Postulat etyczności życia zbiorowego stanowi cechę istotną polskości, tj. taką, bez której polskość się nie obędzie, bo by przestała być sobą. Jak wszystko, co ludzkie, ma też i ta zaleta, tak wysoka, swe strony słabe, pociągając za sobą nieraz następstwa niepożądane, zwłaszcza, gdy się nie ma siły do zmuszania innych, by się również liczyli z etyką.
I bywaliśmy tyle już razy „mądrzy po szkodzie”, jednak „romantyzm polityczny” zażegnany w jednym kącie spraw polskich, wyłania się gdzieś w drugim i opanowywa umysły. Teraz np. zamiast żeby ogół powiedział sobie, że niechby sobie państwo polskie było jak najgorsze, byle było, i oddawać się bezwzględnej radości z tego, że ono jest – my smucimy się nad ujemnymi stronami naszej państwowości, przekonani, że państwo polskie jest od tego, żeby być lepszym od innych. Teraz, skoro mamy własne państwo polskie, wszystkie polskie ideały muszą się urzeczywistnić – tak rozumuje przeciętny inteligentny Polak.
Fragment pochodzi z: „Polskie Logos a Ethos”, 1921 r.
I znowu historia się powtarza. Mamy państwo polskie, odtrąbiono okrągłą rocznicę odzyskania niepodległości, wielka pompa, a my… ciągle smutni. Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź jest prosta: Polakom nie wystarczy wolność, jeśli ta wolność nie jest zakorzeniona w moralności. Bo dopiero poprzez moralność my możemy realizować nasze ideały i cele, czyli możemy w pełni czuć się Polakami i żyć po polsku. Jeżeli jesteśmy smutni i szarzy, to dlatego, że życie publiczne jest budowane na fałszu, kłamstwie i oszustwie. Z takiego podglebia Polska nie wyrośnie. Dlatego jesteśmy smutni i będziemy smutni, aż Polska się moralnie odrodzi.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 30 czerwca 2014