Mogiła Pary Prezydenckiej symbolizuje zbiorową mogiłę ofiar Katynia i tych, którzy bez względu na cenę czcili tę pamięć. Bez takiej pamięci i pełnej prawdy Polski nie odbudujemy. Dlatego tak ważne jest, że Wawel symbolicznie przygarnął wszystkie ofiary Katynia do swojego serca, bo Katyń był za Polskę. Tu nadal będziemy mogli zapłakać, tu nadal będziemy się radować, tu nadal odzyskiwać będziemy nadzieję, by - jak wszystkie pokolenia Polaków - czekać na zmartwychwstanie.
"Tutaj możecie płakać - a żadna łza wasza nie będzie zapomniana. Radujcie się - a żadna radość wasza nie będzie samotna. Otacza was Polska, wieczyście nieśmiertelna". Takimi słowy zwraca się Starzec do dziewcząt, wprowadzając je do katedry wawelskiej w "Wyzwoleniu" Stanisława Wyspiańskiego.
Katedra to symbol całych dziejów polskiego Narodu i polskiego państwa. W podziemiach znajdują się krypty, w których pochowani są królowie, ich rodziny, książęta, biskupi, wieszczowie, wodzowie, bohaterowie. Najstarsza, św. Leonarda, pochodzi z końca XI wieku. Wśród królów wymienić można Zygmunta Starego, Stefana Batorego czy Jana III Sobieskiego, wśród królowych Annę Jagiellonkę i Marię Kazimierę, wśród wodzów księcia Józefa Poniatowskiego, Tadeusza Kościuszkę, Józefa Piłsudskiego czy Władysława Sikorskiego, wśród wieszczów - Adama Mickiewicza i Juliusza Słowackiego. Choć w grobach pozostały tylko ich doczesne szczątki, to jednak i one sprawiają, że dzieje nasze nie są tylko pustym, abstrakcyjnym, ulotnym pyłkiem, ale stają się czymś namacalnym, czego można dotknąć. Gdy więc znajdziemy się w kryptach, wtedy sami odczuwamy jakąś przedziwną metamorfozę, bo uświadamiamy sobie, że należymy do tej samej Ojczyzny i tego samego Narodu, że jesteśmy z jego krwi i z jego kości.
Jesteśmy Polską
I znowu patrzymy na katedrę. Starzec tłumaczy: "Więc tutaj - oto patrzcie, moje córki - do góry pojrzyjcie. Tam pod sklepieniem zatrzymuje się myśl polska. Oto tam jej najwyższy kres. - A tu ku murom i ścianom zapylonym patrzcie, to najszerszy myśli polskiej lot". Patrzymy i dech nam zapiera, piękno i wielkość, odkrywamy na nowo Polskę, którą od wieków próbują nam tak ścisnąć i skurczyć, byśmy zapomnieli, kim jesteśmy, byśmy stali się ludźmi bez przeszłości i bez przyszłości, byśmy byli mali, całkiem mali, uwikłani w trzeciorzędne spory, zgorzkniali i bez polotu. A tymczasem "(...) polska myśl ma skrzydła. Jest ci ona tym ptakiem, który tu jest zamknięty i skrzydłami bije o kamień kolumn tych ciosanych, i skrzydłami trąca te rycerze pośpione". Wchodzimy do katedry i odzyskujemy wiarę w samych siebie, odkrywamy, że to są nasze skrzydła, które pomagały nam przez wieki wznosić się ponad stokrotne prześladowania i tysięczne bóle, pozwoliły tworzyć wielkie dzieła i dokonywać olśniewających czynów na polu polityki, moralności, sztuki, nauki, religii. I choć nie ma wszystkich, którzy zasłużyli, aby tu się znaleźć, to przecież myśl nasza i modlitwa, gdy patrzymy na tych, którzy są, ogarnia ich wszystkich, bo dla wszystkich, którzy wiernie i do końca służyli Polsce, jest miejsce, które wypełnia nasza wyobraźnia, patrząc na łuki, sklepienia, witraże.
"Przysiadła ta myśl polska dokoła, a we wieńce różnolite splotła ludzie osobne". Oni są wszędzie, w każdym kamieniu, a choćby nawet w pyłku przedwiecznych ścian. By jednak spełnić się miało to, co ma się spełnić, musi być duch. "Gdy Bóg w ten kościół wnijdzie - to wielkiej tajemnicy daje świadectwo". Kościół bez Boga nie jest świątynią, lecz tylko budowlą, witraże stają się tylko szkłem, a grobowce kryją tylko proch. Potrzebni są świadkowie. "A może my będziemy ku świadectwu temu powołani? A jeźli nie my żyjący - to duchy nasze tu przyjdą i świadectwo kościołowi temu dadzą".
Jak ważne jest świadectwo. Przychodzi czas, gdy w pewnych miejscach trzeba być. I Naród nasz to czuje i stawia się. A wydawało się, że już jest po nas, że wystarczy być wydawcą kłamliwej gazety, właścicielem perfidnej stacji telewizyjnej lub radiowej, by ludzi wodzić za nos, aż do utraty tchu, do pomieszania zmysłów i zaćmienia rozumu. A ci ludzie nagle podnoszą się, stają wyprostowani i idą - dumni, skupieni, piękni. Rozglądają się wokół i widzą, że są inni, niż im wmawiano, że inna jest Polska, niż ją pokazywano, że dobro ma jednak przewagę nad złem. Idą i są świadkami. Idą i patrzą. Wchodzą do świątyni i słyszą: "(...) oto tu wszystko jest Polską, kamień każdy i okruch każdy, a człowiek, który tu wstąpi, staje się Polski częścią, budowy tej częścią. (...) Czujecież wy, córki moje, że my teraz jesteśmy Polską?".
Rodacy - chciałoby się krzyknąć na cały świat - my jesteśmy Polską! Jesteśmy, choć naukowcy próbują nas ciągle mierzyć i ważyć. Zakładają na nas różnego rodzaju czujniki, bombardują mediami, szukają reguł i praw, aby nami sterować, aby nas usidlić, byśmy myśleli i chcieli tak, jak to się podoba politykom. Traktują nas jak dzikie zwierzę, które trzeba ujarzmić i przerobić na maszynę. Nie jesteśmy dla nich ani społeczeństwem, ani narodem, nie jesteśmy podmiotem. Jesteśmy rzeczą, a nawet, w przypływie szczerości, mówią, że jesteśmy "motłochem". A my im ulegamy i nieomal zamieniamy się w to, czym chcieliby, abyśmy byli, rozdrażnieni, nieuprzejmi, bezmyślni. I wydaje się nam, że to już koniec, i Polski, i nas. Że z tego labiryntu manipulacji, kłamstwa i poniżenia nie ma już wyjścia. Gdy nagle staje się coś takiego, czego nikt nie potrafi sobie wyobrazić nawet wówczas, gdy to już się stanie. I wtedy nasz Naród przyobleka się jakby w inną duszę, na nowo odzyskuje wzrok i słuch, rozum i wyobraźnię, i jedno serce. "Słyszycie? Jedno jest uderzenie naszych serc i jedna oddechu miara i - teraz my, córki moje, teraz dopiero jesteśmy Polską".
Więc nie wolno nam tracić nadziei, umiemy i będziemy Polską.
Twarzą w twarz wobec historii Narodu
Gdy zwrócimy się w stronę największego z rodu Polaków - Karola Wojtyły, Papieża Jana Pawła II, to zobaczymy, jak mocno jego formację duchową ukształtowała właśnie katedra wawelska. Wspominał, że w dniu swojej prymicji, gdy kapłan może odprawić aż trzy Msze św., wszystkie trzy odprawił w krypcie św. Leonarda. "Wybierając tę kryptę na miejsce pierwszych Mszy św., chciałem dać wyraz szczególnej więzi duchowej z wszystkimi, którzy w tej Katedrze spoczywają. Katedra Wawelska jest niezwykłym fenomenem. Jest bowiem, tak jak żadna inna świątynia w Polsce, nasycona treścią historyczną, a zarazem teologiczną. (...) Ten, kto nawiedza Katedrę Wawelską, musi stanąć twarzą w twarz wobec historii Narodu" (Dar i tajemnica). A więc znowu uświadamiamy sobie, jak niezwykłą moc posiada to, co nazywamy Narodem i jego historią. Moc, ale i obowiązek, bo przecież spoczywają w tej katedrze ci, którzy w sposób szczególny wpisali się w nasze dzieje, a swą postawą je współtworzyli.
Dlatego właśnie fizyczna obecność w katedrze budzi i wyzwala w nas całą potęgę ducha, który zdolny jest nas przemieniać. Jan Paweł II wyjaśnia: "Odprawiając prymicyjną Mszę św. w krypcie św. Leonarda, pragnąłem uwydatnić moją żywą więź duchową z historią Narodu, która na Wzgórzu Wawelskim znalazła swą szczególną kondensację". Właśnie ta "kondensacja" robi jakieś niezwykłe wrażenie, bo sprawia, że tysiąc lat staje się dniem, godziną, minutą, że dziesiątki pokoleń i setki milionów Polaków stają tu, przed nami, i widzimy ich jako wspólnotę bohaterskiego Narodu. Narodu, który czeka na zmartwychwstanie: "Ci ludzie, których sarkofagi znajdują się w Katedrze Wawelskiej, także czekają tam na zmartwychwstanie. (...) A ludzie, którzy w niej spoczywają, są wielkimi 'Królami-Duchami', którzy prowadzą Naród poprzez stulecia". Czytając te słowa, Wyspiańskiego i Jana Pawła II, zapytujemy samych siebie, czy wiele jest takich miejsc, w których doczesność splata się z wiecznością, kamień z duchem, wiara z narodem. Bo my takie miejsce mamy.
W czasach PRL życie Ojczyzny podbitej przez obce mocarstwo i wrogą nam ideologię toczyło się dwoma torami. Jeden był oficjalny, antyreligijny i antynarodowy, zwłaszcza w jego historycznym wymiarze, a drugi był nieoficjalny, przebiegał przez nasze serca w ścisłym zespoleniu z dziejami. Ten drugi, tak jak i w czasach zaborów, szukał swej ostoi w miejscach-pomnikach. Do takich właśnie należały Wawel i katedra wawelska. Wchodząc do środka, odnajdywaliśmy sanktuarium, którego nie naruszyła obca nam kultura, w którym przemawiały do nas wieki prawdziwej Polski. Przychodziliśmy tam do naszych wielkich pamiątek, każde pokolenie.
Teraz, 18 kwietnia 2010 roku, spoczęła w niej Para Prezydencka Lech i Maria Kaczyńscy. Do krypt wkroczyła teraźniejszość. Ale jak dramatycznie i jakże wymownie! Jeżeli bowiem ostatnim bohaterem pochowanym w kryptach był generał Władysław Sikorski, który w czasie wojny stracił życie, szukając dróg ocalenia Polski przed okupacją sowiecką, co również wiązało się z misją ujawnienia światu prawdy o zbrodni katyńskiej, to nowych bohaterów połączyło to samo pragnienie, by po 70 latach złożyć hołd poległym i domagać się wyjawienia prawdy, pełnej prawdy o tamtej zbrodni. Lech i Maria Kaczyńscy, Prezydent i jego Małżonka, spoczęli w kryptach wawelskich nieprzypadkowo - tym razem oni symbolizują ciągłość zmagań naszego Narodu o prawdę, która jest zakłamywana, o wolność, która w każdej chwili może być zagrożona, i o naszą tożsamość, o którą troskę nawet w czasach pokoju można przypłacić życiem. Oni i towarzyszące im tak licznie osoby to życie stracili.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 20 kwietnia 2010