Myślałem przy tym – zapewne nie myliłem się, że celem życia Pani jest służba krajowi, a i dla mnie jest ona nie tylko ideałem, ale namiętnością życia, zdawało mi się więc, że łączy nas i to także, że na tej podstawie wyrośnie między nami tym łatwiej porozumienie się i duchowe braterstwo.
Służba taka, niezmiernie u nas ciężka, staje się nieporównanie lżejszą, a nawet donioślejszą, gdy się ma kogoś, co nas rozumie, utwierdza i wspiera, a gdy to jest delikatna i szlachetna dusza kobieca, to dla mężczyzny staje się źródłem otuchy, ukojenia i zarazem siły. Oto wszystko, co razem wzięte, spowodowało mnie przed kilku laty do szukania przyjaźni Pani. Przyszłość mogła ten węzeł albo rozluźnić, albo zacieśnić. Rozluźnienie, jako stopniowe, nie przyniosłoby żadnemu z nas szkody – zacieśnienie mogłoby stać się pomocą i dobrem w życiu.
Fragment pochodzi z listu do Marii Radziejewskiej z 18.07.1903 r.
Gdy dziś pojęcie miłości jest tak bardzo spłycone, a nawet sponiewierane, warto wracać do naszych pięknych wzorów, gdy miłość zawiązywała się w oparciu o przyjaźń, a ta zakorzeniona była w miłości do Ojczyzny. Wówczas małżeństwo i rodzina nabierały głębszego wymiaru, promieniując kulturą polską, z jej wzorami i wartościami, których dziś jakże często nam brakuje, właśnie w rodzinie. I dlatego nasze rodziny są coraz słabsze, bo zapominają, że ich siła płynie z miłości do Narodu. Więc do takiej miłości musimy wracać, w wychowaniu, w edukacji i w kulturze, by na nowo umacniać polskie rodziny.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 3 czerwca 2014