Na forum parlamentu wraca znowu problem tzw. aborcji. Daje się słyszeć głosy, że chodzi o wciągnięcie nas w temat zastępczy, byśmy przestali się zajmować nadużyciami i przestępstwami ludzi najwyższych kręgów życia politycznego w Polsce. Jednak niezależnie od tego, czy chodzi tu o temat zastępczy, czy nie, warto ustosunkować się doń w sposób racjonalny i wyrazisty, bo właśnie wtedy przestanie być tematem zastępczym.
Na wstępie przytoczmy więc pewien tekst; na pewno jest on wielu osobom znany, ale warto doń wrócić. Zachowuje bowiem przedziwną aktualność: „Wszystkie środki, które służą ograniczeniom rozrodczości, powinny być tolerowane albo popierane. Spędzanie płodu musi być na pozostałym obszarze Polski niekaralne. Środki służące do spędzania płodu i środki zapobiegawcze mogą być w każdej formie publicznie oferowane, przy czym nie może to pociągać za sobą jakichkolwiek policyjnych konsekwencji. Przeciwko instytucjom i osobom, które trudnią się zawodowo spędzaniem płodu, nie powinny być wszczynane policyjne dochodzenia". I dalej czytamy: „Poprzez środki propagandy, a w szczególności przez prasę, radio, kino, ulotki, krótkie broszury, odczyty uświadamiające itp. należy stale wpajać w ludność myśl, jak szkodliwą rzeczą jest posiadanie wielu dzieci. Powinno się wskazywać koszty, jakie dzieci powodują, mówić, co można by zdobyć dla siebie za te wydatki. Można wskazywać na wielkie niebezpieczeństwa dla zdrowia, które mogą grozić kobiecie przy porodzie itp."
Program ten (a przytoczyłem tu tylko wyjątki) Prymas Tysiąclecia, Stefan kardynał Wyszyński, w kazaniu do lekarzy z roku 1964 określił mianem „programu zabijania polskiego narodu". Spytamy: Kto jest autorem tego właśnie programu? Już odpowiadam - dr Wetzel. Gdzie i kiedy został napisany? W Berlinie 27 kwietnia 1942 r. Była to tajna sprawa państwowa, opublikowana później, w 1958 r. w Zeszytach Oświęcimskich (zob. Stefan kardynał Wyszyński, Nauczanie społeczne 1946-1981, Warszawa 1990, s. 227-232).
Dziś sprawa ta wróciła w sposób jawny na forum polskiego, demokratycznie wybranego parlamentu. Wola pewnych ugrupowań przechyla się, i to bardzo ostentacyjnie, w stronę zaleceń dra Wetzla. Większość parlamentarna przegłosowała ten hitlerowski program zabijania polskiego narodu. Dla Polaków moment ten oznacza delegalizację władzy, która program taki podpisała. Dlaczego?
Dlatego, że prawo jest po to, by chroniło dobro, nie po to, by popierało zło. Nic i nikt nie jest w stanie zalegalizować prawo do czynienia zła. Prawo takie jest pseudoprawem, gdyż złem jest prawo do zabijania. Podobnie gdy mówi się o wolności - trzeba sprecyzować, czy chodzi o wolność do czynienia zła, czy dobra.
Władza, która legalizuje zło, i to w skali całego narodu, uderzając w prawo do życia każdego człowieka od chwili poczęcia, jak również w prawo narodu do istnienia, staje się pseudowładzą i zaliczyć ją należy do okupantów. Mówię to w imieniu własnym. Rozumiem, że eksperymentujemy z demokracją, czasem lepiej, czasem gorzej, ale są nieprzekraczalne granice i w momencie, gdy aborcja została zalegalizowana, wszystkich, którzy ją uprawomocnili, traktuję jako okupantów polskiego narodu.
Cyceron w traktacie De legibus, czyli O prawach, tak powiada: „Prawo wynalezione zostało gwoli dobra obywateli, pomyślności państw oraz zapewnienia ludziom spokojnego i szczęśliwego życia... a ci, którzy... przepisali narodom prawidła zgubne i niesprawiedliwe, nadali raczej coś innego niźli prawa... W żaden sposób - mówi dalej Cyceron - nie można norm szkodliwych uważać za prawo, gdyby nawet uchwalił je sam lud", bo ono niczym nie będzie różnić się od prawa ustanowionego przez „zgromadzonych rozbójników" (Cyceron, Pisma filozoficzne, tłum. W. Kornatowski, Warszawa 1960, wyjątki ks. II).
Kwestia pseudoprawa legalizującego aborcję jest ewidentna. Tu nie ma o czym deliberować - polski naród znalazł się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, albowiem legalizacja prawa do czynienia zła, i to w skali całego narodu, oznacza koniec demokracji i jest początkiem tyranii; porównać ją można jedynie do raka.
Przechodzimy ostatnio jako naród ciężkie próby, ale przecież mimo zmęczenia i porażek jesteśmy coraz bardziej świadomi zagrożeń i coraz silniejsi. I tym razem nie wolno nam się poddać. Krzyczmy więc na cały świat, że na zło nie ma - i nie może być - zgody.
Piotr Jaroszyński
"Naród tylu łez"