Prawdziwa kariera gender rozpoczęła się wówczas, gdy do głosu doszły feministki. Chodziło już nie o leczenie jednostek chorobowych, ale o zupełnie nową wizję człowieka i rodziny, którą feministki zamierzały promować, a raczej forsować i narzucać. Feminizm był to przecież ruch, który tradycyjny model rodziny chrześcijańskiej i zachodniej (małżeństwo monogamiczne kobiety i mężczyzny nastawione na posiadanie i wychowanie dzieci) uznawał za wyraz przemocy wobec kobiet i nierównego ich traktowania. Stąd właśnie feministki dążyły do tego, żeby ten tradycyjny model rodziny rozbić, bo to miało otworzyć drogę do równouprawnienia i wyzwolenia kobiety. Wyzwolenia to znaczy oderwania jej od dotychczasowej roli żony i matki. Jedne feministki kierowały się w stronę poliandrii (czyli wielomęstwa), inne z kolei preferowały orientację jednopłciową, którą za Grekami nazywa się lesbijską.
I właśnie w latach 70. ubiegłego wieku ruchy feministyczne, wykorzystując zjawisko znane w psychologii jako gender, poszerzyły jego znaczenie i uczyniły podstawą programu ideologicznego. Argumentacja była następująca: jeżeli poczucie własnej płciowości nie musi odpowiadać płci biologicznej, bo z takimi przypadkami spotykają się psychologowie, to w takim razie płeć biologiczna nie jest istotna. Co więcej, można ją wtórnie i dowolnie podporządkować płci psychicznej. Takie myślenie otworzyło drogę do transwestytyzmu (zewnętrznego upodabniania się do płci przeciwnej) i transseksualizmu (przeprowadzania operacji zmiany płci). Gender w takim wypadku oznaczało płeć psychiczną, która uniezależnia się od płci biologicznej.
Gdyby chodziło tylko o wyjątkowe przypadki, z jakimi może spotkać się psycholog, to problem nie byłby wielki. Ale feministkom chodziło o to, żeby to był problem, i to w skali powszechnej. Przecież można sztucznie naruszyć związek płci psychicznej z płcią biologiczną. Jeżeli normalnie większość z nas ma takie samo poczucie płci jak płeć biologiczna (dziewczynki czują się dziewczynkami, a chłopcy chłopcami), i naprawdę wyjątkiem jest sytuacja rozdźwięku, to przecież ingerując w płeć psychiczną, można ten rozdźwięk upowszechnić. A na czym będzie polegała ingerencja? A choćby przez system edukacji, pseudonaukę, media, sztukę i wszelkie środki propagandy, które będą głosiły, że chłopiec może być dziewczynką, a dziewczynka chłopcem. W końcu pod wpływem tylu nacisków człowiek (zwłaszcza młody człowiek) zwątpi w swoją dotychczasową tożsamość płciową.
Gender w postaci feministycznej to system oddziaływania na psychikę w taki sposób, żeby doprowadzić do rozbicia jedności, jaka zachodzi między tożsamością płci biologicznej z płcią psychiczną. To jest właśnie program gender, który zaczął być forsowany przez ruchy feministyczne. Program wręcz szalony, uderzający w ludzką naturę, kulturę, tradycję i zdrowy rozsądek. Nie do przyjęcia, a jednak przyjęty przez wiele instytucji, w tym przez WHO, czyli Światową Organizację Zdrowia. Dlaczego?
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 12 lutego 2014, Nr 35