W Księdze Honorowych Obywateli Miasta Stołecznego Warszawy niebawem pojawią się podpisy kolejnych osób wyróżnionych tym zaszczytnym tytułem. Czy znajdzie się wśród nich prof. Maria Janion, czołowa przedstawicielka Nowej Lewicy, czyli marksizmu w nowych szatach? Jej kandydaturę zgłosił Klub Radnych Platformy Obywatelskiej.
Oddech Lenina
Komunizm rzekomo skończył się już dawno, ale jego wyznawcy zachowali wpływy w polityce, gospodarce, mają dostęp do grantów, stoją przed nimi otworem media, piastują katedry w ośrodkach uniwersyteckich. A przede wszystkim otacza ich nimb autorytetów. Z wysokości pouczają „ciemne” społeczeństwo, które nie nadąża za asymilacją wtłaczanych mu w głowy postępowych idei. Sami nie rozliczyli się z win zaciągniętych w poprzednim systemie. I to jest właśnie przypadek Marii Janion.
– PO nie dysponuje własnymi elitami intelektualnymi, więc sięga po zasłużonych marksistów z czasów PRL, którzy gdy władza każe chwalić Marksa, to chwalą marksizm, a gdy na topie jest feminizm, to chwalą związki jednopłciowe, w piosenkach, w serialach, ale również w tzw. nauce. O autorytetach mowy tu być nie może, gdy dzieła tworzone są na zamówienie, a prawda ma wyłącznie postać ideologiczną. Dalej brniemy w PRL, którego kadry i elity usadowiły się w III RP jeszcze wygodniej niż przed rokiem 1989 – mówi prof. Piotr Jaroszyński, kierownik Katedry Filozofii Kultury KUL.
1951 r. – magisterium na Uniwersytecie Warszawskim, 1954 – zastępca profesora w Instytucie Badań Literackich PAN, 1957 – docent, 1963 – profesor nadzwyczajny, 1973 – profesor zwyczajny. Samo przywołanie faktów z błyskawicznej kariery naukowej Janion nie wyjaśni wszystkiego, jeżeli nie wypełni się suchej biografii opisem, klimatem lat, gdy rewolucja marksistowska rozpędzała się coraz szybciej.
Może więc dwa cytaty z twórczości „najmłodszego profesora” w PRL, przywołane w „Kolaborantach” przez Jacka Trznadla. 1957 r., Janion o współpracy Boya z sowieckim okupantem we Lwowie: „Porwany był wizją świata, reprezentującego ’najszlachetniejsze ideały pracy, twórczości, międzynarodowego braterstwa’, wzywał do tworzenia ’na gwałt nowego życia, gdy mury starego świata, jego odwieczne porządki-nieporządki chwieją się i walą’”.
1952 r., Janion o swoim guru Stefanie Żółkiewskim, czołowym stalinizatorze polskiej humanistyki: „Postępowa polonistyka (…) zdołała wypełnić rzucone przed laty wezwanie Bolesława Bieruta (…) ’wydobyć, odsłonić i uwypuklić rzeczywiste, demokratyczno-ludowe podłoże społeczne i ideologiczne twórczości Lenina’ (…) Żółkiewski w swojej książce zastosował do warunków polskich przyjętą w nauce radzieckiej (…) znakomitą periodyzację Lenina”.
Po wojnie nad Polskę „ex Oriente” nadciągnęła noc ideologii komunistycznej. Resztki autentycznych elit polskich, te niedobite przez Niemców i Sowietów, poddane zostały nowej fali eksterminacji. Aktywiści w czerwonych krawatach lustrowali szeregi wykładowców, tropiąc „kułaków nauki”, „upiory polonistyki” (tak nazwano wybitnego literaturoznawcę prof. Stanisława Pigonia), „zoologicznych antysemitów” (inwektywa pod adresem prof. Władysława Konopczyńskiego, znakomitego historyka), pozbawiając ich stanowisk i warsztatu pracy. Miejsce niepodległych duchem naukowców, opierających się musztrowaniu przez akolitów ideologii komunistycznej miały zająć nowe kadry – posłuszne, konformistyczne. „My sowieckimi kolbami nauczymy ludzi w tym kraju myśleć racjonalnie, bez alienacji” – groził Tadeusz Kroński, filozof, i zapowiadał, że musi zostać „zdławiony polski romantyzm i katolicyzm”. Tego zadania podjęła się właśnie „nowa polonistyka”, wykuwana w „Kuźnicy”.
Agitator
Urodzona w 1926 r. w Mońkach na Wileńszczyźnie Janion po opuszczeniu rodzinnych stron znalazła się w Łodzi, gdzie rozpoczęła studia na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Łódzkiego. Entuzjastycznie zaciągnęła się pod czerwone sztandary – wstąpiła do Akademickiego Związku Walki Młodych „Życie” – komunistycznej organizacji, a potem do PZPR. Została asystentką Stefana Żółkiewskiego, który w jednym z numerów „Kuźnicy” stawiał Janion za wzór „krytyków literackich nowego rodzaju”, czyli marksistowskich. Profesor Jerzy Pelc kilka lat temu przywołał ze swoich wspomnień scenę, gdy na zjeździe polonistów w 1950 r. prof. Wacława Borowego, jednego z tych, którzy nie zginali karku przed hunwejbinami marksizmu, zaatakowała „drużyna, której przewodził Stefan Żółkiewski ze swoimi przybocznymi, radykalniejszymi odeń: żarliwą stalinistką Marią Janion (…) i nieco łagodniejszą Marią Żmigrodzką”.
Janion nigdy nie rozliczyła się ze swego zaangażowania w komunizm, z odpowiedzialności za udział w ideologii zła, która niszczyła polską kulturę. Już w III RP, zasłaniając się pojęciami z arsenału agitatora, mówiła: „Chodziło przede wszystkim o pokój. Na każdych warunkach”. Dlatego usprawiedliwiała represje, dialektycznie przekonując, że „zmiany wprowadza się przemocą”. W PZPR była do 1979 r., do czasu, gdy podpisała akt założycielski Towarzystwa Kursów Naukowych. Przewodniczącym Rady Programowej „latającego uniwersytetu” był prof. Jan Kielanowski, od 1975 r. członek loży „Kopernik”, a w latach 1981-1986 jej wielki mistrz.
Jak część „nawróconych komunistów” związała się w latach 70. i 80. z tzw. opozycją demokratyczną i „Solidarnością”, by ten chrześcijańsko-narodowy ruch zawrócić z drogi „religijnej egzaltacji” i zamienić w czysto intelektualną propozycję. Z jakim programem? To stało się jasne po 1989 r., gdy Kościół przestał być potrzebny jako parasol (w stanie wojennym Janion występowała w kościele Świętego Krzyża w Warszawie z wykładem o patriotyzmie) dla lewicy laickiej. Na początku lat 90. prowadziła działalność w lewackich odłamach „Solidarności”, w Solidarności Pracy i w Unii Pracy, które wprowadzały do debaty publicznej stare hasła komunistyczne w nowym „opakowaniu”.
– Nowa Lewica odchodzi od szorstkiego, a nawet prymitywnego marksizmu na rzecz marksizmu wyrafinowanego intelektualnie, w którym nazwisko Marksa rzadko albo w ogóle się nie pojawia, ale cele są te same. Tamten marksizm stawiał na komunizm, czyli odebranie własności prywatnej, i to siłą, ten marksizm stawia na odebranie człowiekowi godności, gdzie najprostszą drogą jest właśnie demoralizacja, poprzez promocję anty-Dekalogu w mediach, w edukacji i w nauce czy raczej pseudonauce – wskazuje prof. Jaroszyński.
Janion stanęła w pierwszym szeregu feministek, aplikując polskim uczelniom ideologię gender. – Pamiętajmy, że tak jak marksistowskie pojęcie nauki było „klasowo uwarunkowane”, tak obecnie obowiązujące jest w coraz większym stopniu uwarunkowane „płciowo”, stąd przed „genderystami” droga kariery naukowej stoi otworem. Taka sytuacja jest faktycznie upiorna – podkreśla Piotr Jaroszyński.
W „Kuźnicy” starannie została wyselekcjonowana przez Żółkiewskiego grupa młodych aktywistów partyjnych do rozprawy z tradycyjną, „zacofaną” polonistyką. W latach późniejszych taką samą rolę odgrywało seminarium Marii Janion w Instytucie Badań Literackich i na Uniwersytecie Gdańskim oraz powstałe pod jej patronatem pierwsze studia genderowe na Uniwersytecie Warszawskim. Promowała 40 doktorów i 400 magistrów, którzy zapatrzeni w swą „mistrzynię” niosą zatrute idee w nowe pokolenia. Nie było chyba żadnej kampanii firmowanej przez środowisko „Wyborczej”, której Janion nie wsparłaby swoim akcesem. Po „nocnej zmianie” 4 czerwca 1992 r., gdy Wisława Szymborska wierszem „Nienawiść” deklarowała swoje antylustracyjne fobie, Janion jako współzałożycielka Stowarzyszenia na Rzecz Humanizmu i Etyki Niezależnej, m.in. razem z Ewą Łętowską, Zofią Kuratowską – towarzyszkami bojów o „świeckość państwa”, protestowała przeciwko „wyrządzaniu krzywdy moralnej” ludziom na podstawie dokumentów UB i SB.
Pogrom rozumu
Zmurszałe i tchnące naftaliną refleksje Janion o „polskich mitach”, „romantycznym paradygmacie”, transgresjach, dekonstrukcji, cała ta bełkotliwa nowomowa dla wtajemniczonych znajduje rozwinięcie w formie „dla mas” na łamach „Gazety Wyborczej”. Z „GW” związana jest na różnych płaszczyznach, przede wszystkim jako dyżurny „autorytet”, przywoływany w walce z „ciemnogrodem” katolickim i patriotyzmem, który jest „jak rasizm”. Od 1997 r. Janion zasiadała w jury Nagrody Literackiej Nike fundowanej przez Agorę, nagradzając np. skandaliczną książkę Wojciecha Kuczoka „Gnój”. Czytelnikom „GW” pomaga wyzwolić się z polskiego mitu bohaterskiego, z pojęcia narodu, który jest dla niej wyłącznie „wspólnotą wyobrażoną”, a tworzy ją w zasadniczy sposób „czytanie gazet” (sic!). Dlatego deprecjonowała pomysł budowy Muzeum Powstania Warszawskiego, bo dominuje w nim „mesjanistyczna apologia hekatomby krwi”.
– Nie ma w tym nic dziwnego – komentuje jej bezkrytyczną afirmację dla środowisk lewicowych i jednoczesne zaciekłe atakowanie Telewizji Trwam prof. Jaroszyński. – Jest to konsekwencja zajętej postawy ideologicznej, którą potwierdza wstąpienie do PZPR w czasach stalinowskich, a więc w czasach największego terroru i mordu dokonywanego na Narodzie Polskim przez sterowanych z Moskwy komunistów. NKWD i ubecy niszczyli Naród fizycznie, a tzw. inteligencja ideologicznie poprzez destrukcję polskiej humanistyki. Jak widać, program, a właściwie pogrom ten jeszcze się nie skończył.
Tak, dla Marii Janion obudzenie patriotyzmu wśród młodzieży jest spełnieniem się złego snu. „Wszystko jest bezproblemowe, jednoznaczne, bohaterskie. Obawiam się, że wzięła w łeb nasza praca po 1989 r. zmierzająca do ukazania całej złożoności tej tragedii” – utyskiwała.
Charakterystyczne, że odznaczana jest i przez lewicę, i przez prawicę – np. w 2007 r. otrzymała z rąk ministra Kazimierza M. Ujazdowskiego Nagrodę Gloria Artis, w 2009 r. Nagrodę „Hiacynt” przyznawaną przez lewacką Fundację Równości. Została też laureatką Nagrody Specjalnej Kongresu Kobiet, na którym była fetowana razem z Marią Kaczyńską i Jolantą Kwaśniewską. Bliskie afiliacje Janion z Francją (wielbi Jana Rousseau, prototyp europejskiego intelektualisty, pedagoga, który własne dzieci oddał do przytułku) przypieczętowało przyznanie jej w 2012 r. Narodowego Orderu Zasługi m.in. za postawę „bez uprzedzeń”.
Małgorzata Rutkowska
Nasz Dziennik, 22 maja 2013
Pana Prof. dr hab. Piotra Jaroszyńskiego
Skoro Klub Radnych PO zgłosił prof. Marię Jonion do wpisu w Księdze Honorowej Obywateli Miasta Stołecznego Warszawy najmłodszego profesora w PRL-u, członka PZPR, świadczy o pokrętnej postawie PO
i odmowie przydzielenie przez J. Dworaka tv TRWAM miejsca na multipleksie, mimo marszów w Polsce i Warszawie oraz ponad 2,5 mln podpisów Polaków. Podzielam Pana Prof. obawy. Serdecznie pozdrawiam.
mgr Józef Śliwiński