W jednej z powieści Józefa Conrada, której akcja toczy się we Francji w kilka lat po zakończeniu rewolucji, padają następujące słowa: "...za mało przelaliśmy krwi. Wydaje się, że nigdy nie można przelać dość krwi. To zniechęca." Te przerażające słowa wypowiada były rewolucjonista, który jeszcze nie ochłonął, którego tęsknota za mordowaniem nie wygasła; co więcej, jest on w dalszym ciągu opanowany wręcz zbrodniczym żarem, jego sumienie jest wciąż uśpione. Dlaczego? Nasz wielki pisarz odpowiada: „Sumienie rewolucjonisty jest ogniotrwałe" (Korsarz).
Dziś jesteśmy świadkami, jak w polskim parlamencie zasiadają różni „rewolucjoniści", którzy opanowani są jedną myślą - myślą owego Krwiopijcy z powieści Józefa Conrada: chcą nadal przelewać krew, bo za mało jeszcze jej na polskiej ziemi przelali w czasie wojny i po wojnie.
Dziś nie wyglądają tak przerażająco jak dawniej. Są sympatyczni i uśmiechnięci, elokwentni i dobroduszni, sama słodycz, gdyby nie te ogniotrwałe sumienia. Bez drgnienia gotowi są podpisać skazujący wyrok na polski naród. A potem być może urządzą bal, z którego migawki pokaże telewizja, a dochód przeznaczony będzie na cele dobroczynne.
Ogniotrwałe sumienia... Dla chrześcijanina jest to fenomen trudny do wyobrażenia. Bo każdy człowiek może potknąć się lub zbłądzić, każdy może mieć wątpliwości, każdy może coś złego zrobić pod wpływem choćby uczuć, jednak taka determinacja do zabijania na przekór wszelkim racjom może cechować tylko kogoś, kto ma sumienie ogniotrwałe, kogo wyrzut sumienia nawet nie zapiecze, a cóż dopiero mówić o bólu... Niestety, ciągle zachowują aktualność słowa wypowiedziane przez Cypriana Kamila Norwida: „O, nie przepalony jeszcze glob sumieniem".
Świat patrzy dziś znowu na Polskę. Bo były różne wojny: militarne, ideologiczne, ekonomiczne, ale takiej wojny jak w Polsce, na taką skalę, nigdzie i nigdy nie było. W Polsce wybuchła wojna moralna, wojna o prawość sumienia. Jest to najwymowniejszy, ale i najsubtelniejszy rodzaj konfliktu. Takiego konfliktu wiele ludów a nawet narodów może po prostu dziś już nie rozumieć. Bić się można o jakieś terytorium, o wpływy, o złoto czy węgiel... Ale o prawe sumienia? A jednak wojna o prawość sumienia jest najważniejsza, bo od niej zależy wszystko.
Żyjący przed prawie dwoma i pół tysiącem lat mędrzec grecki pisał: „Jak bowiem człowiek doskonale rozwinięty jest najprzedniejszym ze stworzeń, tak jest i najgorszym ze wszystkich, jeśli się wyłamie z prawa i sprawiedliwości. Najgorsza jest bowiem nieprawość uzbrojona, człowiek zaś rodzi się wyposażony w broń, jaką są jego zdolności umysłowe i moralne, które, jak żadne inne, mogą być niewłaściwie używane. Dlatego człowiek bez poczucia moralnego jest najniegodziwszym i najdzikszym stworzeniem, najpodlejszym w pożądliwości zmysłowej i żarłoczności" (Polityka, I, 1, 12).
Powtórzmy za Arystotelesem (bo to on jest autorem powyższych słów): ... człowiek bez poczucia moralnego jest najniegodziwszym, najdzikszym i najpodlejszym stworzeniem.
Mocne to słowa. A choć dziś mówi się delikatniej, by nikogo nie urazić, to jednak warto gwoli prawdy, gdy wymaga tego powaga sytuacji, pewne rzeczy nazwać po imieniu.
Głównym źródłem zła nie jest wcale broń atomowa, ale zanik poczucia moralnego. Gdy dziś w Polsce podjęliśmy walkę o podstawowe ludzkie prawo, którego złamanie pociągnie za sobą złamanie wszelkich innych realnych praw ludzkich, musimy mieć świadomość wielkości podjętego dzieła. Prawe sumienie zderza się tu z ideologią, która przynajmniej od dwustu lat za punkt honoru przyjęła właśnie zniszczenie sumienia. Legalizacja prawa do zabijania jest wymogiem ideologicznym, jest jakby odwróconym chrztem, jest warunkiem szatańskiej inicjacji. Stąd taka determinacja i zawziętość u wrogów życia.
Dla nas przeciwstawienie się temu jest wyzwaniem na miarę upływającego tysiąclecia. Bo jak wolność bez prawdy prowadzi do niewoli, tak świat bez sumienia stanie się piekłem. Dlatego broniąc prawa do życia polskich poczętych dzieci, stajemy w obronie czegoś więcej niż tylko naszej Ojczyzny, bronimy sumienia świata i nie ustąpimy, nim Polska, a za nią glob cały, nie zostaną „przepalone sumieniem".
Piotr Jaroszyński
"Naród tylu łez"