Czystość nazywano kiedyś siostrą pobożności. Teraz fizyczna czystość urosła do rangi cnoty zasadniczej, a pobożność uchodzi za występek. Literat może do woli atakować instytucję małżeństwa, jeśli tylko prawidłowo przedstawia maniery, przyjęte wśród elit towarzyskich.
Spotykałem też pesymistów w stylu Ibsena, którzy uważali, że picie alkoholu jest grzechem, ale wypicie kwasu pruskiego jest jak najbardziej dopuszczalne. W szczególny sposób dotyczy to higieny, a zwłaszcza wylegiwania się w łóżku. Doszło do tego, że zamiast uważać lenistwo za sprawę prywatnej wygody i warunków, ludzie podchodzą do sprawy tak, jakby zrywanie się z łóżka o poranku było równoznaczne ze świadectwem moralności. Owszem, mądrość ludowa głosi, że kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje, ale w porannym wstawaniu jako takim nie ma nic dobrego, a w późnym wstawaniu nie ma nic złego. Chciwcy wstają bladym świtem. Za to włamywacze, z tego, co wiem, wstają jeszcze w nocy.
Fragment pochodzi z „Obrony człowieka”, 2008
Rewolucja potrafi ukrywać swoje prawdziwe zamiary pod płaszczykiem troski o najcenniejsze dla człowieka wartości, takie jak sprawiedliwość, porządek, uczciwość. Ma też swoich świętych, którzy potrafią plastycznie rewolucję uwiarygodnić, są nimi zazwyczaj ludzie sztuki, obdarzeni talentem, łasi na popularność i nagrody. Gdy jednak przyjrzymy się bliżej, to okazuje się, że ten nowy porewolucyjny świat nie jest ani tak porządny, ani tak uczciwy, a wielkie nazwiska były potrzebne tylko do roli grabarzy, bo głównym celem miało być zniszczenie wiary.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 6 marca 2014