Norwid – to było dziesięć wieków polskości i dziewiętnaście wieków chrześcijaństwa. Odbite w psychice niepowtarzalnej, zarazem proroczej i schyłkowej, apostolskiej i wielkopańskiej. Było to zdarzenie – jedno na paręset lat, kwiat, którego kolor, woń i kształt uwarunkowane były wszystkimi tajemnicami, całą alchemią gleby polskiej kultury. Co z tym mają wspólnego nędzni naśladowcy, prawie parodyści jego formy, którzy imitują jego słownik, na gwałt zaciemniają, nie jak on, głęboką treść, ale głęboką pustkę swych wierszy?
Fragment pochodzi z „Dziennika”, t. 2, 27.02.1952 r.
W kulturze nie ma drogi na skróty. Prawdziwa kultura wzrasta organicznie, pokolenie za pokoleniem, wiek po wieku, a nawet tysiąclecie po tysiącleciu. Wtedy dopiero smakować można wartość dzieła, które się nie nuży. Nie nuży się ani Homer, ani Szekspir, ani Norwid, bo ich twórczość wyrastała na glebie potężnego dziedzictwa. Dziś liczy się tylko szybki sukces. Ale liczy się tylko dziś.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 5 sierpnia 2014