba sprowadzenia człowieka do świata przyrody oznacza negację tego, co w nas duchowe, a w konsekwencji odmówienie nam statusu bytów osobowych. To zaś pociąga za sobą utratę naszej ludzkiej godności i związane z nią swoiście ludzkie uprawnienia. A dalej to już lepiej nie myśleć, bo ten proces w świecie już się rozpoczął i trwa - proces odbierania człowiekowi jego godności i podmiotowości.
Dlatego też mimo wielu zalet książka Jamesa Goldsmitha winna być czytana roztropnie, tak aby z rozpędu nie potknąć bardzo niebezpiecznej herezji. Niestety, z powodu niskiego wykształcenia wielu z nas jest narażonych na bezkrytyczne przyjęcie poglądów, które głosi jakiś autor, choć nie jest on specjalistą. Trzeba odróżnić prawo każdego człowieka do posiadania i głoszenia swoich poglądów od kompetencji i odpowiedzialności za ich głoszenie. Trzeba też uważać na cząstkowe prawdy, które mają uwiarygodnić pełne fałsze.
Piotr Jaroszyński
"Naród tylu łez..."