Obserwujemy dziś, z jak wielkim natężeniem rządzący oraz wiele środków masowego przekazu próbują zacierać różnicę między dobrem i złem. Można odnieść wrażenie, że chodzi o całkowite wypaczenie sumień, aby sprawy oczywiste stawały się wątpliwe, a absurdalne - jak najbardziej zwyczajne, abyśmy idąc przez życie, nie wiedzieli skąd, po co i dokąd idziemy.
Zniekształca się obraz człowieka, w którym nie widać już osoby, ale rzecz, zabawkę, a nawet surowiec. Widać to w wielu ilustrowanych czasopismach, a także na filmach. Wykrzywieniu ulega obraz rodziny, która nie jawi się już jako miejsce narodzin i wychowania człowieka, ale jako środowisko zniewalania. Do takiego patrzenia na rodzinę skłaniają podręczniki szkolne i programy ministerialne.
Opacznie pojmuje się naród. Przedstawia się go jako społeczność skostniałą i zacofaną, a nie jako skarbnicę i dziedzictwo wielu pokoleń, wśród których mógł się szlachetnie rozwijać człowiek. Tę skrzywioną wizję tworzą wysokonakładowe dzienniki.
Religię w dalszym ciągu uważa się za przeżytek, opium dla ludu, źródło fanatyzmu, a nie za jedyną drogę, która prowadzi człowieka ku zbawieniu. Ton nadaje tu wielu tzw. intelektualistów, wylansowanych w tym celu przez różne media.
Takie ukazywanie dzień po dniu fałszywego obrazu człowieka, rodziny, narodu i Boga zaczyna już odnosić pewne skutki. Szczególnie narażona jest na nie młodzież pozbawiona starannego wykształcenia. Skala manipulacji przybiera rozmiary wręcz kosmiczne, przed którymi bardzo trudno jest się bronić.
W tym kontekście jakże mocno brzmią słowa o sensie męczeństwa wypowiedziane przez Ojca Świętego w Gorzowie podczas ostatniej pielgrzymki do Ojczyzny. Jan Paweł II mówił: „W męczeństwie Kościół widzi wspaniały znak swojej świętości. Znak cenny dla Kościoła i dla świata, ponieważ pomaga uniknąć najgroźniejszego niebezpieczeństwa, jakie może dotknąć człowieka: niebezpieczeństwa zatarcia granicy między dobrem a złem, co uniemożliwia budowę i zachowanie porządku moralnego jednostek i społeczności. To właśnie męczennicy, a wraz z nimi wszyscy święci Kościoła, dzięki wymownemu i porywającemu przykładowi życia budują zmysł moralny". A zatem męczeństwo budzi podziw i uznanie nie tylko dlatego, że jest związane z cierpieniem, ale również dlatego, że chroni i buduje prawe sumienie, i to w wymiarze społecznym. Bo to właśnie prawe sumienie pozwala człowiekowi uniknąć największego niebezpieczeństwa, jakim jest zatarcie granicy między dobrem i złem. Gdy granica taka zostaje zatarta, upada człowiek i upada społeczeństwo.
Dawniej świadkowie wiary Chrystusowej, np. św. Wojciech czy Bracia Polscy, spotykali się z różnymi groźbami i poddawani byli torturom, aby z lęku przed cierpieniem wyrzekli się swych sumień. Dziś sytuacja jest inna. Ojciec Święty wyjaśniał: „Człowiek odczuwa naturalny lęk nie tylko przed cierpieniem i śmiercią, lecz także przed odmienną opinią bliźnich, zwłaszcza gdy ta opinia posiada potężne środki wyrazu, które łatwo mogą się stać środkami nacisku. Dlatego często woli się przystosować do otoczenia, do panującej mody, niż podjąć ryzyko świadectwa w wierności Chrystusowej Ewangelii. Męczennicy przypominają, że godność osoby ludzkiej nie ma ceny, że godności tej nie wolno nigdy zbrukać ani działać wbrew niej, nawet w dobrej intencji i niezależnie od trudności".
Dziś środki przekazu mogą lansować fałszywe postawy z taką siłą, że człowiek z naturalnego lęku przed odmiennością czy samotnością będzie im ulegał. A jednak tam, gdzie w grę wchodzi zachowanie prawości sumienia oraz zachowanie granicy między dobrem i ziem, nie wolno ulec i działać wbrew godności osoby ludzkiej, nawet w dobrej intencji, bo - przypomina Ojciec Święty - godność osoby ludzkiej nie ma ceny i tę godność musimy widzieć w prawdzie.
Jakże aktualny jest więc i dziś sens męczeństwa. Chodzi o obronę ludzkich sumień, o ich prawość, na którą dawniej nastawali czy to poganie, czy heretycy, czy różni władcy, a dziś, niestety, czyni to wiele mediów, które zamiast człowieka budować, burzą jego i społeczność, w której żyje. Dlatego nie lekceważmy zagrożeń, ale też nie bójmy się odmienności i samotności, bo przecież jest z nami Bóg.
Piotr Jaroszyński
"Patrzmy na rzeczywistość"