Rok szkolny już w toku. Dzieci wróciły z wakacji, również młodzież, wkrótce naukę rozpoczną studenci. Jak praca w życiu dorosłym, tak nauka wypełnia okres młodości. I praca, i nauka związane są z pewnym ciężarem, który trzeba codziennie od nowa dźwigać. Ale brak pracy i lenistwo są tylko z pozoru lekkie, potrafią dokuczyć w sposób nieznośny, a nawet beznadziejny. Dlatego i naukę, i pracę trzeba polubić. Są one istotnie wpisane w treść i sens naszego życia. Starożytni mawiali: korzeń nauki jest gorzki, ale owoc - słodki. Kto cierpliwie i starannie się uczył, ten wie, jak smakowicie wraca się do zdobytej w trudzie wiedzy, z jaką radością korzysta się z jej skarbów. Kto zaś się nie douczał, ten się całe życie męczy, gorzej, szkodzi innym, bo gdy taki nieuk dostanie odpowiedzialne stanowisko, to dużo zła społecznego wyrządzi innym, decydując o sprawach, na których się nie zna.
Przeprowadzany w naszym kraju eksperyment edukacyjny, zwany reformą edukacji, niesie ze sobą ciągle wiele niewiadomych. Eksperyment ten realizowany jest pod dyktando i za pieniądze obcych, dlatego też trudno jest od razu zrekonstruować całościową wizję nowego modelu edukacji. Wiadomo natomiast, że narzucany jest odgórnie i egzekwowany z bezwzględnością machiny biurokratycznej. Podobne metody realizowane są i w innych dziedzinach naszego życia. Efekty reformy poznamy co najmniej za kilka, a na pewno za lat kilkanaście. Sprawa jest poważna, tym bardziej że w dzisiejszych czasach rodzice mają coraz mniejszy wpływ na wychowanie swoich dzieci, coraz słabiej też podążają za zmianami w szkole. Jednym słowem, istnieje poważne niebezpieczeństwo, że reforma edukacji dokonywać się będzie poza jakimkolwiek wpływem rodziców i domu.
Reforma edukacji prowadzona jest wielofazowo i długofalowo; poza autorami i specjalistami mało kto ma siłę i kompetencję, żeby całość ogarnąć. Każda zmiana jest zmianą czegoś i z uwagi na jakiś cel. Każda zmiana wymaga uprzedniej diagnozy, a więc właściwego rozpoznania, gdzie wyraźnie widać, co jest przyczyną, co skutkiem, a co tylko zewnętrznym objawem. Ponieważ MEN zachęca do dyskusji nad reformą szkolnictwa ponadgimnazjalnego w materiałach wydanych w kwietniu br., warto po te materiały sięgnąć i taką dyskusję choćby rozpocząć.
A więc jaka jest diagnoza dotycząca zastanego systemu edukacji? Przeczytajmy: „Szkolnictwo w Polsce ukształtowane zostało w oparciu o założenia europejskiego systemu oświatowego, posiadającego XIX-wieczne wzorce. System ten odegrał w swoim czasie ogromną rolę w zakresie rozwoju myśli naukowo-technicznej i myśli humanistycznej. Niestety, w ostatnich latach w naszym kraju, tak jak i w pozostałych krajach Europy, a nawet w innych częściach globu, obserwujemy wyraźne załamanie wspomnianego systemu szkolnictwa".1 Ciekawa diagnoza. Polska przez dwa ostatnie wieki przechodziła różne koleje losu, a wraz z nią i polska szkoła: byliśmy pod zaborami, gdy w szkole nie można było nawet mówić po polsku. Był okres międzywojenny, gdy szkoła wzniosła się na wyżyny, wychowując i kształcąc prawdziwych i wybitnych Polaków. Był okres okupacji niemieckiej i sowieckiej, gdy znowu polskie szkoły zlikwidowano.
Nastąpił wreszcie okres półwiecza panowania komunizmu z przodującą rolą Związku Sowieckiego, gdy polska szkoła organizowana była wedle wytycznych KC PZPR. Powstaje wobec tego pytanie: jaki okres i jaką szkołę mają autorzy reformy na myśli, gdy przedstawiają swoją diagnozę? Czy wskazują na właściwą chorobę polskiego szkolnictwa w różnych okresach? Czy chorobą polskiej szkoły w okresie zaborów był pozytywizm? Nie, chorobą był zakaz mówienia i pisania po polsku, likwidacja polskiej historii i polskiej kultury. Czy chorobą okresu międzywojennego były XIX-wieczne wzorce? Nie, dlatego że Polacy szybko dogonili czołówkę krajów europejskich w bardzo wielu dziedzinach wiedzy i techniki, ceniąc równocześnie wielkie walory kultury klasycznej (greka, łacina). Czy może po II wojnie światowej dokuczał nam pozytywizm? Nie, chorobą była indoktrynacja dotycząca zwłaszcza przedmiotów humanistycznych, gdy fałszowano i zakłamywano polską tożsamość i kulturę. Wydaje się, że autorzy reformy leczą nie tę chorobę co trzeba, leczą szkołę z XIX-wiecznych wzorców, gdy tymczasem polską szkołę trzeba wyleczyć z socjalizmu i z komunizmu. Mowa jest o Europie, ba, o całym globie, tak jakby te same zasady i ta sama cywilizacja panowała w Polsce i w Europie Wschodniej co w Meksyku i w Szwajcarii. Chyba coś jest nie tak.
A oto jak brzmiała Uchwała VII Plenum KC PZPR z dnia 21 stycznia 1961 r.: „Zasadniczym zmianom uległo oblicze ideowe szkoły w Polsce Ludowej. Treści poznawcze i wychowawcze programów i podręczników szkolnych opierają się na naukowym światopoglądzie, na zasadach marksizmu-leninizmu".2
Drodzy autorzy reformy! Reformujecie system edukacji w Polsce oparty nie na abstrakcyjnie pojętych XIX-wiecznych wzorach, ale na ideologii marksizmu i leninizmu, głoszącego walkę klas, likwidację rodziny i narodów oraz wzywającego do walki z Bogiem. To ten system, który wżarł się w duszę tylu pokoleń Polaków, trzeba zreformować. Nie jest przypadkiem, że postkomunistyczny socjalizm ciągle zbiera plony swej indoktrynacji, również wśród młodego pokolenia Polaków i katolików.
Dlatego warto i trzeba zabierać głos w sprawie reformy edukacji. Jest to obowiązek zarówno nauczycieli, jak i rodziców. Nie stać nas na to, aby stracić najmłodsze pokolenie Polaków.
Piotr Jaroszyński
"Kim jesteśmy"
Przypisy:
1. Reforma systemu edukacji. Szkolnictwo ponadgimnazjalne. Projekt. Materiały
do dyskusji. Ministerstwo Edukacji Narodowej, Warszawa, kwiecień 2000, s. 10.
2. Cyt. za: Źródła do dziejów wychowania i myśli pedagogicznej, Warszawa 1966, t. 3, s. 729-730.