Miłość do ojczystych dziejów
Czy człowiek potrzebuje takiej tożsamości? Czy nie wystarcza mu, że jest tym oto Janem Kowalskim? Że ma żonę Eulalię Kowalską, dwoje dzieci, rodziców na wsi i szwagra w mieście? Czy poczucie tożsamości narodowej coś tu jeszcze dodaje?
Nie tylko dodaje, ale jest niezbędne dla pełnego rozwoju człowieczeństwa. Nie bez powodu Ojciec Święty w encyklice Laborem exercens wypowiedział słowa, które warto jeszcze raz przypomnieć: „Człowiek swoją głębszą tożsamość ludzką czerpie z przynależności do narodu". Zwróćmy uwagę, że chodzi tu nie tylko o tożsamość narodową, ale właśnie ludzką, która biegnie poprzez tożsamość
narodową. Skąd bierze się ten związek tożsamości?
Otóż ja jako człowiek nie wziąłem się znikąd, lecz z rodziców, a rodzice ze swoich rodziców, tamci z kolejnych rodziców, aż wreszcie przodkowie moi rozpływają się w narodzie, a więc w ciągłości narodzin. Ja, Jan Kowalski, patrząc na długi ciąg pokoleń, nie jestem tylko z rodziny Kowalskich, ja jestem z narodu. Z drugiej strony te pokolenia, dzięki którym i ja przyszedłem na świat, żyły w czasach bliższych i dalszych, żyły, to znaczy chodziły do szkoły, pracowały, tworzyły, zakładały rodziny, modliły się. Te pokolenia, żyjąc, tworzyły kulturę i przekazywały ją czy to w rodzinach, czy w szkołach, czy na wsiach, czy w miastach. Te pokolenia, gdy trzeba było, broniły niepodległości albo domagały się jej, i to nie dla siebie (skoro często przypłacały tę walkę zdrowiem i życiem), lecz dla narodu i dla pokoleń następnych.
A więc ja jako Jan Kowalski jestem nie tylko Janem Kowalskim, ale również jestem z jakiejś rodziny, a ta rodzina jest z narodu. Naród zaś, ponieważ trwa dłużej od poszczególnej osoby czy rodziny, zawiera w sobie sumę wszystkich doświadczeń, porażek i zwycięstw, upadków i wzlotów, małości i wielkości ducha. Naród jest więc moją skarbnicą doświadczeń, z której muszę czerpać, jeśli chcę, aby moje życie nie było powtarzaniem tych samych błędów, które zostały popełnione przed stu czy pięciuset laty, lecz by było wznoszeniem się na najwyższe poziomy i by uzupełniło skarbnicę narodu, z której kiedyś korzystać będą inni. Po to właśnie jest naród, który pozwala człowiekowi żyć bardziej po ludzku - mądrzej, lepiej i piękniej.
Właśnie historia jest tą główną dziedziną, która umożliwia każdemu z nas zakorzenić się głęboko w naszym narodzie, zdobyć tożsamość narodową, a co za tym idzie - głębszą tożsamość ludzką. Dzięki znajomości i umiłowaniu własnych dziejów stajemy się bardziej ludźmi. Miłość ta, jeśli jest prawdziwa, rodzi konkretne postawy,gdy np. myślimy o chrzcie Mieszka, to nie tylko przyjmujemy do wiadomości historyczny fakt, ale autentycznie się cieszymy, gdy zaś wspominamy rozbiory, to serce nasze plącze.
Zadajemy sobie również pytania: Dlaczego doszło do zbawiennego chrztu Polski? Dlaczego doszło do haniebnych rozbiorów? Kto jest naszym przyjacielem, a kto wrogiem? Pytania te będą dla nas zawsze aktualne, ponieważ konstelacja, w jakiej Polska się znajduje, jest ciągle ta sama. A to, jak żyjemy, jak myślimy, jak kochamy, zależy od tego, czy żyjemy w państwie podbitym, czy niepodległym, czy naród nasz jest zniewolony, czy suwerenny. Kto tych zależności nie dostrzega, temu brak tożsamości nie tylko narodowej, ale też ludzkiej. I powinien się zastanowić, czy w pełni korzysta z ludzkich możliwości i czy żyje godnie na miarę człowieka - osoby.
O roli dziejów ojczystych w kształtowaniu naszego człowieczeństwa dobrze wiedzieli zaborcy i dobrze wiedzieli komuniści, dlatego fałszowali naszą historię. W odrodzonej Polsce ta sytuacja jeszcze się nie zmieniła; historia Polski nadal nie jest odkłamana i nadal nie wpaja się miłości do Ojczyzny. Przekazywanie błędnych informacji lub ukrywanie prawdy jest aktem przemocy wobec naszego narodu. Warto się nad tym zastanowić, bo nie chodzi tu tylko o jeden z przedmiotów szkolnych, lecz o głębsze zakorzenienie się Polaków w polskości, a więc w ich własnym człowieczeństwie.
Piotr Jaroszyński
"Patrzmy na rzeczywistość"
- Odsłony: 3222