Przyjęcie w Wielkiej Brytanii przez Izbę Lordów ustawy o tzw. małżeństwach jednopłciowych budzi nie tylko oburzenie, ale również zmusza do refleksji. Oburzenie dlatego, że w majestacie państwa łamie się porządek natury ustanowiony przez Boga („mężczyzną i niewiastą stworzył ich”) oraz prawa, jakie Bóg przekazał człowiekowi (Dekalog).
Izba Lordów postawiła się ponad naturą i Bogiem. W swej pysze wróciła do Sodomy i Gomory. Widać, że te pompatyczne nazwy, takie jak „lord” czy „Izba Lordów”, to atrapy, które nie mają nic wspólnego z poczuciem odpowiedzialności moralnej za podejmowane decyzje. To teatr, kostiumowy, ale groźny, bardzo groźny, ponieważ sfinalizowanie całej procedury legislacyjnej (będzie nim podpis królowej) pociągnie za sobą określone działania realne, w majestacie państwa, jego praw szczegółowych, jego nakazów, jego kar, jego propagandy, edukacji, kultury. To będzie jeden wielki cywilizacyjny horror, którego liczba ofiar będzie szła nawet w miliony.
Można również zapytać, czy dawanie zielonego światła zwyrodnieniu, gwałtowi na naturze człowieka nie doprowadzi do jakiegoś kolejnego wylania się zła na ogromną skalę w świecie? Czy wobec tego ludobójstwo tak zwyrodniałe, jak choćby w Wandei czy na Wołyniu, nie ma szans na powtórkę? I to w jeszcze okrutniejszym wymiarze? Zła tak łatwo się nie zatrzyma…
Rodzi się też refleksja: takie prawo, a właściwie pseudoprawo, zdecydowanie mieści się w repertuarze programów partii lewicowych czy wręcz skrajnie lewicowych, tymczasem forsowane jest przez partię konserwatywną, a więc prawicową. Co się dzieje? Odpowiedź jest prosta. Lewica przeniknęła do prawicy, zarówno w sensie politycznym, jak również ideowym. A czy u nas nie brak lewackich katolików, którym zgadza się Dekalog z zapłodnieniem in vitro? Nie brak, zaczynając od pierwszego urzędu w państwie. A więc sytuacja jest taka: lewica, widząc, że pewnych spraw nie przeforsuje jako lewica, bo ma za małe poparcie społeczne lub za małą reprezentację polityczną, podsuwa prawicowych lewaków, którzy robią za nią „brudną robotę”, a przy okazji kompromitują prawicę. W efekcie w kolejnych wyborach część elektoratu prawicowego w ogóle nie pójdzie na wybory, dzięki czemu mniejszościowa lewica zdobędzie większość w parlamencie i będzie rządzić. Szkoda tylko Polaków, którzy wyjechali na Wyspy w poszukiwaniu pracy, bo oddają swoje dzieci w paszczę takiego systemu, który zniszczy ich morale, religijne i narodowe. Cena stanowczo za duża.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 18 lipca 2013