Dlatego nie mogło nie wywrzeć wstrząsu w psychice dziecka spotkanie z brutalnym złem i nienawiścią, które przeszły przez wiele naszych domów rodzinnych na początku stanu wojennego, i nie tylko. Dość mamy dzieci osieroconych, przebywających w domach dziecka, dzieci samotnych i smutnych. Czyje sumienie obciążymy dziećmi osieroconymi w czasie stanu wojennego? […] Stan wojenny został określony przez tych, którzy go wprowadzili, jako zło konieczne, zło mniejsze. Ale przecież zawsze zło. Dlatego też ich siew wyda złe owoce. Złe plony zbierać będą. Niech zadeklarowanie modlitewne naszej sympatii i solidarności z tymi, którzy cierpią, są poniewierani, oszukiwani, niech nasze upominanie się o wolność dla uwięzionych, o przywrócenie do pracy jej pozbawionych, o radosne dzieciństwo dla dzieci, będzie jednocześnie wielkim wołaniem o wolność w Ojczyźnie. O wolność opartą na sprawiedliwości, dobroci i miłości.
Fragment pochodzi z kazania z 27 czerwca 1982 r.
Systemy totalitarne ze szczególną premedytacją kierują swoją uwagę w stronę dzieci. Fachowcy od inżynierii społecznej wiedzą bowiem, że to, czego dzieci doświadczą za młodu, pozostanie w nich na całe życie. Nie tylko to, co dobre, ale i to, co złe. Zwłaszcza to, co złe. Wiedzieli o tym dawniej, wiedzą i dzisiaj. Więc psują nam dzieci, w szkole i w przedszkolu, zabierają się nawet za żłobki.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 16 października 2014