Anarchia moralna pustoszy świat. Jakieś nieprzestrzenne siły łamią sumienia. Bolszewizacja umysłowości podważa wszelkie zasady etyczne. Dusze dziczeją. Zwierzęcieje człowiek. Pod pozorem kultury i postępu rozprzestrzenia się satanizacja życia.
Tak jest gdzie indziej, a nie powiem wam nic nowego, utrzymując, że się tak poczyna dziać i u nas. Jakby jakieś burzycielskie demony gnały przez kraj, dławiąc poczucie etyczne i siły moralne narodu. Ułatwiają im robotę prądy antykościelne, propaganda wywrotu i stosunki gospodarcze. Ogół, zaniepokojony wtargającym barbarzyństwem, staje w obronie zdrowia moralnego
i coraz zapalczywiej strzeże obyczajów chrześcijańskich. Ale powstają szkody. Mętnieją i ścichają sumienia. Kurczy się uczciwość. Zbrodniczość podnosi głowę.
Nie ma szkół dostatecznych, a trzeba rozbudowywać więzienia.
Fragment pochodzi z listu pasterskiego „O katolickie zasady moralne”, 29 lutego 1936 r.
Polska po odzyskaniu niepodległości została wciśnięta między dwa totalitaryzmy, niemiecki i bolszewicki. Miały one swoje plany podbicia Polski, by ponownie znikła z mapy świata i by Polacy zanikli jako Naród. Drogą do tego było osłabianie Narodu przez demoralizację, tak by reagował jak zwierzę, by człowiek stał się po prostu dziki. Te plany mógł zahamować tylko Kościół katolicki, który dlatego właśnie wydał zdecydowaną walkę demoralizacji, mając poczucie dziejowej odpowiedzialności za nasz Naród. Dziś demoralizacja powraca, i to ze zdwojoną siłą.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 19 maja 2014