Po zmianie ustroju z socjalistycznego na kapitalistyczny pojawiła się w Polsce warstwa ludzi bardzo bogatych. Dochodzili do majątku w różny sposób, jedni mieli dużo szczęścia, inni byli pracowici i pomysłowi, ale większość wykorzystała swoje koneksje partyjne z uwagi na osobistą lub rodzinną przynależność do tzw. nomenklatury. Dla wielu, zwłaszcza młodych, bogactwo było nowym doświadczeniem. W czasach komunizmu byli oczywiście ludzie bogaci, ale musieli się z tym ukrywać, np. z zewnątrz dom był odrapany i obity, a w środku aż kipiał od złoceń, marmurów i kryształów. Dziś nowobogaccy przesiedli się z syrenek czy fiacików do wspaniałych limuzyn, mieszkają w strzeżonych osiedlach, gdzie wille nie tylko wewnątrz, ale i na zewnątrz świadczą o zamożności ich właścicieli. Co posiadają, można zobaczyć, choć też nie wszystko. Jacy oni właściwie są? Kim się stali przez te kilka lat, gdy dawniej biedni lub średnio zamożni, dziś są milionerami?
Sięgnijmy do pewnego tekstu, w którym znajdziemy wiele trafnych spostrzeżeń: „Charakter ukształtowany pod wpływem bogactwa łatwo rzuca się w oczy. Ludzie bogaci są bowiem zuchwali i wyniośli, niejako odmienieni pod wpływem posiadanego bogactwa. Zachowują się, jakby posiadali wszelkie istniejące dobra." A więc człowiek bogaty może mieć tak wysokie o sobie mniemanie, iż gotów jest uważać, że ma nie tylko jakieś dobra materialne, ale wszelkie dobra. Bo nawet jeśli czegoś jeszcze nie ma, to jest przekonany, że za pieniądze może to sobie kupić. Bogactwo wzbudza poczucie wszechmocy." Czytamy dalej, że ludzie bogaci są „chełpliwi i prostaccy". Co to znaczy? Są chełpliwi, czyli lubią się chwalić tym, co mają, tak aby inni im zazdrościli. Są prostaccy, bo myślą, że inni mają takie potrzeby jak oni, a więc że wszyscy ludzie pragną tylko bogactwa, tak jakby na świecie nie było rzeczy bardziej wartościowych. Dowiadujemy się również, że ludzie bogaci „czują się powołani do rządzenia", ponieważ wydaje się im, że skoro wiedzą, jak zdobyć majątek, to tym samym wiedzą jak rządzić. Za zuchwałością idzie władczość. Są butni, co przejawia się w złym traktowaniu innych, zwłaszcza biednych. Nie stronią również od zmysłowych rozkoszy, chętnie prowadzą niemoralny tryb życia.
Tak scharakteryzowani zostali ludzie bogaci, zaś nowobogactwo jest „prostactwem bogactwa", a więc nowobogaccy różnią się od ludzi bogatych swoistym prymitywizmem. Dlatego autor cytowanego tekstu nie waha się stwierdzić, że szczęście bogaczy jest bezmyślne. Ten autor to Arystoteles, żył w IV w. przed Chr. (Retoryka, II, 16).
Kiedy dziś przyglądamy się ludziom bogatym, to widzimy, że niewiele się zmieniło. Złe cechy tylko czekają, aby przykleić się do człowieka, któremu bogactwo przysłania oczy, zatyka uszy i otępia duszę. A przecież nie wszystko można kupić za pieniądze. Można kupić za łapówkę dyplom ukończenia studiów, można kupić pracę magisterską, można kupić specjalistę, ale własnej wiedzy się nie kupi. Wiedzę zdobywa się latami i w pokorze. Można kupić setki pracowników, można ich codziennie wymieniać, jednych zwalniać, innych przyjmować, można mieć mnóstwo znajomości i kontaktów, ale przyjaźni się nie kupi, prawdziwej miłości też się nie kupi. Bogacz, choć otoczony mnóstwem ludzi, w głębi duszy jest sam. Można umieścić nazwę swojej firmy na tomiku wierszy, na fortepianie, na kościele, ale wewnętrznego piękna i świętości się nie kupi, za żadne skarby.
W szczególnie trudnej sytuacji są młodzi nowobogaccy. Brak życiowego doświadczenia, wczesny sukces, wrażenie, że świat legł właśnie u ich stóp i czeka na rozkazy - to wszystko sprawia, że łatwo zatracić proporcje życia, które z latami nieubłaganie przypomina, że wszystko mija, a przedmioty są puste i nudne, jeśli człowiek nie nada im znaczenia, co jest już wynikiem kultury a nie konta w banku.
Ludzie majętni muszą w pierwszym rzędzie zatroszczyć się o kulturę posiadania. Składa się na nią zarówno kultura wewnętrzna: czyli jaki stosunek powinienem mieć do tego, co posiadam, oraz kultura zewnętrzna: czy to, co posiadam, jest w dobrym guście; a wreszcie czy dostrzegam innych, którzy również mają prawo do szczęścia. Natłok spraw przyziemnych związanych z prowadzeniem interesów wyjaławia wrażliwość i otępia umysł. Trzeba w sposób szczególny ratować swoją kulturę duchową, aby choć dostrzegać ją u innych.
Ludzie majętni są potrzebni. Dzięki posiadanym środkom uczynić mogą wiele dobrego, pod warunkiem jednak, że nie poddadzą się chorobom nowobogackich, że nie pozwolą, aby ich charakter był butny, chełpliwy i prostacki, że ich udziałem nie stanie się szczęście bezmyślne, bo to jest chyba największa kara. Nie cierpienie, ale bezmyślność jest karą najwyższą. Cierpienie bowiem ma wymiar ludzki i człowieka może uszlachetnić, bezmyślność natomiast jest nieludzka, gdyż człowiek tym różni się od całego świata przyrody, że pulsuje w nim myśl. Nie można za cenę bogactwa zrezygnować z myśli, poddać się bezmyślnemu szczęściu, by przypominać roślinę.
Granicę bogactwa wyznacza przyjaźń i miłość. Raz sprzedane lub zdradzone już nie wrócą. Trudno stać się bogatym, ale jeszcze trudniej być bogatym po ludzku.
Piotr Jaroszyński
"Nie tracić nadziei!"