Nigdy nie byliśmy narodem grabarzy, bo nikogo nie pochowaliśmy, szanując wolność wszystkich. Byłoby rzeczą tragiczną, gdyby naród szanujący wolność, umiejący walczyć „za naszą i waszą wolność” sam dla siebie stał się grabarzem! Przezwyciężymy więc chyba obłęd chwilowy, bo inaczej tego nazwać nie można jak tylko obłędem, który nami owładnął.
Mamy jeszcze tyle zdrowego rozsądku, by to zrozumieć i otrząsnąć się. Chociaż życie nasze trudne, wiemy jednak, że lepiej jest być, aniżeli nie być, lepiej żyć, jak nie żyć. To jest najprostsza polityka i najmocniejsza racja stanu. Nie możemy stać się plackiem, który będzie się zgniatać jak w dzieży. Musimy łokciami wyrabiać sobie prawo do życia jak dziecko w łonie matki, które się pręży i daje o sobie znać. W duszy narodu musi być miejsce na nowe życie i musi być ono uznane.
Lekarz nadal musi pozostać lekarzem – obrońcą życia, a nie grabarzem i mordercą! Pielęgniarka nadal ma stać godnie w swej zaszczytnej służbie życiu za wzorem Maryi, Świętej Bożej Karmicielki, pierwszej pielęgniarki Boga-Człowieka.
Matka ma pamiętać, że jeszcze w Raju nazwano ją matką życia, nie śmierci. Ojciec musi wiedzieć, że zasadniczym nakazem jego pracy i powołania jest służba rodzinie!
Fragment pochodzi z kazania wygłoszonego w Warszawie 27 grudnia 1959 r.
Niezależnie od ustroju czy systemu politycznego plan wprowadzenia Polaków na tragiczną ścieżkę aborcji jest ciągle realizowany. Zmieniane są nieco środki i ton propagandy, rozciągany lub skracany jest czas, ale cel się nie zmienia: raz mamy zabijać w imię postępu, innym razem w imię wolności, raz w imię komunizmu, innym razem w imię liberalizmu. Te nazwy są tylko rekwizytem, zasłoną dymną, bo złoczyńcy potrafią zmieniać maski. Ale nie wszystko przebiega zgodnie z ich planem, jednak boją się prawdy, boją się prawdziwych autorytetów, boją się, gdy Naród zaczyna rozumieć, że prawo do życia i wolności ma również poczęte dziecko.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 29-30 marca 2014