Piszecie mi, żeby wrócić do Warszawy. Jużci wrócę, bo mi do swoich czasem tęskno, ale zresztą tak mi tu dobrze, tak zdrowo, tak kanibalsko błogo, Amerykanie są tak dzielni ludzie, tyle mający lojalności, prawości i cnót prawie niepojętych u nas, że przyzwyczaiwszy się do ich szorstkości, nie podobna się po prostu w nich nie rozkochać, a zarazem nie dojść do wcale nie egzaltowanego przekonania, jak nasza Europa się zestarzała, spodlała, zniewieściała i wyrodziła.
Tego się nie widzi na miejscu, ale widzi się to tu ze smutkiem. Rozkochałem się tu w ludziach, w naturze i w tym życiu zdrowym, potężnym, a tak wolnym, że nieraz mi się zdaje, że jestem ptakiem. Co to za skarb jest nieograniczona wolność, to znowu tylko tu można się przekonać. Z Ameryką jest tak: z początku wszystko mnie raziło, wszystko mi się nie podobało – teraz muszę się bronić sympatii, tym bardziej, że czuję, iż to nie są uczucia z góry powzięte, umówione, ale przeciwnie: mimo uprzedzeń szturmem biorące serce i rozum.
Fragment pochodzi z listu do Edwarda Lubowskiego, listopad 1876 r.
O Ameryce, a dokładniej mówiąc o Stanach Zjednoczonych, każdy z nas ma jakieś wyobrażenie, choćby dlatego, że musiał obejrzeć przynajmniej jeden film amerykański. A więc szerokie autostrady, wysokie wieżowce, wielkie miasta, społeczne kontrasty. Ludzie? Dość dużo klną i z byle powodu skaczą sobie do oczu lub mówiąc dosadniej: biją się po twarzach… w filmach. Bo w rzeczywistości Amerykanie zachowali dużo tych pięknych cech, o jakich pisał Sienkiewicz: są chętni, lojalni, słowni, energiczni, uśmiechnięci, pomocni, bardzo pracowici, tyle że Hollywood specjalizuje się w podtrzymywaniu czarnej legendy, ciągle dorabia Amerykanom kły. W ogóle ten Hollywood to dziwna instytucja. Ja bym jej nie wierzył.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 27 maja 2014