Jeżeli stwarza się ludziom pracującym sytuację, gdzie – aby utrzymać kilkuosobową rodzinę – muszą brać dodatkowe etaty lub pracować w niedzielę, dokonuje się mordu na ludzkich sumieniach. Niszczy się rodziny. Okrada się dzieci z czasu, który rodzice powinni im poświęcić. Za godziwą pracę musi być godziwa zapłata, sprawiedliwa zapłata.
Aby zarobić więcej, górnik idzie do pracy w niedzielę, kosztem Mszy Świętej, kosztem czasu należnego rodzinie, kosztem własnego wypoczynku. Czy będzie bez wypoczynku dobrze pracował w poniedziałek? I pyta górnik, który za pracę w niedzielę otrzymuje co najmniej podwójną stawkę, pyta sam siebie: „Wydobyłem w niedzielę tyle samo węgla, co w piątek, a może i mniej, a zapłatę otrzymałem wyższą. Kiedy więc zostałem oszukany – w piątek czy w niedzielę?” […] Wysiłek, praca, wymagają wewnętrznego ładu, zdrowych zasad moralnych, a nawet bodźców i motywów religijnych, aby dobrze służyły człowiekowi. Ekonomia gospodarcza wymaga pomocy sił moralnych. Pracodawca musi kierować się sprawiedliwością. Człowiek nie może być pozbawiony pracy czy wyższego stanowiska dlatego tylko, że myśli inaczej, że jest dla kogoś wyrzutem sumienia, że ma inny od narzuconego pion polityczno-moralny, dlatego że aktywnie działał w „Solidarności”. To wszystko nie pomaga wychodzić z kryzysu gospodarczego, ale śmiem twierdzić, że go jeszcze pogłębia.
Fragment pochodzi z kazania wygłoszonego 24 kwietnia 1983 r.
Czas wolny nie jest czasem zmarnowanym. Czas wolny jest celem, jest czasem ważniejszym od pracy. To właśnie w czasie wolnym od pracy człowiek ma czas, aby obudzić w sobie wyższe stany ducha, obejmujące wiarę, rozumienie i miłość, a więc to wszystko, co jest w nas tak bardzo ludzkie. Praca jest środkiem, wiara i miłość są celem. Są więc granice pracy, których przekroczenie uderza w ludzką godność, w życie narodowe, rodzinne i religijne. Żadna zapłata – ani podwójna, ani pięciokrotna – nie jest w stanie wyrównać krzywd wyrządzonych człowiekowi, któremu odbiera się czas wolny, niezależnie od tego, czy pod przymusem, czy podstępem.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 22 października 2014