Daleki jestem od tego, by utrzymywać, że Naród Polski składa się z samych aniołów, i chętnie przyznam, że moi rodacy, choć nad wyraz bogato obdarzeni pełnią wyobraźni, pracowici, odważni, rycerscy, serdeczni i tolerancyjni, byli i oczywiście nadal są nadzwyczaj pełni temperamentu, nadmiernie uczuciowi i wskutek tego ulegający namiętnościom, skorzy do popełniania błędów.
I wiele błędów popełniono. Jednakże poprzez całą naszą historię płynie strumień człowieczeństwa, wielkoduszności i tolerancji tak szeroki, potężny, czysty, że próżno byłoby szukać podobnego w przeszłości jakiegokolwiek innego kraju europejskiego.
Fragment pochodzi z przemówienia do Amerykanów, 5.02.1916 r., Chicago.
Jedną z form walki przeciwko Narodowi Polskiemu jest wytykanie mu różnych wad i wbijanie w kompleksy. Metoda ta ma doprowadzić do zaniżenia własnej samooceny. Bo naród, który ma o sobie bardzo małe mniemanie, przestaje dążyć do wyższych celów, przestaje też się bronić, przestaje być solidarny. Jednym słowem, nie jest podmiotem historii, staje się igraszką w cudzych rękach. Tymczasem wady ma każdy naród, ale nie za każdym narodem ciągnie się pasmo tak potwornych przewinień, jak choćby obozy koncentracyjne czy gułagi, nie mówiąc już o milionach niewinnych ofiar. My takich przewinień nie mamy, za to wokół nas jakże często jaśniał blask ujmującego człowieczeństwa: ofiarności, tolerancji, honoru. Oby jaśniał dalej, jak najdłużej, jak najmocniej.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 31 marca 2014